Już w 2013 roku, gdy recenzowałem pierwszego Chromecasta, pojawiały się pytania o urządzenie o podobnej zasadzie działania, lecz dedykowane muzycznym pasjonatom. Na premierę takiego gadżetu czekaliśmy blisko dwa lata i wraz z nową generacją typowego Chromecasta doczekaliśmy się także jego odpowiednika z dopiskiem “audio”. Dzięki niemu niemalże każdy zestaw audio zyskuje szansę na drugie, internetowe życie. Czy aby na pewno?
Jeśli miałbym powiedzieć tylko jedną rzecz o nowym Chromecast audio to w pierwszej kolejności wspomniałbym, że wygląda fantastycznie. Podobnie jak Chromecast drugiej generacji, testowany przeze mnie gadżet również posiada okrągły kształt, przypominając odrobinę hokejowy krążek czy nawet spodek (UFO). Czym więc się od siebie różnią? Oprócz rzeczy oczywistej, jak typ złącza, Chromecast audio posiada coś, co nie pozwoli skojarzyć go z innym typem multimediów niż muzyka. Chodzi oczywiście o wzór na przednim panelu, który przygotowano na wzór płyty winylowej. Pod palcem wyraźnie wyczuwalne są szczeliny, które okalają logo Chrome znajdujące się w samym środku. Choć na Chromecast audio nie będziemy zwracać szczególnej uwagi podczas jego użytkowania, to bez wątpienia jego wygląd jest na tyle atrakcyjny, że może być pozostawiony na widoku, gdy podłączymy go do naszego zestawu audio. Szczerze mówiąc, ja zrobiłem to umyślnie, bo jak wspomniałem prezentuje się fantastycznie.
Niewiele z zewnątrz, wiele wewnątrz
Dwa niezbędne i najważniejsze złącza umieszczono po dwóch przeciwległych stronach na krawędzi Chromecasta. Mowa naturalnie o zasilaniu oraz wyjściu audio (mini-jack pełniący także rolę optycznego złącza cyfrowego - DAC AKM AK4430). W zestawie z donglem otrzymujemy przewód USB-micro USB oraz standardową wtyczkę, a także niedługi, bo mierzący zaledwie 17 cm przewód zakończony z obydwu stron wtyczką mini-jack. Jeżeli wasza (mini)wieża, bądź zestaw głośników wymagają innego okablowania, to będziecie musieli zdobyć je na własną rękę. Nie będzie to oczywiście wyzwaniem, a nieobecność dodatkowych przewodów w pudełku pozwoliło Google zachować niską cenę zestawu.
Niedaleko, po lewej stronie od złącza zasilania umiejscowiono przycisk służący np. do resetowania Chromecasta, zaś na prawo od niego znajdziemy niewielką diodę informującą nas o stanie pracy urządzenia. Takie rozplanowanie złącz ma swoje plusy, lecz nie miałbym nic przeciwko, gdyby obydwa porty znalazły się zaraz obok siebie, co umożliwiłoby umieszczenie Chromecasta na przykład na jednej z kolumn i schowanie przed wzrokiem wszystkich przewodów. Podejrzewam jednak, że na takie rozmieszczenie złącz większy wpływ miały kwestie techniczne, aniżeli wizualne.
Pierwsze uruchomienie i konfiguracja Chromecasta audio odbywa się dokładnie tak, jak byśmy się spodziewali. Niezbędna do przeprowadzenia tego procesu jest aplikacja dostępna na iOS-a oraz Androida, dzięki której wykryjemy nowe urządzenie i wprowadzimy potrzebne informacje, jak chociażby hasło do wybranej sieci bezprzewodowej. U podstaw działania Chromecast audio leży oczywiście Wi-Fi, a urządzenia pracuje w standardach 802.11 b/g/n/ac (2.4GHz oraz 5Ghz) i zabezpieczeniami WEP, WPA/WPA2. W jednym z ostatnich kroków będziemy mogli sprawdzić, czy wszystko działa jak powinno wysyłając testowy dźwięk. Wszystko to trwa dosłownie kilka minut i jestem przekonany, że ze skonfigurowaniem Chromecasta nikt nie będzie miał żadnych problemów.
Chromecast vs. Bluetooth
Głównym rywalem dla Chromecasta audio są przystawki Bluetooth, na przykład ta od Motoroli, którą testowałem przed kilkoma tygodniami. W odróżnieniu jednak od takich urządzeń, Chromecast nie pobiera treści z naszego telefonu czy komputera, lecz bezpośrednio z Internetu za pośrednictwem sieci Wi-Fi. Oznacza to, że urządzenie, z którego kontrolujemy odtwarzanie występuje jedynie w roli pilota i pozwala m. in. zaoszczędzić energię w smartfonie czy tablecie. Z drugiej zaś strony, Chromecast audio współpracuje jedynie z aplikacjami i platformami, które obsługują technologię Google Cast, co jest obecnie największym ograniczeniem dla całego projektu. Jeśli w aplikacji nie jest dostępna ikonka “cast”, to Chromecast audio na nic nam się nie przyda.
Dla przykładu, dla komputera z systemem Windows niedostępna jest żadna oficjalna aplikacja umożliwiająca bezpośrednie sterowanie Chromecastem, oprócz przeglądarki Chrome oczywiście. Zapomnijcie więc o użytkowaniu Chromecasta z Winampem/foobarem/iTunes, do wyboru są jedynie usługi osiągalne z przeglądarki, a więc Spotify Web Player lub Google Music. Istnieje sposób na obejście tego ograniczenia w przypadku Spotify - wystarczy zainicjować odtwarzanie przy użyciu smartfona, a później kontrolować je używając desktopowej aplikacji dla Windowsa czy OS X-a.
Jeśli chodzi o platformy mobilne, to sytuacja prezentuje się nieco lepiej. Nieco, ponieważ współpracujących z technologią Cast aplikacji cały czas przybywa, ale nie można powiedzieć o zupełnej dowolności przy wyborze odtwarzacza muzyki czy usługi streamingowej. Niedostępne są w naszym kraju Pandora, iHeartRadio czy Tune.in, ale odsłuchanie odcinków ulubionych podcastów nie powinno być problemem, gdyż przykładowe Pocket Casts doskonale dogaduje się z Chromecastem audio równie dobrze na iOS-ie jak i Androidzie.
Wybierz Chromecast audio, ponieważ...
Jakie są więc korzyści z sięgnięcia po gadżet od Google? Są dokładnie cztery, czyli jakość dźwięku, brak utrudnień, swoboda i wspominana oszczędność energii. Bezpośrednie połączenie Chromecasta z siecią Wi-Fi jest znacznie wydajniejsze od łączności Bluetooth, która najczęściej powoduje kompresję dźwięku oraz stwarza szansę strumieniowania audio także w bezstratnym formacie 96KHz/24bit. Sterowanie odtwarzaniem może odbywać się wszędzie w zasięgu sieci bezprzewodowej, więc nie jesteśmy ograniczeni możliwościami adaptera Bluetooth i na przykład telefon możemy mieć cały czas przy sobie przemieszczając się po mieszkaniu czy budynku, a po wykonaniu polecenia, np. zmiany utworu nasz smartfon nie zużywa energii w trakcie odtwarzania.
Jak widać, zalet Chromecastowi audio nie brakuje, a ja osobiście przekonałem się, co oznacza “przesiadka” z adaptera Bluetooth na produkt Google’a. W większości sytuacji jestem bardziej niż zadowolony, ponieważ dzięki Chromecastowi goszczące u mnie osoby mogą też wygodnie sterować odtwarzaną muzyką podczas spotkania, nawet bez łączenia się z moją siecią bezprzewodową. Dodatkowo, każdy kolejny Chromecast audio umożliwi komfortowe zarządzanie odtwarzaniem na wielu urządzeniach w wielu pomieszczeniach, a obecnie możliwe już jest też stworzenie systemu multi-room, czyli odtwarzanie muzyki jednocześnie w kilku pokojach. To wszystko wymaga jednak zmiany przyzwyczajeń, dlatego znacznie częściej sięgałem po aplikację Muzyka Google i Spotify. Chromecast audio stale działa w trybie gotowości, więc zaledwie dwa tapnięcia dzielą mnie od przełączenia się ze słuchawek na domowy zestaw audio.
Jeżeli nie macie zamiaru porzucić ulubionych aplikacji, której do tej pory nie doczekały się jeszcze obsługi technologii Cast, to Chromecast audio nie będzie sprzętem dla Was. Pozostałym słuchaczom mogę szczerze polecić gadżet od Google, ponieważ w mgnieniu oka można wprowadzić zwykły sprzęt audio, jak (mini)wieża lub (całodomowy) zestaw głośników w erę Internetu Rzeczy. A pod tym hasłem kryje się przede wszystkim wygoda.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu