Pierwsze wrażenia po kilku dniach użytkowania najnowszego Huawei Mate 40 Pro. Urządzenie bliższe doskonałości i... przynajmniej przy moim dobrze narzędzi do pracy — znacznie dalsze od "Androida" z jakiego korzystam.
Huawei Mate 40 Pro - pierwsze wrażenia. Przepiękny smartfon, który wymaga zmiany wielu narzędzi i przyzwyczajeń
Sytuacja Huawei jaka jest — wiadomo. Należę do grupy która na cały ban firmy spogląda ze sporym dystansem i... współczuciem. Doskonale pamiętam (nieciekawe) sprzętowe początki Huawei, z szacunkiem przyglądałem się temu jak portfolio firmy rozkwita i staje się coraz lepsze. Huawei Mate 40 Pro to jesienny flagowiec chińskiego giganta, drugi w kolejności bez usług Google. I choć jest jeszcze doskonalszy od poprzednika, a sam spędziłem z nim ostatnie dwa tygodnie — to mimo nieustannego dążenia firmy do perfekcji, niestety, nie jest to sprzęt dla mnie. Moim podstawowym smartfonem od lat pozostaje iPhone, ale androidowy ekosystem mam także pod kontrolą. Z zestawem ulubionych aplikacji i konfiguracji, po które na co dzień sięgam na drugim sprzęcie z którego korzystam. Niestety, tutaj to nie przejdzie — i wszystkie przyzwyczajenia trzeba budować na nowo.
Huawei Mate 40 Pro — szybko, w najwyższej jakości, z fajnymi rozwiązaniami
Mate 40 Pro zachwyca już po wyjęciu z pudełka. Przepiękna bryła, mieniące się plecki, zakrzywiony ekran (OLED o przekątnej 6,7", rozdzielczości 2772 x 1344 px i odświeżaniu 90hz) z przepięknym odwzorowaniem kolorów — no nie powiem, to rzecz która potrafi zauroczyć. Do tego dochodzi kwestia estetycznej "dziury" w ekranie. Jest dobrze — a to dopiero początek, bo każdy kolejny krok ze smartfonem to kolejne elementy magii. Napędzany Kirinem 9000 działa ekspresowo i bez zacięć pod kontrolą Androida 10 z nakładką EMUI 11. 8GB pamięci RAM i 256 GB wbudowanej pamięci wystarczają właściwie na wszystko — a przynajmniej sam nie znalazłem zadań, którym by nie podołał. Nie ukrywam też, że byłem zachwycony szybkim ładowaniem (65 W na kablu, 50 W bezprzewodowo) ze wsparciem ładowania zwrotnego.
Huawei Mate 40 Pro oczarował mnie także kilkoma asami które miał w rękawie z porównaniem do zeszłorocznego modelu. Powrót fizycznych przycisków to dla mnie duży plus, podobnie jak fenomenalna opcja inteligentnego trybu wyświetlania "zawsze na ekranie". Nie trzeba już stukać w smartfon czy wciskać przycisków, wystarczy szybki rzut okiem na front urządzenia i tryb AOD zaczyna działać. Trochę niepokojące, a trochę jak technologia przyszłości, w których urządzenia rozumieją nas lepiej niż kiedykolwiek. Niezwykle cenię sobie także rozmieszczenie głośników na nowo — nareszcie znalazły się na górnej i dolnej krawędzi, dzięki czemu trzymając telefon poziomo nie tłumimy dźwięków ani przy graniu, ani przy oglądaniu kolejnych materiałów.
Huawei Mate 40 Pro — nauka życia ze smartfonem na nowo
...i to wszystko jest super. Podobnie jak fenomenalne aparaty fotograficzne, o których coś więcej za chwilę. Ale trudno jednak przejść obojętnie obok tego, że brakuje w Huawei Mate 40 Pro usług Google. To temat który jest wałkowany od ponad roku, ale choć sytuacja regularnie się polepsza dzięki kolejnym aplikacjom wpadającym do AppGallery, nie da się ukryć, że to smartfon z którym trzeba nauczyć się żyć na nowo. I, przynajmniej dla mnie — osoby która ma wypracowane (w miarę) multiplatformowe środowisko pracy i rozrywki, tutaj sprawy zaczynają się komplikować. Wybór aplikacji Gmail nie jest przypadkowy — bo choć jest co najmniej kilka ZNACZNIE lepszych programów do obsługi poczty, mam swoje powody, dla których sięgam po podstawową aplikację od Google — więc żadne zastępstwa nie wchodzą grę, więc już tutaj zaczynają się schody. Jazda z mapami TomTom jest okej, ale to w Mapach Google mam listy ulubionych i tworzone od lat zbiory miejsc, których nie chcę przenosić, póki nie muszę.
Mimo że regularnie gram na smartfonie i bardzo cenię sobie ten sposób rozrywki, moją ulubioną grą ostatnich miesięcy jest Pokemon Go. To tytuł któremu w tym roku poświęciłem najwięcej czasu w tym roku — to gra z którą spaceruję, to gra w której irytuję się gdy przegrywam w PvP. To także gra która do działania potrzebuje usług Google, więc na Huawei Mate 40 Pro z niej nie skorzystamy. I takich przykładów są dziesiątki. Oczywiście są alternatywy: po co odpalać Pokemony, skoro mogę nie grać wcale — albo wbijać kolejne godziny w Genshin Impact(to akurat działa wzorowo na Mate 40 Pro). Po co korzystać z Gmaila, skoro mogę korzystać z innego programu pocztowego. Po co korzystać z FreeNow, skoro mogę korzystać z iTaxi itd. — problem polega na tym, że to wymaga nauki życia ze smartfonem na nowo. Nie mówiąc już o tym, że bank z którego korzystam wciąż nie ma aplikacji w AppGallery, podobnie jak Revolut z którego chciałem skorzystać w ramach alternatywy. No i, oczywiście, bank też można zmienić.
Huawei Mate 40 Pro większości zastąpi kompaktowe aparaty
Topowe modele Huawei od lat kilku już lat czarują fenomenalną jakością zdjęć i filmów. Tym razem znalazło się miejsce dla czterech aparatów: głównego (50MP f/1.9, 23mm — identycznego jak w P40 Pro), Tele oferująca 5x zoom (12MP, f/3.4, 125 mm), ultra szerokiego kąta (20 MP, f/1.8, 18mm) oraz czujnika laserowego AF odpowiedzialnego za lepsze znajdowanie głębi. Z przodu zaś czeka na nas skaner twarzy oraz kamerka do selfie (13MP, f/2.4). I jak można się spodziewać, wszystkie oferują fenomenalną jakość — zarówno za dnia, jak i w nocy, z zachowaniem nawet najdrobniejszych szczegółów.
A to, wycinek z powyższego zdjęcia, bez jakiegokolwiek pomniejszania:
Selfie w wydaniu nocnym oraz dziennym:
Tryb nocny w wydaniu aparatu głównego i na szeroko:
Dla mnie korzystanie z Huawei Mate 40 Pro przez ostatnich kilkanaście dni to było jak nauka korzystania ze smartfona na nowo. I nie ukrywam — czułem się trochę, jakby to był zupełnie nowy system mobilny. Jeżeli zdecydujecie się w niego wskoczyć na dłużej, to prawdopodobnie znajdziecie swoje ulubione aplikacje i wypracujecie odpowiedni flow pracy. Zwłaszcza w zestawie z innymi sprzętami Huawei (komputerami, słuchawkami, zegarkami itd.) — z którymi tworzą spójny i wygodny w obsłudze ekosystem. Przesyłanie plików, integracja i synchronizacja zmierza ku poziomowi dotychczas spotykanemu wyłącznie u Apple.
Samo urządzenie to po prostu najwyższa półka. Doskonały wyświetlacz, śliczny design, poprawa wszystkich elementów do których użytkownicy mieli zastrzeżenia w ubiegłorocznym modelu. Huawei stale udoskonala swoje projekty i robi to fenomenalnie, acz przez polityczne zawirowania mają ciągle pod górkę. I zakładam, że — przynajmniej do czasu zbudowania własnego, silnego, ekosystemu z gronem ulubieńców publiczności, sytuacja wciąż się nie zmieni. Problem z Mate 40 Pro polega na tym, że jakkolwiek świetny sprzęt by to nie był, to kolejne urządzenie Huawei które w moim ekosystemie pracy i aplikacji po prostu nie działa i wymagałby sporych modyfikacji. Na szczęście te z każdym miesiącem są coraz bardziej osiągalne. Huawei stale inwestuje w tutejszy rynek, dba o to by lokalnych aplikacji było coraz więcej... trzymam kciuki, by nadrobienie braków było tylko kwestią czasu. Choć pewnych rzeczy, ot jak dostęp do Pokemon Go, bez zdjęcia bana nie nadrobią.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu