Po wieloletnich bojach z US Air Force Kongres zgodził się na rozpoczęcie procesu wycofywania słynnego „Guźca”. Amerykanie mają jednak sporą flotę tych samolotów, więc proces potrwa wiele lat. Nie widząc możliwości użycia ich w akcjach typu „CAS” USAF szuka dla nich nowej roli.
Guziec na wabia. USAF próbuje nauczyć A-10 Thunderbolt II nowej sztuczki
Przeciążyć obronę przeciwlotniczą
W czasie jednego z ostatnich ćwiczeń lotniczych odbywających się w pobliżu Filipin Amerykanie zdecydowali się przetestować A-10 w zupełnie innej roli niż dotychczas. Samoloty zostały wyposażone w pociski-wabiki ADM-160 MALD (Miniature Air Launched Decoy) i otrzymały zadanie przeciążenia OPL przeciwnika i otwarcia w ten sposób drogi dla ataku bombowców.
MALD-y to rodzina pocisków manewrujących służących do walki elektronicznej, których zadaniem jest dezorganizacja systemów wrogiej obrony przeciwlotniczej. Pociski ADM-160A i B zostały wyposażone w system SAS (Signature Augmentation Subsystem), który przy pomocy aktywnych wzmacniaczy radiowych może udawać wobec wrogich radarów sygnaturę większości samolotów używanych przez USAF. Z kolei ADM-160C MALD-J ma za zadanie zakłócać pracę radarów.
Jak się tego używa? Włączając w ADM-160A odpowiedni profil można zasymulować przy pomocy odpowiedniej liczby MALD-ów nalot konkretnej grupy amerykańskich samolotów w danym rejonie, przeciążyć w ten sposób wrogie systemy radarowe i zmusić ich OPL do reakcji jeszcze przed prawdziwym atakiem. To spowoduje zużycie części dostępnych środków OPL, a przede wszystkim ujawni pozycje baterii. Następnie prawdziwe samoloty myśliwskie uderzą na tak osłabioną i rozpracowaną osłonę, otwierając jednocześnie bezpieczną drogę bombowcom.
A-10 jako samolot-matka
To, co powoduje, że US Air Force zainteresowało się w tym kontekście A-10 Thunderbolt II to jego udźwig i ilość podwieszeń. Guziec może przenieść 16 pocisków tego typu, czyli tyle samo, co bombowiec strategiczny B-52. Dla porównania F-16 weźmie ich „pod skrzydła” tylko 4 sztuki.
US Air Force trenowało scenariusz ataku, w którym najpierw wysyłano grupę A-10, aby te masowo odpaliły w kierunku przeciwnika swoje MALD-y, a z ich akcją skoordynowany był atak bombowców strategicznych dalekiego zasięgu B1-B Lancer. Oczywiście takie współdziałanie byłoby możliwe także z myśliwcami 5 gen. takimi jak F-35 czy F-22, co mocno podkreślali autorzy ćwiczenia.
Bezrobotny Guziec
Cały pomysł sprawia jednak wrażenie dość desperackiego poszukiwania zajęcia dla coraz mniej przydatnej samolotu. O ile sama koncepcja użycia MALD-ów jest bardzo ciekawa i wydaje się mieć duże szanse powodzenia, to A-10 jako ich nośnik zbyt wielu zalet nie ma, zwłaszcza na tak rozległym teatrze działań wojennych, jakim jest Pacyfik.
Do takich ataków idealnym rozwiązaniem byłby duży, zbudowany specjalnie do realizacji tego typu zadań bezzałogowy dron. Taka maszyna, zoptymalizowana już na etapie projektowania przy podobnych gabarytach może mieć większy zasięg i udźwig, a będzie przy tym wielokrotnie tańsza w utrzymaniu niż starzejący się A-10. Co jeszcze ważniejsze, w przypadku dronów nie ryzykuje się życiem pilotów tych jednak dość wolnych jak na Pacyfik samolotów.
Mimo że po ćwiczeniach piloci chwalili ten pomysł uważam, że US Air Force nie pójdzie w tę stronę. Siły powietrzne będą raczej starać się zwiększać pulę wycofywanych „Guźców” w kolejnych latach dowodząc, że nie ma dla nich nic do roboty. W sytuacji gdy to Pacyfik staje się punktem ciężkości dla US Army, a to wymaga dużych inwestycji w nowe rodzaje środków bojowych może im się to udać. Natomiast dalszy rozwój koncepcji użycia pocisków MALD zdecydowanie warto śledzić.
Zdjęcia: US Army
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu