Google

Google trzyma Chromecast krótko - nie ma mowy o otwartości i swobodzie, przynajmniej na razie

Jan Rybczyński
Google trzyma Chromecast krótko - nie ma mowy o otwartości i swobodzie, przynajmniej na razie
Reklama

Chromecast to ciekawa propozycja dla posiadaczy telewizorów niewyposażonych w możliwość łączenia się z internetem. Oczywiście małe komputerki z Androi...

Chromecast to ciekawa propozycja dla posiadaczy telewizorów niewyposażonych w możliwość łączenia się z internetem. Oczywiście małe komputerki z Androidem, podłączane do HDMI to żadna nowość, istnieją na rynku od dawna. Jednak Chromecast jest pierwszym produktem znanego producenta w cenie Chińskich no-name'ów. Różnica polega nie tyle na jakości samego sprzętu, ale przede wszystkim na oprogramowaniu, które w przypadku nieznanych producentów jest zwykle niedopracowane i raczej nie można liczyć na regularne aktualizacje. Z drugiej strony Chromecast właśnie za sprawa oprogramowania ma organiczną funkcjonalność.

Reklama

Dla porządku przypomnijmy, że Chromecast po podłączeniu do HDMI w telewizorze pozwala strumieniować wideo i muzykę z internetu. Nie jest to jednak bezpośrednie połączenie między telefonem a telewizorem. Owszem, oglądając film na YouTube możemy wydać polecenie, aby został pokazany na telewizorze, ale Chromecast sam sięgnie do internetu, odnajdzie ten sam film i rozpocznie jego odtwarzanie. Telefon można wówczas nawet wyłączyć i w niczym nie będzie to przeszkadzało. Takie rozwiązanie ma oczywiste zalety - po co obciążać telefon strumieniowaniem wideo, które i tak jest w sieci i można je sięgnąć bezpośrednio stamtąd, z pominięciem kroków pośrednich?


Ale ma też wady - nie wszystko co chcemy zobaczyć znajdziemy w internecie, można by rzec, niestety. Ta teza jest zwłaszcza prawdziwa w stosunku do serwisów obsługiwanych przez Chromecast, czyli YouTube, Netflix, który dodatkowo w Polsce nie jest dostępny, a Google Play - udostępnia u nas na razie tylko książki. Częściowo problem można obejść stosując specjalną wtyczkę do przeglądarki Chrome zainstalowanej na komputerze, która pozwala przesłać dowolną zawartość, ale wciąż jesteśmy ograniczeni do serwisów internetowych.

Na reakcję osób obytych w temacie nie trzeba było długo czekać. Deweloper Koushik Dutta przygotował aplikacje na Androida, która pozwalała strumieniować dowolną treść zapisaną w pamięci telefonu, czy to filmy nagrane telefonem i znajdujące się w galerii, czy pliki skopiowane przez użytkownika do jego pamięci. Aplikacja nosi nazwę AllCast i powstała dzięki inżynierii wstecznej. Dutta miał plany umieścić ją w sklepie Play... ale aktualizacja Chromecast uniemożliwiła jej działanie.


Nie wiadomo czy uniemożliwienie poprawnego działania AllCast było celowe, bo nie wiadomo nawet czy Google ma w planach umożliwienie strumieniowania Chromecast lokalnych multimediów - nigdy nie było oficjalnego oświadczenia w tej sprawie. Wiele wskazuje jednak na to, że taka blokada mogła być celowa, co w praktyce może oznaczać, że Chromecast zawsze będzie odtwarzał tylko materiały umieszczone w sieci. W końcu inne rozwiązania umożliwiające strumieniowanie znane są od dawna i nic nie stało na przeszkodzie aby taką funkcję zaimplementować od samego początku. Nie ukrywam, że byłaby to wielka szkoda i pogrzebanie moich nadziei na tani i solidny sposób strumieniowania multimediów do telewizorów starszych typów, mogący konkurować np. Miracast. Zamiast tego Google zapewne skupi się na nawiązaniu partnerstwa z kolejnymi serwisami oferującymi materiał wideo, takimi jak chociażby Hulu.

Pewną ciekawostką jest fakt, że Google wyrósł z kultury hakerskiej i wiele się mówi o tym, że część produktów jest robiona przez geeków dla geeków i dlatego czasem nie odnoszą sukcesów wśród zwykłych użytkowników, jak chociażby Google Wave, a jednocześnie Google coraz mocniej stawia na podejście sprzęt plus oprogramowanie. Wystarczy wymienić urządzenia z serii Nexus, Chromebook Pixel i teraz Chromecast, który dodatkowo okraszony jest odpowiednią kontrolą i zamknięciem się przed niechcianymi modyfikacjami. Takie podejście ma swoje zalety, co najdobitniej udowodnił Apple, ale nie jestem pewien czy to pasuje do wizerunku firmy z Mountain View.

Reklama

Rozwiązaniem może być zrootowanie urządzenia, o czym traktował wpis gościnny na AntyWeb. Mimo wszystko konieczność hakowania zabija sens kupowania markowego urządzenia, zamiast chińskiego odpowiednika pozbawionego ograniczeń.

Artykuł powstał w oparciu o informacje z The Verge.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama