Microsoft

Izraelscy żołnierze niczym Master Chief z Halo. Dopomoże... Microsoft

Jakub Szczęsny
Izraelscy żołnierze niczym Master Chief z Halo. Dopomoże... Microsoft
Reklama

Pierwsze, co rzuciło mi się na myśl po przeczytaniu nagłówku mówiącego o planach izraelskiej armii, to właśnie "Master Chief". Superżołnierz znany z serii lubianych gier Halo miał sporo możliwości wytworzenia sobie przewagi na polu bitwy, dzięki zaawansowanym - jakby mogło się wydawać - na razie niedostępnym dla nas technologiom. Okazuje się, że na polu walki, dzięki postępowi technicznemu zacznie się dziać bardzo ciekawie. Izraelczycy chcą stworzyć swojego superżołnierza współpracującego z goglami HoloLens.

Albo inaczej. To HoloLens będą współpracować z żołnierzem

Jak zwał tak zwał. Ważne jest to, że Izraelczycy zamierzają skorzystać z technologii Microsoftu. Jakoś mnie to nie dziwi - powszechnie wiadomo, że izraelska armia jest całkiem silna. Obecnie, plasuje się na 11 miejscu pod względem jej potęgi, a rocznie dysponuje budżetem ok. 15 miliardów dolarów. To naprawdę sporo pieniędzy. Dodatkowo, wiadomo o tym, że Ameryka wspiera Izrael w działaniach wojennych, wspieraniu armii. Budżet ten zatem może być dużo wyższy, niż się oficjalnie podaje. Ci zaś Amerykanom odwdzięczają się, wspierając realizację ich interesów na Bliskim Wschodzie. Dodatkowo, Amerykanie utrzymują tam co najmniej 2 tajne magazyny amunicji.

Reklama

Z Izraela pochodzi także sztuka walki krav maga (znana z brutalności, w swoich ogólnych założeniach dążąca do jak najszybszego wyeliminowania przeciwnika z dalszej walki), a także legendarny pistolet maszynowy UZI (skonstruowany przez IMI). Izraelczycy natomiast bardzo chętnie korzystają z nowoczesnych, obiecujących technologii Zachodu - nie jestem zatem zdziwiony, że to właśnie oni zainteresowali się goglami HoloLens.

Izraelska armia postanowiła zakupić dwa egzemplarze gogli, które na dobrą sprawę jeszcze nie są ukończonym produktem. Dostępne modele to edycje deweloperskie, które służą do przygotowania pod nie aplikacji, a także do zbierania feedbacku przez Microsoft. W ciągu kilku miesięcy, mają zostać przeprowadzone testy w terenie, natomiast już teraz prowadzone są prace nad specjalnym oprogramowaniem, które ma sprawdzić się w bezpośredniej walce.

Plany armii są naprawdę śmiałe. Rzeczywistość rozszerzona (AR), będąca podstawą działania tych gogli daje spore możliwości, jeżeli chodzi o analizowanie oraz prezentowanie dużej liczby informacji. Atutem HoloLens jest fakt, iż w małym stopniu zaburzają one interakcję z otoczeniem. W przeciwieństwie do gogli VR, które nie miałyby żadnego zastosowania w walce (przynajmniej na razie). Nałożenie na otoczenie elementów ułatwiających identyfikację celu misji pozwoliłoby na dużo precyzyjniejsze informowanie żołnierzy o sytuacji na polu walki. Oznaczanie wrogów za pomocą gogli dałoby ogromną przewagę. Można spokojnie mnożyć możliwe zastosowania HoloLens - począwszy właśnie od precyzyjnej nawigacji, a skończywszy nawet na statusach znanych nam z gier - aktualnego stanu magazynka, radaru, parametrów życiowych, czy opisu celów misji.

Nie można w tym wszystkim pominąć kamery w urządzeniu analizującej otoczenie. Armia ma nadzieję, że za pomocą odpowiedniego oprogramowania, gogle będą w stanie identyfikować twarze osób, a po wysłaniu próbek na serwer, zwrócić informację żołnierzowi np. o wykryciu niebezpiecznego terrorysty. HoloLens mają być zatem narzędziem dostarczającym dane na polu walki, a dzisiaj - jak wiadomo - najdroższa jest właśnie informacja. To od niej często zależy powodzenie wykonywanej misji.

Wskazuje się na jeden problem gogli - chodzi o fakt, iż świetnie radzą sobie one w zamkniętych pomieszczeniach. Co innego z otwartymi przestrzeniami, tam z działaniem HoloLens jest nieco słabiej, ale - warto zauważyć, że niewykluczone, iż pojawi się osobna wersja HoloLens dla zastosowań wojskowych, pozbawiona wad obecnej wersji. Trudno byłoby mi wyobrazić sobie na rynku konsumenckim sprzęt taki, jak HoloLens, nie tylko z powodu jego pozycjonowania, ale również możliwości, które byłoby trudno wykorzystać (przynajmniej na razie) zwykłemu konsumentowi. Co innego jednak w zastosowaniach profesjonalnych. W tym wypadku, tradycyjnie ograniczeniem jest tylko wyobraźnia twórców oprogramowania.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama