Recenzje gier

Hunter x Hunter: Nen x Impact - recenzja. Nie na to czekaliśmy długie lata

Kamil Świtalski
Hunter x Hunter: Nen x Impact - recenzja. Nie na to czekaliśmy długie lata
Reklama

Fanem serii Hunter x Hunter jestem od kilku już dobrych dekad. I pamiętam gry oparte na marce na rozmaite platformy - od GameBoya Color, przez PlayStation, PSP, na mobilkach kończąc. Niestety: żadna, poza arenowymi bijatykami Shonen Jump, nie była bijatyką. A seria aż się o to prosiła. Cóż: nareszcie się doczekaliśmy, ale mimo kilku solidnych pomysłów, Hunter x Hunter: Nen x Impact okazuje się być rozczarowującą mieszanką niewykorzystanego potencjału i problemów technicznych.

Hunter x Hunter: Nen x Impact - nie wszystko jest takie złe

Zacznijmy może od tego, co grze się udało. A na plus bez wątpienia zaliczyłbym mechanikę walki, która wydaje się oddawać ducha serii. Każda z szesnastu dostępnych weń postaci ma swoje unikalne zdolności Nen, które zostały zaimplementowane z imponującą dbałością o szczegóły. Główny bohater, Gen, z jego Jajaken, Killua z błyskawiczną szybkością, czy Kurapika z jego łańcuchami: wszystko wypada świetnie nie tylko w teorii, ale też praktyce. I faktycznie dostarcza sporo frajdy podczas rozgrywki. System rush combo jest intuicyjny, a widowiskowe ataki specjalne mogą wywołać uśmiech na twarzy każdego fana serii.

Reklama

Jednak moje początkowe uśmiechy szybko zmieniły się w frustrację, gdy zdałem sobie sprawę z tego, że twórcy chyba nigdy nie słyszeli o balansie w bijatykach. Postacie potrafią być tak potężne, że pojedyncze combo (do którego dodatkowo nie trzeba żadnych zmyślnych kombinacji klawiszy) jest w stanie zakończyć świeżo rozpoczętą walkę. To zaś sprawia, że mecze stają się nieprzewidywalne w najgorszy możliwy sposób. Te combosy bazujące na wciskaniu przycisku są po prostu zbyt efektywne. A dla mnie także i efektowne: bowiem animacje są super, ale po którymś razie chciałoby się je pominąć, ale niestety. Nie w tej grze.

Na plus bez wątpienia sam system walki 3 na 3, który przywodzi na myśl Marvel vs. Capcom. Podmiana bohaterów "w locie" otwiera multum możliwości, ale problemy z balansem dają się we znaki zbyt szybko i... no nie będę ukrywał. Nie bardzo widzę tę grę w formie jakiejkolwiek innej, niż casualowa zabawa z przyjaciółmi na kanapie — jak za starych, dobrych, czasów.

To jednak nic w porównaniu z katastrofą, jaką jest tryb sieciowy. Do gry miałem dostęp wcześniej, zaś rozgrywki online odpalono tuż przed premierą i... no co tu dużo rzec: nie wyszło. Połączenia stale zrywają, występują masowe opóźnienia, a brak synchronizacji prowadzi do nagłego i niespodziewanego końca potyczek (opcjonalnie: niespodziewanej teleportacji bohaterów). Nie da się tego nazwać "drobnymi" potknięciami, bo w obecnej formie to po prostu nie działa.

Wizualnie gra w piękny sposób nawiązuje do estetyki produkcji z ery PlayStation 2, co... dla mnie jest wielkim plusem. HxH nie jest żadną nowinką i nigdy nie doczekała się bijatyki na tamtych konsolach, więc fajnie, że do nich nawiązuje duchem.

Fabuła dla... sam nie wiem kogo?

Bijatyki bazujące na markach Shonen Jump przyzwyczaiły nas do tego, że całkiem fajnie opowiadają historie znane z mang i anime. Tutaj tryb fabularny okazał się kolejnym rozczarowaniem. Zamiast specjalnie zaprojektowanych scenek przerywnikowych na silniku gry czy jakiegoś sensownego przedstawienia całej historii którą pokochał świat, dostajemy jedynie statyczne kadry z anime z przewijającym się tekstem. To nie jest sposób na wprowadzenie nowych fanów do uniwersum Hunter x Hunter bo jest zrobiony po łebkach i niewiele z niego wynika. A dla starych fanów stanowi jedynie skrócony przegląd znanych wydarzeń, przez który przebić można się w kilkadziesiąt minut - i jest to raczej taki dodatek do samouczka wprowadzającego nas do mechaniki gry.

Przy cenie 60 dolarów za standardową edycję, gra wydaje się przesadnie droga za to, co oferuje. Minimalna zawartość, problemy techniczne i zapowiedzi DLC przewidujące po jednej postaci co kwartał to gotowa recepta na rozczarowanie. Rozumiem, że to nisza dla fanów, ale nawet jako zagorzały miłośnik serii, czuję się oszukany. Sytuacji nie poprawia też fakt, iż sama gra pierwotnie miała wyjść w ubiegłym roku 2024. Ale to właśnie implementacja trybu sieciowego (który ostatecznie nie działa) zajęła tak długo. A miałem okazję zapoznać się z grą na wersji w PS5, nie chcę nawet myśleć o tym, jak wypada ona w wersji na pierwszego Switcha. Ale jakby co: cross playa i tak tam nie uświadczymy.

Cios dla fanów serii, a inni w ogóle nie mają tu czego szukać

Hunter x Hunter nie ma szczęścia. Nen x Impact bez wątpienia NIE jest bijatyką, na którą czekaliśmy od lat. To mógł być świetny debiut marki w świecie bijatyk i może by nim był... gdyby wyszedł na PlayStation 2. Na PS5 - z tymi problemami technicznymi, zapowiedziami DLC, sprzedażą w pełnej cenie: no po prostu nie. Jeżeli komuś mogę go w ogóle polecić, to tylko miłośnikom mangi i anime - ale i to nie w pełnej cenie.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama