Na aplikacje zawsze należy uważać. Szczególnie na te, które robią się dziwnie popularne.
Żeby sprawdzić, jakiego celebrytę przypominasz, musisz wydać 20 dolarów. Gradient oszukuje użytkowników
Kojarzycie te wszystkie aplikacje, które korzystają z naszych zdjęć lub kamer i robią ciekawe rzeczy z wizerunkami? Na pewno tak. Pojawiła się tego już cała masa. Swego czasu modna była Prisma, potem przyszedł czas na FaceApp. Oczywiście to wszystko ma krótką żywotność. Ile razy można przerabiać sobie twarz tak, aby wyglądać staro? Albo ile min narobić, abyśmy wyglądali ciekawie jako przedstawiciel płci przeciwnej? Tego typu rozrywki szybko umierają, muszą być zastępowane przez następne. Nic dziwnego, że firmy prześcigają się w pomysłach i wykorzystują czas swojej chwały do maksimum. Tym razem trium wiedzie aplikacja, która pozwala nam sprawdzić, do jakiej gwiazdy jesteśmy podobni. A przynajmniej mniej więcej. Bardzo mniej więcej.
Z Gradient po prostu lepiej nie korzystać
Wszystko zaczęło się od jednej z najsłynniejszych rodzin w Stanach Zjednoczonych. Kim Kardashian, Kourtney Kardashian, Khloe Kardashian i Kylie Jenner wrzuciły na swoje Instagramy zdjęcia, oznaczając przy okazji aplikację. Poinformowały również, że to reklama, co zdecydowanie się ceni. Szkoda tylko, że to reklama czegoś takiego. Szał rozpoczął się błyskawicznie. Twórcy doskonale wiedzieli, komu zapłacić. Ludzie zaczęli apkę ściągać wręcz masowo, a cała masa internetowych gwiazd podrzucała rezultaty swoich przemian, goniąc za trendami.
Gradient znajduje się zarówno w sklepie Androida jak i iOS-a. W obu bazach widać, że aplikacja stała się niezłym viralem. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie marne praktyki firmy. Moim zdaniem sam efekt jest dość marny. Oczywiście porównania są bardzo mocno naciągane, to poziom takiego marnego mema z Fejsa w stylu "Wszystkie Patrycje to krejzolki i bałaganiary, oznacz jakąś Patkę!". Ludziom się to jednak podoba, więc chyba jestem w mniejszości. Moglibyśmy też się czepiać, że to kolejna aplikacja, która bardzo chce mieć dostęp do naszych twarzy. Jest tego coraz więcej, jak tak dalej pójdzie to użytkownicy smatfonów nie będą w stanie się przed tym bronić. To bardzo niepokojąca norma, ale z tego zdaje sobie (a przynajmniej już powinien) każdy, kto Gradienta zainstalował. Problem w tym, że użytkownicy nagle musieli zapłacić za swoje darmowe okresy próbne.
Aplikacja oferuje trzydniowy okres próbny, po którym użytkownicy są zobowiązani do natychmiastowej subskrypcji miesięcznej. Na Andoridzie to koszt 3,99 dolarów na miesiąc lub 19,99 na rok, z kolei na iOS-ie są to 4,99 dolarów na tydzień i 19,99 dolarów na miesiąc. Użytkowników, którzy dali się na to złapać, jest całkiem sporo. A mówimy tu oczywiście tylko o tych, którzy postanowili wylać swoje frustracje na Twitterze. Cała masa na pewno cierpi w milczeniu. Według obliczeń na podstawie Sensor Tower Gradient zarobił już prawdopodobnie 1,1 miliona dolarów. A nie wszystkie okresy próbne się jeszcze zakończyły! Uważajcie na to, co ściągacie. Nie próbujcie za wszelką cenę sprawdzić, jakiego celebrytę przypominacie. W sklepach Androida i iOS-a już teraz zaczęły pojawiać się bliźniaczo podobne apki o innych nazwach, które wyciągają pieniądze w dokładnie ten sam sposób. To zdecydowanie nie jest tego warte. 20 dolarów zawsze lepiej przeznaczyć na jakiś cel z większą korzyścią dla nas. Może po prostu kupcie płytę, film czy jakiś gadżet gwiazdy, którą chcielibyście przypominać? Zdrowiej na tym wyjdziecie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu