Felietony

San Andreas zestarzał się doskonale. Bawię się lepiej niż lata temu

Patryk Łobaza
San Andreas zestarzał się doskonale. Bawię się lepiej niż lata temu
Reklama

Kultowa gra powróciła wraz z dwiema innymi częściami w ramach Definitive Edition, która jest dostępna również na smartfonach. Dzięki temu ponownie mogłem zanurzyć się w świat San Andreas. Bawiłem się równie dobrze, co lata temu.

Ostatnio czekała mnie długa podróż samolotem, a wcześniej jeszcze pociągiem. W związku z tym, by umilić sobie czas, postanowiłem pobrać serial na smartfona. Wtedy też Netflix przypomniał mi, że platforma przecież oferuje również gry mobilne, a jedną z pierwszych, które mi się wyświetliły, było GTA: San Andreas. Postanowiłem wrócić do Los Santos po latach i przepadłem bez opamiętania.

Reklama
Legendarny kadr

Gdy GTA San Andreas pojawiło się w 2004 roku, wywołało rewolucję w świecie gier. Rozległy, otwarty świat, fascynująca fabuła, nietuzinkowe dialogi, które dzisiaj już by nie przeszły oraz swoboda eksploracji przyciągały do ekranu na długie godziny. Teraz, gdy zagrałem w Definitive Edition na smartfonie, mogę z całą pewnością stwierdzić, że gra zyskała drugie życie. Oczywiście, nie obyło się bez pewnych technicznych niedociągnięć, ale ostatecznie mobilna wersja sprawiła, że bawiłem się lepiej niż przy premierowym wydaniu. Jak to możliwe? Zasługę za to ponoszą subtelne zmiany, które dostosowały tę klasyczną grę do współczesnych standardów rozgrywki.

San Andreas jest jeszcze lepsze

GTA San Andreas na smartfony zyskało coś, czego oryginał mógł pozazdrościć: szybkie zapisy w punktach kontrolnych podczas wykonywania misji. Kiedyś, jeśli przegrałem trudną misję, powrót do punktu początkowego bywał prawdziwą udręką. Czasem przez głupi błąd można było stracić pół godziny albo i więcej postępu. Teraz, szybkie zapisy pozwalają na ponowne podejście bez tracenia czasu, co ułatwia życie, szczególnie przy sterowaniu dotykowym, które umówmy się — nie jest idealne. Dzięki tej funkcji gra stała się bardziej przystępna i przede wszystkim w większym stopniu dostosowana do rynku mobilnego, eliminując frustrację, która potrafiła towarzyszyć długim sekwencjom zadań.

Dostosowanie pod mobilne sterowanie wyraźnie podniosło komfort rozgrywki. Gry mobilne rządzą się swoimi prawami – sesje gry są krótsze, a gracze cenią sobie możliwość szybkiego zanurzenia się w fabule bez zbędnego powtarzania. Dla tych, którzy nie mają możliwości siedzenia przed ekranem konsoli czy komputera przez kilka godzin, zmiany te są zbawienne.

Oczywistym ułatwieniem w Definitive Edition jest wprowadzenie automatycznego celowania i zwiększenie zasięgu gracza. W trakcie walki celowanie nie stanowi już wyzwania – gra sama podpowiada cele, co sprawia, że potyczki są płynniejsze i mniej frustrujące. Pozostało w grze kilka misji, w których trzeba samodzielnie celować i na ekranie dotykowym jest to prawdziwa męczarnia. Jeżeli twórcy postanowiliby utrzymać rozwiązania z oryginalnej wersji, to trafienie przeciwników graniczyłoby z cudem, zwłaszcza przy większych odległościach czy w tłumie.

Zmiana ta odbiła się na przyjemności z gry – w końcu nie jest ona symulatorem strzelania, lecz przygodą z wieloma różnorodnymi zadaniami. Wzmocnione samochody, które przetrwają więcej uderzeń, także usprawniają rozgrywkę – każdy, kto spędził godziny na krętych ulicach Los Santos, wie, jak łatwo było wpaść na przeszkodę i zostać wyeliminowanym z misji.

W mobilnej wersji zauważyłem też przyspieszone zdobywanie umiejętności. Pamiętam, jak dawniej spędzałem godziny, by zdobywać kolejne poziomy sprawności w strzelaniu, czy prowadzeniu różnych pojazdów. W Definitive Edition, awansowanie jest bardziej dynamiczne, co pozwala szybciej wejść w rolę mistrza przestępczego świata. Zamiast nużącego grindu, rozwijanie CJ-a stało się integralną częścią fabuły, a nie monotonnym obowiązkiem. Szczególnie że jest kilka misji, które wymagają konkretnego poziomu danej umiejętności. Wcześniej zdarzało się, że godzinami byłem zablokowany, gdyż musiałem najpierw poprawić zdolność wstrzymywania powietrza pod wodą.

Gra potrafi zrobić psikusa

Niestety, nie obyło się bez problemów. Wersja na smartfony czasami potrafi się wyłączyć, co kilkukrotnie zakłóciło moje przejście gry. Choć szybkie zapisy łagodzą ten problem, to wciąż irytująca wada, która potrafi wyrwać z klimatu rozgrywki. W grze tak złożonej jak GTA San Andreas, te niedociągnięcia techniczne nie powinny mieć miejsca.

Reklama

Kolejnym problemem, który może denerwować, jest fizyka kolizji i zderzeń. Zdarzało się, że przeciwnik na motorze dosłownie był w stanie przepchnąć mój samochód, jakby ważył co najmniej tonę. Bywało i tak, że zderzenie z motocyklistą kończyło się odbiciem mojego pojazdu, co wyglądało absurdalnie i zaburzało immersję. Choć na co dzień staram się nie przywiązywać do takich szczegółów wielkiej uwagi, to takie momenty sprawiają, że realizm świata gry wyraźnie spada.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama