Nowy polski serial Netfliksa "Idź przodem, bracie" debiutuje dziś na platformie. Widziałem go przedpremierowo - jak wypada?
Wcielający się w Oskara Gwiazdę Piotr Witkowski miał już okazję zagrać w podobnym tytule nieco wcześniej: na Netfliksie pojawił się film "Operacja: Soulcatcher", który - delikatnie mówiąc - nie podbił serc widzów i krytyków. Tym razem jednak za projekt odpowiadają reżyser Maciej Pieprzyca i producent Łukasz Dzięcioł. Panowie wspólnie tworzyli "Kruka", zaś Dzięcioł produkował ostatnio "Informację zwrotną" także dla Netfliksa. Ich wkład w "Idź przodem, bracie" jest widoczny od samego początku.
Idź przodem, bracie - recenzja polskiego serialu Netfliksa
Serial skupia się na byłym członku zespołu AT, który zatrudnia się jako sklepowy ochroniarz. Incydent, do którego doszło podczas jednej z akcji, ma katastrofalne skutki, a Oskar Gwiazda nie jest w stanie sobie z tym poradzić, dlatego zraża do siebie nie tylko dowodzącego, ale także najbliższych kolegów. To jednak nie koniec jego problemów, ponieważ oprócz własnych kłopotów z atakami paniki, będzie musiał zmierzyć się z gigantycznymi długami ojca, który popełnia samobójstwo.
Wszyscy wokół mają pretensje do Oskara o jego wybory i decyzje, ale Gwiazda jest pewien, że robiąc to, co uważa za słuszne, zdoła wykaraskać się ze wszystkich tarapatów. Nawet jeśli zdecydowałby się napaść na dom gangstera. Kolejne jego decyzje i działania prowadzą w głąb siatki powiązań i relacji, o których nie miał pojęcia. Poznajemy więc kierujących półświatkiem przestępców, którzy nie cofną się przed niczym, broniąc swoich majątków i dobrego imienia. Gwiazda nieumyślnie wciąga w to wszystko także swojego szwagra Sylwka (Konrad Eleryk), który na co dzień nadal wyjeżdża na akcje z AT.
Serial oferuje mnóstwo akcji, ale nie tylko
"Idź przodem, bracie" zachowuje dużą dynamikę i utrzymuje bardzo dobre tempo. Gdy to niezbędne, serial przyspiesza i wciąga nas w środek akcji, gdy wpatrzeni w ekran nie wiemy, jak zakończy się konfrontacja konkretnych postaci lub duża strzelanina. Jednocześnie jednak nie zabrakło tu miejsca na przyjrzenie się postaci Gwiazdy, życiu jego siostry (Aleksandra Adamska) z mężem, którzy obciążeni gigantycznym kredytem mieszkają w skromnej chatce. Nie znajdziemy tu może dogłębnej analizy psychologicznej, ale najważniejsze sygnały i przekazy dotyczące kondycji psychicznej zostały w serialu zawarte, a przeplatają się one z naprawdę dobrze nakręconymi scenami akcji.
Tym, co w największym stopniu odrzuca mnie od wybranych polskich produkcji, to nadmierne stosowanie typowego dla danego środowiska słownictwa, slangu oraz sztuczne dialogi. "Idź przodem, bracie" zaskakuje prawdziwością i wiarygodnością, ponieważ wiele scen ogląda się jakbyśmy byli ich naocznymi świadkami - wymiany zdań, riposty i pojedyncze linijki są jak wyjęte z życia, a oprócz bardzo dobrego scenariusza, duża w tym zasługa obsady. Oprócz wspomnianych Witkowskiego i Eleryka, znaleźli się w niej Marcin Kowalczyk, Jan Peszek, Piotr Adamczyk, Cezary Żak i Jakub Wesołowski. Na obecność tych dwóch ostatnich bardzo się cieszę, ponieważ w ostatnim czasie nie mieliśmy okazji obejrzeć ich na ekranie w tego rodzaju produkcjach, natomiast pierwszy z wymienionych to chyba największe pozytywne zaskoczenie całego serialu.
Czy warto oglądać "Idź przodem, bracie"?
Nowy serial Netfliksa ma pewne wady, należy do nich odrobinę powtarzalna muzyka i niedopracowane efekty w kilku scenach, a także mało realne użycie dronów, które daje zbyt duże możliwości ich operatorowi, ale to wszystko nie psuje jednak ogólnego efektu. Cieszy mnie, że twórcy nie silili się na nakręcenie polskiego serialu z amerykańskim sznytem, lecz głęboko i mocno osadzili wydarzenia w polskiej rzeczywistości, dzięki czemu w trakcie seansu nie ma się przekonania, że do takich zdarzeń nie mogłoby dojść w naszym kraju dowolnego dnia. To dobrze napisana historia, świetnie zagrana i bardzo dobrze nakręcona.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu