Felietony

Nadchodzi wyścig technologiczny na niespotykaną skalę, ale nie będzie sympatycznie

Krzysztof Kurdyła

...

Reklama

Jeśli niektórzy narzekali, że rozwój technologiczny przyśpiesza tak bardzo, że ciężko nadążyć, lepiej niech zapnie pasy. Wojna na Ukrainie uruchomiała procesy, które przemodelują świat technologii, nie tylko wojskowej, za co zapłacimy wszyscy, ale innej drogi już nie ma.

Spokojnie już było

Ostatnie dekady przeżyliśmy w dość błogim nastroju, a choć w temacie militariów coś tam się działo, to ciężko nazwać to co się działo wyścigiem zbrojeń. Technologie wojskowe raczej dość ślamazarnie podążały za cywilnymi, a sprzęt wojskowy, szczególnie ciężki raczej marniał w magazynach niż się rozwijał.

Reklama

Konflikty zbrojne nowoczesny świat raczej omijały, a jeśli już to toczyły się gdzieś na końcu świata przeciw technicznie prymitywnym siłom. Dość powiedzieć, że co chwilę wycofywany i przywracany przez Amerykanów ulubieniec wszystkich fanów wojskowego lotnictwa, samolot szturmowy A-10 Thunderbolt II, przeżywał w ostatniej dekadzie drugą młodość.

Owszem, w jako takim tempie rozwijały się nowoczesne drony dla wojska, ale nie specjalnie można powiedzieć, żeby ten rozwój choćby w swojej dziedzinie wywołał jakąś rewolucję. Można mówić o zmianie taktyki różnych rodzajów wojsk w związku z ich pojawieniem się, ale technologicznie nic nas nie powaliło.

W ostatnich latach można było słyszeć też dużo o nowym świętym Graalu czy Wunderwaffe, czyli pociskach hipersonicznych, ale jeśli mocniej przyłożyć ucho, to więcej w tym wszystkim PR-u, niż prawdziwego przełomu technologicznego.

Dość powiedzieć, że startujący od zera Chińczycy wywołali sensację trafiając demonstratorem kilkadziesiąt km od celu, z rosyjskiej armii dochodzą przecieki, że Kindżałów jest kilka sztuk, a ich realnej wartości pozadefiladowej nikt nie zna.

Żeby nie było, nie lepiej jest u Amerykanów, którzy po chińskiej próbie zrobili remanent i okazało się, że nie są przygotowani do testowania takiej broni. Generalnie spokojniejsze dekady spowodowały, że kontakty zbrojeniowe stały się głównie, a nie dodatkowo, sposobami na wyciąganie pieniędzy, budowę wpływów politycznych. Sama broń była tylko dodatkiem (czasem bardzo dobrym, nie przeczę).

Największy wyścig zbrojeń

Wojna na Ukrainie będzie punktem zwrotnym. Nawet jeśli ziści się najlepszy dla wszystkich scenariusz i Rosja zawali się pod swoim ciężarem, tracąc swoje bojowe zdolności, doświadczenia tej wojny będą rozłożone na czynniki pierwsze tak w Stanach Zjednoczonych, Europie czy Chinach, ale też i w każdym większym kraju na świecie.

Jeśli miałbym postawić pieniądze, to wartość kontraktów wojskowych i programów R&D w najbliższym czasie będzie rosła w tempie geometrycznym. Zakładam też, że w dużym stopniu pójdzie to na żywioł w tematach wcześniej budzących kontrowersje np. broni zarządzanej przez sztuczną inteligencję. Biedniejsze państwa zwiększą wydatki na sprzęt, tak że mniej zostanie dla ich lokalnych, potrzebujących czasu na rozwój, firm. Bogatsze przestaną kupować sprzęt na alibi, żeby uzasadnić istnienie danego programu.

Reklama

Analizowane będą nie tylko aspekty czysto militarne, ale cała gospodarcza i energetyczna wojna prowadzona przy pomocy sankcji. To wszystko prowadzić będzie do wielkich zmian strukturalnych, potężnych inwestycji, budowania nie koniecznie rentownych fabryk, ale zapewniających państwom zabezpieczenie strategicznych dziedzin. To wszystko będzie kosztować.

Dość powiedzieć, że już słychać o tym, że wojna na Ukrainie dotknie producentów procesorów, ponieważ bardzo duży procent gazów szlachetnych, potrzebnych do ich produkcji była produkowana przez naszego wschodniego sąsiada. Co brak zdolności w produkcji zaawansowanej elektroniki zrobi z pozbawionym jej importu państwem, przekonamy się wszyscy na przykładzie Rosji. Takich czułych miejsc są dziś setki.

Reklama

Krocie kosztować będzie przestawienie się gospodarek na źródła energii niezależne od Rosji. Szkoda, że katastrofa klimatyczna nie była tak przekonująca, jak psychopata z Kremla. Teraz na szybko koszty i tak poniesiemy, ale ratować nas będą ropa i gaz, tyle, że od dyktatorów mniejszego kalibru. A przecież już mogliśmy mieć pracującą elektrownię jądrową. Teraz zapłacimy za nią podwójnie.

Z jednej strony, będzie to okres bardzo ekscytujący, pełen nowości. Niestety jesteśmy gatunkiem, który pod wojenną presją potrafi naprawdę przyśpieszyć z wymyślaniem różnych rzeczy. Z drugiej, za to wszystko zapłacimy my, zwykli ludzie. To, że wojna pozwala zarobić to mit, zarabiają na niej tylko wąskie grupy, szerokie płacą.

Cóż... idi na huj, Putin. Pomimo tych kosztów i tak uważam, że dziś najważniejsze jest, żeby uwolnić świat od jego osoby, a Rosję zepchnąć na pozycję niegroźnego skansenu. O resztę będziemy się martwić później. Bardziej boję się tego, że świat dla własnej wygody zacznie wracać na wygodną kanapę, z której łatwo przegapić kolejnych Putinów, niż tego że kupi o parę czołgów za dużo. Szczególnie że nasza kanapa jest ciągle ustawiona w bardzo gorącym miejscu..

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama