Recenzja

Grałem na pececie w Dragon's Dogma - jeden z najciekawszych konsolowych erpegów

Tomasz Popielarczyk
Grałem na pececie w Dragon's Dogma - jeden z najciekawszych konsolowych erpegów
10

Kiedy widzę kolejną premierę zremasterowanej gry, która debiutowała kilka lat temu, coś we mnie umiera. Ostatnio powstało ich naprawdę dużo. Jakieś dwa tygodnie na moje konto Steam trafiła kolejna - Dragon's Dogma. Jeszcze kilka lat temu produkcja ta podbijała serca konsolowców. Dziś walczy o uwagę posiadaczy PC.

Dragon's Dogma: Dark Arisen to pecetowy port kompletnego wydania gry, które ukazało się jakiś rok po premierze. Premierze na PS3 i Xboksa 360, bo to gra z konsol poprzedniej generacji. Odpowiadają za nią ludzie, którzy mieli również sporo wspólnego z serią Devil May Cry - i to widać już podczas pierwszego starcia z przeciwnikami. Walka jest esencją tej produkcji, ale to nie wszystko, co zrobiło na mnie tutaj wrażenie. Przy czym muszę tutaj zaznaczyć, że jest to moje pierwsze spotkanie z Dragon's Dogma.

Pierwsze wrażenie

Grę zaczynamy od krótkiego prologu, który można traktować też jako tutorial. Dopiero po jego zakończeniu stworzymy naszego bohatera. Oddany w ręce graczy kreator daje ogromne pole do popisu i przypomina trochę ten z Dark Souls. Nie musimy się jednak zagłębiać w detale, bo twórcy przygotowali kilka gotowych modeli. Ja więc poszedłem po linii najmniejszego oporu i przeskoczyłem dalej.

Jeżeli chodzi o sam początek historii opowiedzianej w Dragon's Dogma, twórcy nie silą się na oryginalność. Mamy tutaj do czynienia z typowym zalążkiem archetypu "from zero to hero". Naszą wioskę napada smok. Jako jeden z nielicznych łapiemy miecz w dłoń i rzucamy się na bestię. Jak łatwo się domyślić, skutki są opłakane. Smok zabiera serce głównego bohatera i rzuca mu wyzwanie. I tu zaczyna się nasza rola. Właściwie dałoby się przełknąć ten oklepany motyw, gdyby historia była opowiedziana dobrze. Tymczasem mamy tutaj do czynienia z bardzo minimalistyczną narracją. Co więcej, popychanie głównego wątku do przodu wiąże się z wykonywaniem dziesiątek niezbyt porywających questów, które nie mają z nim zbyt wiele wspólnego. Nie każdemu się to spodoba - mnie do gustu nie przypadło.

Recenzenci wielokrotnie podkreślali, że Dragon's Dogma jest grą, którą trzeba przejść przynajmniej raz, aby docenić jej fabułę. I faktycznie coś w tym jest, bo zakończenie rzuca zupełnie nowe światło na wykreowany przez twórców świat, mocno zachęcając tym samym do rozpoczęcia zabawy na nowo. Problem w tym, że niezbyt porywająca na pierwszy rzut oka historia może wielu graczy zniechęcić do zapoznania się z fenomenalnym zakończeniem.

Niewątpliwym atutem Dragon's Dogma jest świat, który żyje własnym życiem. Teoretycznie dziś nie robi to na nikim większego wrażenia - Wiedźmin w tym aspekcie postawił poprzeczkę dość wysoko. Tutaj jednak poza trybem dnia i nocy otrzymujemy do dyspozycji również całkiem sporą powierzchnię do eksploracji. Nie jest to jednak jeden z tych erpegów, gdzie z przyjemnością będziemy odkrywali każdy zakątek świata. Tutaj co chwila bowiem natrafiamy na potwory. Gra nie dostosowuje ich poziomu do poziomu naszego bohatera, więc często jedynym słusznym rozwiązaniem będzie ratowanie się ucieczką. Nie zabraknie też niespodzianek, bo do z pozoru prostego starcia może dołączyć znacznie grubszy zwierz, przeobrażając je w prawdziwą walkę o przetrwanie. Nie ma łatwo.

Drugie wrażenie

Skoro już przy walce jesteśmy, trzeba przyznać, ze twórcy zadbali tutaj o odpowiednio wysoki poziom miodności. Walka sprawia niesamowitą przyjemność - niezależnie czy jesteśmy wojownikiem, łowcą czy też magiem. Gra tymi trzema klasami diametralnie się różni, choć warto dodać, że w miarę upływu rozgrywki będziemy mogli wprowadzić pewne ulepszenia i połączenia, co da nam takie profesje jak mystic knight (połączenie maga i wojownika), magic archer (wiadomo) czy assassin (wojownik plus łowca).

Starcia są widowiskowe i wymagają pewnych umiejętności - zręczności, precyzji oraz umiejętności szybkiego reagowania. O ile gromada goblinów spotkana na trakcie nie jest wyzwaniem, to położenie cyklopa wymaga już więcej wysiłku. I to właśnie walka z wielkimi, potężnymi stworami jest największym atutem tej produkcji. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby się wdrapać na takie bydlę i siekać ile wlezie. W wybranych przypadkach możemy też odrąbywać kończyny, a w innych zmusza się nas do szukania słabych punktów. To nie jest łatwa gra i pewnie wielokrotnie będziecie ginąć. Ale czy to wada? Wręcz przeciwnie. Do wad trzeba zaliczyć bardzo rzadkie automatyczne zapisy oraz tylko jeden slot na save'a - ot konsolowa naleciałość.

Po świecie nie poruszamy się w pojedynkę. Towarzyszą nam... "pionki". Maksymalnie w drużynie możemy mieć ich trójkę. Przy czym jednego tworzymy samodzielnie od podstaw - awansuje on na kolejne poziomy , a tym samym towarzyszy nam w całej przygodzie. Pozostałych możemy (a wręcz powinniśmy) regularnie wymieniać na mocniejszych. Nasi kompani są bardzo żywi i potrafią zwracać uwagę na słabe punkty napotkanych potworów, podpowiadać i doradzać - nie zawsze niestety trafnie. Z tym wiąże się też element multiplayer, bo stworzonego przez nas pionka znajomi mogą "zatrudnić" jako członka swojej drużyny.

Na brak elementów RPG narzekać nie powinniśmy - są poziomy, są przedmioty oraz rozbudowany system craftingu i ulepszania. Nie zabrakło też tych wszystkich znajdziek, eliksirów i oczywiście masy umiejętności pozwalających na skuteczniejsze pacyfikowanie wszelkiego tałatajstwa, które stanie na naszej drodze. To wszystko idzie w parze z bardzo przyzwoicie przeniesionym z konsoli sterowaniem. Gra na klawiaturze nie powinna nikomu nastręczać trudności - klawisze rozplanowano w sposób ergonomiczny. Ja jednak szybko zastąpiłem ją padem od Xboksa.
Grafika poprzedniej generacji
Dragon's Dogma nie jest brzydka, ale trudno też wychwalać zastosowaną oprawę. Zremasterowana produkcja doczekała się oczywiście szeregu usprawnień: filtrów, cieni, efektów świetlnyc, rozmyć itd. Zadbano również o wsparcie dla rozdzielczości 4K oraz płynności do nawet 150 kl/s. Hardkorowi gracze z całą pewnością narzekać nie będą. Co szczególnie istotne, zadbano o odpowiednią optymalizację, a więc nawet na starszym komputerze możemy grać względnie komfortowo. Trudno mi tak naprawdę znaleźć słabe strony tego portu.

Udźwiękowienie Dragon's Dogma stoi na przyzwoitym poziomie. Odgłosy potworów i postaci budują niesamowity klimat. Problemem jest muzyka, której mi tutaj ciągle brakowało. Szczególnie poza walką robiło się niepokojąco cicho. Ale to mocno subiektywne odczucie - znam wiele osób, które nie lubią dudnienia w głośnikach/słuchawkach bez sensu.

Podsumowanie

Dla wielu Dragon's Dogma jest jednym z najlepszych konsolowych erpegów, jakie kiedykolwiek wyszły na X360 czy PS3. Dziś gra traci na świeżości i nie robi aż tak wielkiego wrażenia. Nie straciła jednak swojej grywalności, a pod wieloma względami ciągle jest wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju i niepowtarzalna. Jako fan erpegów wszelakich oraz miłośnik serii Devil May Cry bawiłem się przy niej doskonale - nie zwracając nawet uwagi na nieco nużące z czasem ciągłe questy polegające na tłuczeniu nowych potworów. Fenomenalny system walki wynagradzał wszystko. Jeżeli zatem brakuje Wam takiego mocno nastawionego na starcia erpega z świetnie skonstruowanym światem fantasy, wysokim poziomem trudności i kilkoma oryginalnymi, pomysłowymi rozwiązaniami, przy Dragon's Dogma będziecie bawić się bardzo dobrze.

Kup Dragon's Dogma w Empik.com. Kliknij!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu