Recenzja

Kilka tygodni grania na HyperX Pulsefire Surge RGB. Takiego podświetlenia jeszcze nie widziałem...

Tomasz Popielarczyk
Kilka tygodni grania na HyperX Pulsefire Surge RGB. Takiego podświetlenia jeszcze nie widziałem...
3

HyperX już od dłuższego czasu nie kojarzy się jedynie ze (skądinąd świetnymi) słuchawkami. Od niedawna w sprzedaży jest dostępna ich druga mysz. Model Pulsefire Surge RGB służył mi przez minione tygodnie jako podstawowe narzędzie do grania. I nadal służy, bo to kawał solidnego gryzonia - choć niepozornego.

Mam wrażenie, że świat myszy gamingowych to dwa zupełnie odmienne podejścia. Są producenci, jak Razer czy Roccat, którzy tworzą fikuśne gryzonie z kilkunastoma przyciskami, 3-4 strefami podświetlenia i najlepiej jeszcze funkcją masażu dłoni w pakiecie. Tu akurat SteelSeries ze swoim wibrującym modelem wydaje się pasować doskonale. Jednak "Steel" pod wieloma względami trzyma się e-sportowej klasyki - myszy tej marki mają na ogół umiarkowany design, są symetryczne (a więc zarówno dla lewo- jak i praworęcznych) i nie przytłaczają odpustowym designem. Podobnie jest z Logitechem i właśnie HyperX (pewnie jeszcze wymienicie kilka innych marek w komentarzach), a Pulsefire Surge RGB to tego doskonały przykład.

Konstrukcja, wykonanie, ergonomia

Jakość wykonania w przypadku myszy (szczególnie gamingowej) to kluczowy aspekt. Na szczęście HyperX Pulsefire Surge <długa dygresja>RGB - jakby ktoś zapomniał! Jak ja uwielbiam te nazwy produktów, które, podobnie jak napisy na t-shirtach, wydają się być wymyślane przez małpy w laboratorium. Z całym szacunkiem dla małp, rzecz jasna</koniec długiej dygresji> to solidny i porządnie wykonany produkt.

To prawie (nie licząc przycisków pod kciukiem) symetryczna konstrukcja zaprojektowana głównie z myślą o chwytach typu grip i palm. Wymiary 120 mm × 40 mm × 63 mm czynią ją dość uniwersalną i przystosowaną do różnych dłoni - zarówno damskich jak i (średnich) męskich. Ja mam wielkie dłonie, więc byłem zmuszony do chwytu claw, co sprawdzało się dobrze. W systemie 1+2+2, jak i 1+3+1 mysz spisuje się poprawnie, więc nie czułem tutaj wielkich różnic. Plusem (lub minusem - zależy kto, co lubi) jest waga wynosząca zaledwie 100 gramów. Idzie to w parze z długim 1,8-metrowym kablem w pełnym oplocie (duży plus - kabel jest miękki i bardzo giętki, a więc łatwo go okiełznać).

Mysz została wykonana w przeważającej mierze z matowego tworzywa, co czyni ją bardzo przyjemną w dotyku. Jedynie rozdzielająca dwa główne przyciski wstawka to błyszczący plastik (przycisk do zmiany DPI) i guma (rolka).

Wierzch z bokami łączy długa, okalająca mysz listwa. To podświetlenie RGB. Producent oddaje nam do dyspozycji 16 mln kolorów. Wraz z listwą barwę zmienia logo marki HyperX na grzbiecie. Fani świecidełek będą w siódmym niebie, bo mamy tutaj aż 32 w pełni programowalne i niezależne diody, a producent zadbał o sporą bazę efektów. Mysz potrafi naprawdę przypominać choinkę...

Fanem RGB nie jestem, więc pozwolę sobie od razu przeskoczyć do kolejnych przycisków. Na lewym boku mamy dwa dodatkowe guziczki, które, podobnie jak ten od zmiany DPI, wykonano z błyszczącego plastiku. Łączy je z nim też minimalna wręcz wypukłość. Nie utrudnia to intencjonalnego wciskania, a zdecydowanie zapobiega przypadkowemu - stąd duży plus dla projektantów.

Boki znacząco różnią się od wierzchu myszy (choć nie widać tego na fotografiach). Zostały one bowiem wykonane z innego tworzywa - bardziej chropowatego, co zdecydowanie sprzyja pewniejszemu chwytowi.

Na spodzie mamy dwa dość duże ślizgacze (które rewelacyjnie sunęły po dołączonej do zestawu testowego podkładce HyperX Fury S), tabliczkę znamionową oraz oczywiście sensor, do którego właśnie przechodzimy...

Wydajność i możliwości

Zastosowanie znalazł tutaj bardzo ceniony sensor Pixart PMW 3389 o czułości od 100 do 16000 DPI. Oczywiście przy maksymalnej wartości grać się nie da - na domiar złego zaczyna nam wtedy doskwierać interpolacja i delikatne szumy. Do 12000 DPI jednak mysz działa praktycznie idealnie. Nie zaobserwowałem smoothingu, ani predykcji. Prędkość maksymalna wynosi natomiast ok 4,2 m/s, co jest fantastycznym wynikiem. Warto też wspomnieć o LoD (lift of distance), który plasuje się na bardzo dobrym poziomie 1,2 mm. Mysz utrzymuje też stabilne 1000 Hz odświeżania. Słowem - pod względem wydajności to absolutna czołówka. Poniżej wyniki testów wykonywanych na ustawieniu 9000 DPI.

Co z przyciskami? Tutaj mam pewne wątpliwości. Z jednej strony oparto je na niebieskich przełącznikach marki Omron, co powinno sugerować naprawdę wysoką jakość (producent deklaruje żywotność na poziomie 50 mln kliknięć). W praktyce są one bardzo miękkie (choć głośne) i mają krótki skok. Sęk w tym, że wyczuwalne są tutaj delikatne luzy, co zaburza oczekiwaną od produktu tej klasy precyzję. Przy bardziej dynamicznych produkcjach, jak FPS-y nie zwracałem na to uwagi. Jednak w strategiach, tak turówkach jak i RTS-ach, czułem pewien dyskomfort.

Nad działaniem myszy Pulsefire Surge RGB czuwa oprogramowanie HyperX NGenuity, w którym możemy samodzielnie konfigurować profile dla naszego gryzonia - każdy z nich z innymi ustawieniami oraz podświetleniem. W pamięci myszy możemy zapisać maksymalnie trzy z nich.

Szczególnie interesująco rozwiązano interfejs do zarządzania podświetleniem. Jak wspomniałem, mamy tutaj aż 32 diody. Każda z nich może świecić innym kolorem (spośród 16 mln), a w dodatku do dyspozycji oddano nam szereg efektów. Powtórzę, że nie jestem fanem tego typu rozwiązań. Jednak miłośnicy RGB powinni być w siódmym niebie - nie widziałem jeszcze na rynku tak konfigurowalnej pod tym względem myszy.

HyperX Pulsefire Surge RGB - czy warto?

Pod wieloma względami to solidny produkt - ocierający się wręcz o nudę. Konstrukcja prezentuje się dość zwyczajnie. Zastosowany sensor jest po prostu świetny i większość graczy - amatorów czy nawet tych aspirujących do miana profesjonalistów - nie powie o nim złego słowa. Z przyciskami jest gorzej, ale to też górna półka.

Cała magia zaczyna się dziać po aktywowaniu podświetlenia i zainstalowaniu oprogramowania. Tylu diod RGB nie widziałem jeszcze w żadnym gryzoniu (a podobno to Corsair kocha świecidełka). Pod tym względem Pulsefire Surge RGB jest niewątpliwie wyjątkowym produktem. Pytanie, czy właśnie tego szukają gracze - choinki. Ja osobiście nie.

Nie zmienia to jednak faktu, że mysz jest po prostu dobra. Nie wiem tylko czy usprawiedliwia to jej wysoką cenę sięgającą 300 złotych. To już oceńcie sami.

 

Ocena: 7/10

Plusy:

+ Symetryczna konstrukcja (prawie)

+ Świetne wykonanie z super materiałów

+ Podświetlenie, jakiego jeszcze nie było

+ Świetny sensor o solidnej wydajności

Minusy:

- Raczej nie dla osób o dużych dłoniach

- Przyciski dość luźno osadzone na przełącznikach

- Cena raczej za wysoka

- Nie dla ludzi, którzy gardzą "gamingowymi choinkami"

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu