Termin "firma garażowa" przylgnął do Doliny Krzemowej, są z tym kojarzone Google, Amazon czy Apple (w tym ostatnim przypadku podobno niesłusznie), ale tę swoistą "modę" zapoczątkowało inne przedsiębiorstwo, korporacja o znacznie dłuższej historii: HP. Dzisiaj jest to koncern o zasięgu globalnym, działający w różnych biznesach i zatrudniający setki tysięcy osób. Wszystko jednak zaczęło się od dwóch kolegów z uniwersytetu i niewielkiego garażu...
HP za parę lat będzie obchodzić 80 urodziny, ale rocznicę tę uczczą już dwie firmy: w roku 2015 amerykański gigant podzielił się na HP Inc. oraz Hewlett Packard Enterprise. Pierwsza zatrudnia około 50 tysięcy osób i steruje nią Dion Weisler, druga jest znacznie większa, pracuje w niej blisko ćwierć miliona ludzi, którymi zarządza Meg Whitman. Różna wielkość i źródła przychodów, ale historia wspólna. A wszytko zaczęło się w garażu w Palo Alto jeszcze przed wybuchem II Wojny Światowej.
Bill i Dave - kumple z uczelni
Panowie William "Bill" Hewlett i David "Dave" Packard poznali się w latach 30. XX wieku na Uniwersytecie Stanforda. Nie zajmowali się szeroko pojętą informatyką czy programowaniem, bo era tych profesji miała dopiero nadejść: mamy do czynienia z inżynierami-elektrykami. O stworzeniu wspólnego biznesu myśleli jeszcze w czasie studiów, ale na jakiś czas ich ścieżki rozeszły się: Bill pozostał w Kalifornii, Dave rozpoczął pracę w General Electric po drugiej stronie Stanów Zjednoczonych, w stanie Nowy Jork.
Rozłąka nie trwała długo, a wpływ na jej przerwanie miał Frederick Terman - wykładowca ze Stanfroda, który zachęcał swoich studentów do tworzenia biznesów. Często nazywany jest on ojcem Doliny Krzemowej: nie tylko za rolę mentora dla przyszłych przedsiębiorców, ale też realne działania na polu łączenia uczelni oraz przemysłu. Zazębianie się tych dwóch sfer doprowadziło do powstania regionu/sektora, który ma dzisiaj wielki wpływ na globalną gospodarkę. I chociaż większość z nas słyszała o tym fenomenie, to ile osób zna postać profesora Termana?
Przychodzi rok 1938, David Packard postanawia wrócić do Kalifornii. W podróż wyrusza z żoną, do samochodu pakują wiertarkę, która potem przyda się w słynnym garażu. Małżeństwo wynajmuje dom w Palo Alto, miejsce znajduje tam William Hewlett (zamieszkał w niewielkim domku na terenie posesji - lokum nie posiadało nawet ogrzewania). Zaraz obok domu znajdował się garaż o wymiarach 4x6 metrów. Chociaż słowo "garaż" może tu być przesadą - to szopa, w której umieszczony był stół roboczy. Właścicielka posesji zgodziła się, by Dave i Bill urządzili w niej warsztat.
Eksperymenty w szopie
Koledzy rozpoczęli prace nad urządzeniami, które miały im przynieść zyski. Zajmowali się przeróżnymi rzeczami: dla kliniki w Palo Alto skonstruowali sprzęt wytwarzający ciepło, pobliskie obserwatorium astronomiczne skorzystało z ich narzędzia przy ustawianiu teleskopu, było urządzenie dla kręgielni, jak i rozwiązanie umożliwiające automatyczne spłukiwanie wody w toalecie. Czy te wynalazki zapewniały bohaterom środki do życia? Nie. Bill zarabiał na uczelni, Dave uzyskał stypendium na Uniwersytecie Stanforda (postarał się o nie Fred Terman), utrzymanie rodziny wzięła na swoje barki żona Packarda. Dzięki temu prace w szopie mogły być dalej prowadzone.
Niebawem ożenił się także Bill. Wyprowadził się z niewielkiego domku ulokowanego za domem Packardów, pojawiło się miejsce na papierkową robotę związaną z rozkręcanym biznesem. Z samej papierologii niewiele by jednak wynikało - potrzebny był produkt, na którym koledzy mogliby się skupić.
Oscylator dźwiękowy HP Model 200A
W oparciu o badania Billa, duet konstruuje pierwszy ważny produkt: oscyaltor dźwiękowy, który mógł być wykorzystywany do mierzenia częstotliwości dźwięku. Hewlett wpadł na pomysł, by wykorzystać w tym urządzeniu żarówkę - miała ona pełnić rolę rezystora. Dzięki temu sprzęt działał stabilnie, a jego cena była relatywnie niska, wynosiła kilkadziesiąt dolarów, podczas gdy na rynku dostępne były produkty za kilkaset dolarów. Urządzenie nazwano Model 200A - panowie stwierdzili, że to brzmi poważnie i wskazuje na spore doświadczenie twórców, rozbudowane portfolio, zakładano, że taki zabieg przyciągnie klientów. Nie mylili się...
Do garażowych twórców zgłosił się bardzo poważny klient: Walt Disney Studios. Firma pracowała wówczas nad dużym i przełomowym projektem: do kin miała wejść animacja Fantasia - pierwszy pełnometrażowy film z dźwiękiem stereofonicznym. W związku z tą premierą opracowywano system kina z wielokanałowym dźwiękiem: Fantasound. To było wymagające i ryzykowne przedsięwzięcie, wytwórnia Disneya potrzebowała sprzętu, który ułatwiłby pracę. Na rynku pojawili się akurat Hewlett i Packard ze swoim oscylatorem. Znaleźli się we właściwym miejscu i czasie.
Po wprowadzeniu kilku zmian w urządzeniu, powstał Model 200B, który w liczbie ośmiu sztuk kupiło Studio Walta Disneya. Pojawiło się kilkaset dolarów, ale też większa wiara w to, że praca ma sens. Podjęto decyzję o założeniu firmy - biznes wystartował pierwszego stycznia 1939 roku. Jak zdecydowano o nazwie? Postawiono na nazwiska, a o ich kolejności zdecydował rzut monetą. Chyba dobrze się stało, że padło na HP. PH, czyli Packard-Hewlett brzmi gorzej. A może to po prostu kwestia przyzwyczajenia?
Wojna, czyli... dynamiczny rozwój
Rok 1940 to dla młodej firmy poważna zmiana: z garażu przenosi się do wynajętego budynku w Palo Alto. Przedsiębiorstwo rozrasta się, więc potrzebna jest większa przestrzeń niż garaż/szopa. Warto zwrócić uwagę na fakt, że w tym czasie w Europie trwa już II Wojna Światowa, za kilka kwartałów przyłączą się do niej Stany Zjednoczone. To, co dla setek milionów ludzi oznaczało tragedię, dla młodej firmy było szansą - pojawiły się nowe możliwości rozwoju i nowy klient: armia. HP współpracuje z wojskiem i dostarcza mu sprzęt oraz technologie (m.in. sonary, radary, urządzenia dla awiacji czy radio). W tym czasie HP zaczyna się zajmować mikrofalami - uwagę na nich firma będzie kupić także po wojnie.
Badania i prace nadzoruje Dave Packard, steruje firmą w pojedynkę, ponieważ William Hewlett został powołany do armii. Warto odnotować, że jej szeregi opuścił dopiero w roku 1947 (w tym samym roku HP firma przekształciła się w spółkę), a zatem dwa lata po zakończeniu działań wojennych. Co robił przez ten czas? Działał w zespole badającym rozwój technologiczny wojsk japońskich.
Po wojnie i powrocie do firmy Billa Hewletta nastąpił podział obowiązków: weteran objął swym nadzorem sferę badań i rozwoju, Dave Packard zajął się głównie sprawami biznesowymi. Działania wojenne przynosiły firmie wiele kontraktów i chociaż świat przywitał pokój z radością, dla przedsiębiorstwa nie był to dobry okres, przychody poważnie spadły. Musiało upłynąć trochę czasu, nim powrócono do wyników z pierwszej połowy lat 40. XX wieku. Postawiono na dywersyfikację produktów, która okazała się słuszną ścieżką rozwoju (tworzono m.in. dla rozwijających się biznesów radiowego i telewizyjnego. Niebawem pojawił się też nowy silnik rozwoju: wojna koreańska...
Zaczyna się okres dojrzewania firmy, w tym samym czasie następuje rozwojowy boom w Kalifornii: pola, sady i nieużytki rolne zaczynają być przekształcane w działki budowlane, na których wyrastają biurowce i fabryki. Rodzi się Dolina Krzemowa. Przez kolejne dekady wiele znanych nazwisk z tego regionu/sektora przewinie się m.in. przez korytarze HP.
HP Way
Firma Hewlett-Packard była pionierem i przez lata wzorem dla innych w zakresie prowadzenia biznesu. Już w roku jej założyciele 1940 wypłacili pracownikom premie świąteczne (5 dolarów) i rozpoczęcie działania, które w przyszłości zaowocują dzieleniem się zyskami z osobami zatrudnionymi w korporacji. W roku 1942 zaczęto opracowywać i wprowadzać ubezpieczenia zdrowotne dla pracowników, kilka lat później wprowadzono program ubezpieczeń emerytalnych. Gdy firma weszła na giełdę w drugiej połowie lat 50. XX wieku, ludzie z odpowiednio długim stażem pracy mogli liczyć na pakiety akcji. Te inicjatywy nie były w USA czy w samej Kalifornii standardem - na wielu polach przedsiębiorstwo Hewlett-Packard przecierało szlaki.
Pionierskie podejście nie ograniczało się do dbania o ludzi i odpowiednie ich nagradzanie. Gdy HP tworzył swój pierwszy budynek w roku 1942 zadbał o to, by sprzyjał on kreatywności: likwidowano ściany, w ten sposób łączono ze sobą pracowników z różnych działów i na różnych stanowiskach. Powstawał dobrze nam dzisiaj znany open space. Wdrażane było też tzw. zarządzanie przez przechadzanie się. Menedżer nie siedział przez cały czas w zamkniętym gabinecie - przebywał wśród pracowników, słuchał ich, doradzał, wywoływał burzę mózgów. To zapewniało znacznie lepszą organizację pracy, proces decyzyjny przebiegał sprawniej, pracownicy czuli, że zwierzchników interesuje, jak podwładni wykonują swoje zadania, a osoby nadzorujące znały specyfikę funkcjonowania przedsiębiorstwa.
To w HP zainicjowano rozwiązanie, w którym pracownik mógł realizować swoje prywatne pomysły. Te godziny były opłacane przez pracodawcę, chętnym udostępniano też miejsce i sprzęt potrzebne do realizacji projektu. Piątkowe popołudnia były czasem masowych eksperymentów. Znaczna część z nich prowadziła donikąd, ale niektóre były strzałem w dziesiątkę. Założyciele firmy ciągle podkreślali, jak ważny w tworzeniu biznesu jest człowiek, jednostka, przy jednoczesnym promowaniu poświęcenia dla pracy zespołowej. Podkreślano, że celem nadrzędnym nie jest zysk, lecz innowacyjność, praca na rzecz postępu. Zbiór tych działań, zasady, którymi kierowano się przy rozwoju przeszedł do historii jako HP Way. W znacznej mierze przyczynił się on do wytworzenia kultury korporacyjnej w Dolinie Krzemowej. Pytanie, ile z tych zasad przetrwało próbę czasu w samym HP?
Co stało się ze słynnym garażem? Do dzisiaj stoi na swoim miejscu. Dom wraz z przyległościami przez dekady zmieniał właścicieli, w końcu został kupiony przez korporację Hewlett-Packard. Trafił nawet na listę miejsc o szczególnym znaczeniu dla historii USA, postawiono przy nim tablicę, na której obiekt określa się mianem Birthplace of Silicon Valley (miejsca narodzin Doliny Krzemowej). Ciekawe, jak potoczyłaby się historia tego regionu, gdyby nie owa szopa i dwóch kolegów, którzy postanowili zamienić ją w miejsce pracy...?
...
Niniejszym tekstem rozpoczynamy na AW cykl Jak powstawały wielkie firmy. Skupimy się w nim na początkach korporacji, które przeszły do historii IT. Część z nich utraciła już swój blask, inne decydują o rozwoju całego sektora. Nie będziemy śledzić całego rozwoju przedsiębiorstwa - przedstawimy najważniejsze wydarzenia z początków działalności.
Grafika tytułowa: historycenter.agilent.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu