W naszej świadomości potrafi utknąć tak naprawdę niewiele firm. Jeżeli chodzi o te, zajmujące się elektroniką użytkową, to możemy tu wspomnieć o Apple, Nokii czy Samsungu, które dla wielu są synonimami porządnych telefonów lub smartfonów. W ciągu ostatnich kilku lat podobnego statusu doczekał się również Huawei. Droga Chińczyków na szczyt mobilnego Olimpu nie należała do najłatwiejszych i prawdopodobnie bez naprawdę udanej ewolucji produktów nigdy by się nie powiodła. Niewątpliwie spora w tym zasługa linii Mate, której historią się zajmiemy.
Wszystko zaczęło się na targach CES 2013, które cyklicznie odbywają się w Las Vegas. Miejsce to stało się miejscem debiutu wielu urządzeń elektronicznych, ale można zauważyć, że większy nacisk kładzie się już na nich na rozwiązania informatyczne z innych segmentów, szczególnie z tematyki autonomicznych samochodów.
Prawie pięć lat temu Chińczycy postanowili rozwinąć koncepcję Samsunga. Koreańczycy już w 2011 roku zaszokowali wszystkich prezentując Galaxy Note z niewyobrażalnie wielkim, jak na tamte czasy, ekranem o przekątnej 5,3 cala. Zabawne, jak bardzo nasze podejście do wielkości wyświetlacza uległo zmianie. Wracając jednak do tematu głównego, należy pamiętać, że w 2013 na rynku dostępna była już druga generacja phabletu z galaktycznej linii, która stanowiła wówczas wyznacznik dla innych flagowców.
Wielki, cichy początek - Huawei Ascend Mate
Pierwsza generacja produktu najczęściej stanowi badanie rynku. Nie inaczej było w tym przypadku, ponieważ trudno by byłoby inaczej nazwać zaprezentowanie szerszej publiczności kolosa z 6,1-calowym ekranem. Tak, Huawei wtedy zdecydowanie zaszalał. Jednak niewątpliwie dzięki takiemu odważnemu krokowi zdołał sobie zaskarbić sympatię wielu osób – wtedy niewiele dostępnych było podobnych rozmiarowo telefonów.
Ekran wykonano w technologii IPS+ i miał rozdzielczość HD. Aktualnie zagęszczenie pikseli na cal na poziomie 241 punktów można uznać za śmiesznie niskie, ale wtedy to była jeszcze wartość godna flagowca. W przypadku pierwszego Huawei Mate, nie wolno zapominać również o zastosowanym procesorze. Producent zdecydował się, że będzie to ich własny produkt w możliwie jak największym stopniu i wbrew temu, co mógłby nakazywać rozsądek, zdecydował się na użycie własnego SoC.
Trudna sytuacja
Chodzi tu oczywiście o układ HiSilicon. Firma będąca własnością Huawei zaczynała wtedy dopiero na poważnie wkraczać na rynek i można śmiało powiedzieć, że uczyła się, jak je projektować. K3V2 napędzający tego olbrzyma składał się z czterech rdzeni ARM Cortex A9. Maksymalnie mogły być taktowane zegarem 1,5GHz, a sprzężono je z grafiką Vivante GC4000 oraz 2GB RAM. Zdecydowanie nie stanowiło to najlepszego połączenie…
Początkowo Chińczycy borykali się z przeciętną wydajnością swojego dziecka. W dodatku niezbyt korzystnie prezentowała się nakładka graficzna, wówczas jeszcze o nazwie Emotion UI, w znacznym stopniu modyfikująca Androida 4.1 Jelly Bean. Zdecydowanie jednak nie było to najładniejsze oprogramowanie. Mówiąc o tym modelu, nie sposób zapomnieć o wyróżniku wszystkich przedstawicieli linii Mate, czyli o długim czasie pracy, który gwarantował akumulator o pojemności 4050 mAh. Na początku 2013 roku był to wynik godny pozazdroszczenia.
Mało znaczący - Huawei Ascend Mate 2
Druga generacja, ale tak naprawdę nie stanowiła wielkiego kroku naprzód. Co zabawniejsze, na jej debiut musieliśmy czekać aż rok. Na początku 2014 roku firma wprowadziła Ascend Mate 2, ale zdecydowanie nie dało się jej uznać za pełnoprawnego flagowca, bo ogółem różnic względem pierwowzoru nie było zbyt wiele. Najważniejszą pozostaje dodanie wsparcia dla LTE. Oprócz tego zadbano o Androida 4.3 Jelly Bean na start oraz zupełnie inny procesor – tym razem postawiono na Snapdragona 400. Tak, właśnie ten jeden z najpopularniejszych układów w urządzeniach z niskiej i średniej półki. Z uwagi na bycie do bólu przeciętnym modelem, zostawiamy już go w spokoju.
2014 rok stanowił moment przełomowy dla obecnego giganta. Właśnie wtedy postarali się przygotować coś naprawdę ciekawego i zdecydowanie od tamtej pory możemy zaliczyć ich do czołówki mobilnego świata. Z jednej strony dostaliśmy wtedy P8 oraz P8 Lite, a z drugiej pierwszego, „wypasionego” Mate. O ile te pierwsze wymienione miały za zadanie trafić do jak największej liczby użytkowników, co udało się, szczególnie ta tańsza wersja, która tylko w Polsce znalazła ponad 1,5 miliona nabywców.
Zupełnie nowa jakość - Huawei Mate 7
Co jednak przygotowano dla bardziej wymagających użytkowników? W kwestii wykonania nastąpiła zmiana na lepsze i postawiono już na w pełni aluminiową obudowę. Oficjalna prezentacja odbyła się na targach IFA 2014 w Berlinie. W trakcie tego samego wydarzenia w stolicy Niemiec zaprezentowano Samsunga Galaxy Note 4, który był uznawany za głównego rywala. Wtedy na dobre rozgorzała też walka w segmencie urządzeń z dużymi ekranami.
Poprawiono również kwestię procesora. Wrócono do autorskiego układu, którym tym razem został Kirin 925, wykorzystujący technologię ARM big.LITTLE, wtedy dopiero w fazie szybkiego rozwoju. Cztery rdzenie ARM Cortex A57 1,8GHz oraz cztery ARM Cortex A53 1,3GHz z grafiką ARM Mali T628MP4 stanowiły wyjątkowo zgrane połączenie i w końcu Mate stał się porządnym sprzętem również do pracy. W sprzedaży były dostępne dwa warianty: 2/16 i 3/32GB.
Do tego wszystkie wciąż wyróżniał się ogromnym akumulatorem, który pozwalał mu w przeciwieństwie do bezpośrednich konkurentów działać na spokojnie ponad dzień z dala od ładowarki przy intensywnym użytkowaniu. Jeżeli chodzi o aspekty multimedialne, to wtedy Huawei jeszcze niczym nie zaskakiwał. Aparaty 13 i 5 Mpix wykonywały przyzwoitej jakości zdjęcia, które odstawały nieco od tego, co oferował przywołany przed chwilą Samsunga. Mate 7 bronił się jednak bardzo dobrze działającym skanerem linii papilarnych oraz niższą ceną. Pamiętacie czasy, kiedy na start high-end kosztował 2199 złotych? Niższe kwoty wynikały wtedy również z chęci równorzędnej walki z bardziej uznanymi firmami. Należy także pamiętać, że w etapie dojrzewania znajdowała się wtedy ich nakładka, już nazywana EMUI, po której jeszcze było widać, na jakim kontynencie ją projektowano.
Walka o uznanie - Huawei Mate 8
Skoro w końcu udało się stworzyć udane fundamenty flagowca z najwyższej półki, czas najwyższy zabrać się za udoskonalanie koncepcji. Mogę napisać, że Mate 8 stanowił rozwinięcie Mate 7. W kwestii wyglądu mieliśmy do czynienia z czymś bardziej eleganckim, co dodatkowo wyróżniało się świetnym stosunkiem wielkości obudowy do przekątnej ekranu, która wynosiła dalej 6 cali. W dodatku firma postanowiła nie iść z modą i pozostała przy rozdzielczości Full HD. Moim zdaniem sumienne przestrzeganie swojej strategii, nie naśladując w pewnym momencie rywali, pozwoliło Huawei wspiąć się na szczyt.
Dojrzewanie tego producenta dało się również zaobserwować po samym zastosowanym układzie. Kirin 950 stanowił świetny układ, oferujący odpowiednią wydajność, a przy tym nie cierpiąc na jakiekolwiek problemy związane z nadmiernym nagrzewaniem się. Dwa kwartety rdzeni ARM Cortex A72 i A53 oraz ARM Mali T880MP4 z 3GB RAM radziły sobie z każdym zadaniem. Zważywszy na skierowanie tego modelu również do wymagających klientów biznesowych, było to bardzo ważne, podobnie jak obecność dual SIM czy też baterii 4000 mAh. Mimo że została zmniejszona o 100 mAh względem tej z poprzednika, to smartfon działał minimalnie dłużej na jednym ładowaniu.
Rozwój chińskiej firmy możemy dostrzec także zerkając na wygląd ówczesnego EMUI, wyglądającego nieporównywalnie lepiej od wcześniejszych odsłon, w końcu zaczęła wyglądać dojrzale. Oprócz tego zamontowane aparat 16 Mpix i kamerka 8 Mpix wzniosły wykonywane Mate’m fotografie na wyższy poziom. Niestety w przeciwieństwie do jego konkurentów, próżno było tu szukać filmów w 4K, dostępna była jedynie opcja Full HD w 60 klatkach na sekundę. Na pochwałę zasługuje również zamontowanie w nim aż trzech mikrofonów. To wszystko stanowiło już na tyle udane połączenie, że Chińczykom pozostało już jedynie utwierdzić wszystkich w przekonaniu, że potrafią tworzyć wybitne smartfony.
Krótki epizod na salonach - Huawei Mate S
Huawei Mate S bazował na Mate 8 i stanowił protoplastę edycji Pro. Stanowił on dowód na to, że Chińczycy chcą być uznawani za twórce nie tylko dobrych i opłacalnych urządzeń, ale również ładnych. Niestety w tym przypadku design zwyciężył ze zdrowym rozsądkiem. Dlaczego? Zdecydowano się zmniejszyć pojemność akumulatora do zaledwie 2700 mAh, ekran natomiast wykonano już w technologii Super AMOLED i ograniczono jego przekątną do 5,5 cala. Zważywszy jednak na nieadekwatną do możliwości cenę, nie okazał się być hitem. Co ciekawsze, w wersji ze 128GB pamięci oferował wyświetlacz wykrywający siłę nacisku.
Prawdziwe premium – Huawei Mate 9
Ten model doskonale pokazał pewność siebie Chińczyków, zresztą nie bezpodstawne. Po pierwsze Huawei przygotował aż trzy warianty: standardowy, Pro oraz Porsche Design, z których ten ostatni szokował szczególnie ceną, wynoszącą… 5999 złotych. Co jednak czyniło z zaprezentowanych modeli coś rzeczywiście ciekawego?
Przede wszystkim to, z jak dopracowanymi maszynami mieliśmy do czynienia. Mate 9 cechował się wysokiej jakości ekranem 5,9” o rozdzielczości Full HD i Kirinem 960 – pod względem mocy obliczeniowej już naprawdę niewiele brakowało mu do najlepszych. Pomijając fakt ze znacznie wyższym poborem energii niż w poprzedniku, można zaliczyć go do grona udanych konstrukcji.
Co więcej, był to pierwszy smartfon w linii Mate, w którym pojawił się podwójny aparat. Połączenie dwóch sensorów, jednego RGB i drugiego monochromatycznego, przekładało się na znakomite zdjęcia, a dla Huawei stanowił bardzo dobry element do reklam. W kwestii wideo niestety jeszcze nieco brakował do liderów. Jednak w przypadku tego urządzenia dało się zauważyć, że w wielu kwestiach zdołał przewyższyć konkurentów, dzięki czemu stanowił flagowca z krwi i kości.
Ekskluzywności dodawała mu dostępność wersji Pro. Czym się różniła od pierwowzoru? Mniejszymi wymiarami, ekranem 5,5” AMOLED, delikatnie zakrzywionym obustronnie, oraz 6GB RAM z 128GB pamięci wbudowanej. To właśnie na tej wersji bazował Porsche Design. W tym przypadku dodatkowa dopłata wynikała z logo na obudowie oraz pudełku – w końcu designem zajmował się nie byle kto.
Ciąg dalszy wielkiej historii
W tym kwartale poznaliśmy Huawei Mate 10. Ponownie w sprzedaży będą obecne dwie wersje: podstawowa, Lite (Honor 7X) oraz Pro, o których więcej poczytacie po kliknięciu w ich nazwy. Uważam, że droga, jaką wykonali przedstawiciele serii Mate, doskonale pokazuje progres dokonany przez Chińczyków. Od producenta średniej klasy smartfonów po prawdziwych, topowych urządzeń.
O jakiej serii urządzeń chcielibyście przeczytać podobny tekst?
Zobacz również:
https://antyweb.pl/historia-huawei/
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu