Samsung Galaxy S7 Edge był przez ostatnie dwa lata moim głównym telefonem. Jak się sprawdził? Oto recenzja smartfona po dwóch latach.
A jeśli wolicie przeczytać:
Ekran to bez wątpienia jeden z najmocniejszych punktów Samsunga Galaxy S7 Edge. I mimo tego, że multimedia ogląda się na nim kapitalnie, ma pewne wady, które w moim przypadku pojawiły się dopiero po jakimś czasie.
SuperAMOLED o rozdzielczości 1440 x 2560 pix. Świetne odwzorowanie barw, choć trzeba brać pod uwagę, że Samsungi zawsze trochę podkolorowują obraz. Świetne kąty widzenia tak jak i jasność minimalna oraz maksymalna. Kapitalnie ogląda się na nim Netfliksa i YouTube, po około roku zauważyłem jednak że ekran potrafi czasem złapać fioletową poświatę - co ciekawe, nie pojawiała się ona zawsze. Drugim problemem, niestety dużo bardziej dokuczliwym były fioletowe paski - czasem fioletowe prostokąty, które pojawiły się kilka miesięcy temu. Występują one jednak tylko przy świetle dziennym i są najbardziej widoczne na białym tle. Ale zdarzało się, że nie występowały w ogóle, innym razem było ich więcej, a kolor był intensywniejszy. Najczęściej dawały o sobie znać kiedy telefon służył jako nawigacja samochodowa. Rozpoczynając przygodę z S7 Edge myślałem, że zakocham się w ekranie krawędziowym, tymczasem użyłem go podczas tych dwóch lat może ze 3 razy - poza małym zegarem, który wyświetlał się w nocy.
Aparat
Jeśli chodzi o tylny aparat Samsunga Galaxy S7 Edge, to przez dwa lata nie zawiódł mnie ani razu. Fakt, dziś kupicie flagowce robiące lepsze zdjęcia, ale ten sprzęt wciąż się broni, zarówno ostrością zdjęć jak i pracą w kiepskich warunkach oświetleniowych. Sprzętowo dwa lata minęły bez problemów, choć obawiałem się kłopotów z silniczkiem autofocusa, których doświadczyłem w modelu S6. Tym razem jednak udało się ich uniknąć. Warto też pamiętać, że S7 Edge ma bardzo dobry tryb manualny, który polecam czasem uruchomić i zobaczyć, co potrafi uwiecznić aparat kiedy trochę mu pomożemy.
Na plus też na pewno świetna współpraca z obiema wersjami kamery Gear 360. Sferycznego wideo nagrywałem niewiele, ale bardzo lubiłem robić zdjęcia jednym obiektywem, potrafiły wyjść naprawdę fajne, również po pociągnięciu filtrami ze Snapseeda.
Wydajność
Exynos 8890 i 4GB pamięci RAM, ale to doskonale wiecie, bo pojawiło się w każdej premierowej recenzji. S7 Edge to wydajny smartfon, który największe wrażenie robił 2 lata temu po wyciągnięciu z pudełka. Niestety z każdą kolejną łatką pary jakby ubywało, obwiniam tu przede wszystkim coraz gorszą optymalizację kolejnych wersji systemu oraz nakładki systemowej Samsung Experience. Problem był taki, że nie korzystałem zbyt wiele z jej dobrodziejstw, a zauważałem, że zaczyna coraz bardziej przymulać telefon. Przy Androidzie 8 spadki wydajności w codziennej pracy były już naprawdę zauważalne, podobnie jak problemy z aplikacjami. Takie na przykład Stories w Instagramie potrafią się regularnie zaciąć przy publikowaniu wpisu. jedyną opcją jest wtedy reinstalacja całej aplikacji. Jestem też fanem korektora dźwięku i ogólnie słuchania muzyki na Samsungach. Tymczasem po aktualizacji do Oreo przy podłączeniu słuchawek bluetooth musiałem każdorazowo uruchamiać korektor ręcznie, nigdy nie zaskakiwał bowiem sam, co wcześniej się nie zdarzało.
Wizualny aspekt może nie jest najważniejszy, ale telefon wciąż broni się wyglądem, nawet w erze wielkich ekranów i notchy. Eleganckie wykonanie, fajnie zachodzący na krawędzie ekran, świetne spasowanie elementów. O ich trwałości obudowy nie mogę jednak powiedzieć zbyt wiele, przez dwa lata nosiłem smartfona w etui ochronnym firmy Spigen, które mocno polecam. Nie przeszkodziło to jednak tyłowi złapać kilku rysek, choć obwiniałbym tu niezbyt bezpieczny uchwyt, którego używałem na początku.
Ekran ma kilka mikrorys, jednak mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że bez dodatkowej ochrony w postaci szkła czy folii świetnie radził sobie z trudami codzienności. Najbardziej zużył się umieszczony pod nim przycisk z czytnikiem linii papilarnych, ale cały czas używałem tego sposobu uwierzytelniania. Widać zarówno rysy jak i przetarcie, choć jak sami widzicie dramatu nie ma.
Bateria
Samsung nie ma najlepszej opinii jeśli chodzi o baterie. Generalnie wygląda to tak, że w nowym telefonie wszystko działa świetnie, sprzęt notuje niezłe czasy pracy na jednym ładowaniu, lecz z każdym kolejnym kwartałem jest zauważalnie gorzej. S7 Edge posiada baterię o pojemności 3600 mAh, która przez pierwsze miesiące bez problemu wystarczała na cały dzień intensywnego używania oscylując w okolicach 6 godzin screen on time. Po roku było już dużo gorzej, po dwóch nie ruszałem się z domu bez powerbanka. 3 godziny czasu pracy na ekranie to maks co byłem w stanie z niego wyciągnąć przy cyklu mieszanym LTE i WiFi oraz sporym pakiecie aplikacji z powiadomieniami. Dodam, że mam abonament w Play, dochodzi więc co jakiś czas szukanie roamingu krajowego. Telefon gubił też znacząco energię w nocy, nawet z wyłączonym always on display. Zaryzykuję stwierdzeniem, że po dwóch latach wydajność baterii spadła o połowę. Czy to wina mojego sposobu ładowania? Nie sądzę, zgodnie z zaleceniami firmy nie dopuszczałem do spadku energii poniżej 15 procent. Mamy tu indukcyjne ładowanie, którego jak się okazało użyłem przez te dwa lata może z 5 razy, dlatego kompletnie nie żałuję, że w nowym telefonie zabrakło tego bajeru.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu