Google

Google Terminal – Teorii spiskowej ciąg dalszy

Grzegorz Ułan

Ci z Was, którzy śledzili moje dotychczasowe wpisy...

27

Blisko dwa lata temu dzieliłem się z Wami swoją wizją rozmowy, towarzyszącej rozwojowi usług największego potentata internetowego na świecie. Przedstawiłem to w dość ubarwionej przeze mnie formie, ale co nam pozostało, prócz takiego podejścia. Jak było, jest i będzie naprawdę, nigdy się nie dowiemy....

Blisko dwa lata temu dzieliłem się z Wami swoją wizją rozmowy, towarzyszącej rozwojowi usług największego potentata internetowego na świecie. Przedstawiłem to w dość ubarwionej przeze mnie formie, ale co nam pozostało, prócz takiego podejścia. Jak było, jest i będzie naprawdę, nigdy się nie dowiemy. Od tego czasu minęło już sporo czasu i też trochę nowego się wydarzyło, postanowiłem uaktualnić ten dialog o kolejne wydarzenia, których byliśmy świadkami. Dla przypomnienia przytaczam poprzednią rozmowę. Nowa rozpoczyna się od 2012 roku.

Jak spojrzymy globalnie i z perspektywy czasu na to, co wyprawia Google, daleko będziemy od klasyfikacji wniosków z tego idących, jako teorii spiskowej. Kiedy Larry Page oraz Sergej Brin w 1996, w garażowych warunkach, wdrażali swój życiowy projekt, wyszukiwarki internetowej, zapewne sami wtedy nie przypuszczali jak bardzo ich pomysł rozwinie się w przyszłości. Spójrzmy jak mogło to wyglądać. Zbieżność inicjałów przypadkowa:)

2000

LP - Sergej, dobra skatalogowaliśmy już cały internet, miliony ludzi wyszukują każdego dnia u nas miliardy informacji. Czas zacząć zarabiać na nich.
SB - Fakt, wypaliło, ale zróbmy coś mało inwazyjnego, bo się wkurzą, odejdą i zapomną. Szukajkę mamy w czystym tekście, wrzućmy obok takie same tekstowe reklamy, nawet nie zauważą różnicy, będą klikać:).
LP - Genialne:)

2003

SB - Larry, a może i im byśmy dali też zarobić?
LP - Jak to?
SB - No wiesz, odkąd zarabiamy na nich krocie, bardzo ich polubiłem.
LP - No ok, też ich lubię, ale do czego zmierzasz?
SB - Dajmy im też zarobić, polubią i nas.
LP - Masz łeb Sergej, niech sobie wrzucają nasze reklamy na swoje strony, coś tam im odpalimy. Napędzą nam nowe biznesy:)

2004

LP - Sergej, wczoraj nie mogłem zasnąć.
SB - Smuteczek. Co się stało?
LP - Tak się fajnie wszystko kręci, ale zapomnieliśmy o czymś.
SB - O czym?
LP - O kim, o tych milionach klikaczy. Jak oni się obrażą, cały biznes nam padnie.
SB - Uczuciowy z ciebie facet. Ale masz rację, dajmy im coś co ich zaszokuje. Mają teraz jakieś tam skrzyneczki po kilka MB. Mamy tam jakieś zapasy, puścimy im emaila, na początek dajmy na to 1GB i niech powoli rośnie w zależności jak będą korzystać z tego. Jeden mniej wykorzysta, drugi więcej:)
LP - A jak wszyscy będą chcieli od razu skorzystać?
SB - To dajmy jakiejś grupie, wprowadźmy zaproszenia, będziemy to mieli pod kontrolą
LP - Świetne!

2006

LP - Zieew
SB - Co tam?
LP - Tak sobie myślę, nic się nie dzieje. Kasa leci, ludziska się zabijają o zaproszenia. Wczoraj oglądałem w końcu tego Terminatora trójkę, Ty widziałeś?
SB - Tak, przerażasz mnie... Skynet, tak?
LP - Oj. Nie musi być kontrola nad całym światem od razu. Ale weźmy do siebie tylko tych klikaczy.
SB - No to dajmy im za darmo pakiet biurowy, Google Docs i Google Drive. Utrzemy tym nosa MS przy okazji.
LP - Google Drive?
SB - No taki luźny pomysł, by trzymali swoje ważne dane na naszych dyskach. Wiesz, często formatują te swoje maszynki, niech synchronizują po formacie te dane z naszych dysków.
LP - Powoli, najpierw ten pakiet biurowy, zobaczymy co się będzie działo.
SB - Ok, dorzućmy jeszcze coś do zdjęć i filmów. Lubią to.
LP - Masz rację. Jak się nazywał ten koleś od dziwnych obrazów, co się sprzedają za grube miliony, na P?, jak ja:)
SB - Pablo Picasso?
LP - O!, zrób coś o podobnej nazwie.
SB - A filmy?
LP - Kupimy coś, YT mi się podoba. Pomyślę o tym jutro. Skynet, skynet...
SB - Chodź na drina jakiegoś lepiej:)

2009

LP - Sergej, a jakby ich skumać razem? No wiesz łatwiej kierować grupą ludzi, niż pojedynczymi ludkami.
SB - No tak, niech się integrują, damy im coś fajnego do wspólnej, grupowej wymiany informacji w czasie rzeczywistym.
LP - Świetna myśl, ale puśćmy też na zaproszenia, z pocztą wypaliło to nieźle:)
SB - Ok:), a kojarzysz Twittera, dajmy im też coś podobnego, buzza jakiegoś. Wiesz coby pojedyncze ludki mogły się dzielić czymś tam co sobie zobaczą, pomyślą:)
LP - Działaj:). Pomyśl też nad jakimś systemem operacyjnym, coby to skumać wszystko w jedno.
SB - Spoko, już chłopaki pracują nad tym.

2010

SB - Larry, nie wypaliło.
LP - Nawet mi nie mów.
SB - No tak, ludzie się w tym nie kumają, raczej się wkurzają na powolność i jakieś tam inne inwektywy nam puszczają, zamknijmy to.
LP - A to drugie buja się jakoś?
SB - Tak, ale też bez szału...
LP - Zejdę zaraz. A system?
SB - Rozwija się. Myślę nad czymś innym jeszcze, coś co przebije fejsa. Wykorzystamy jego minusy i wprowadzimy plusa.
LP - Ok, nie zawiedź mnie tym razem.
SB - Potrzebujemy jednak współpracy z dostawcami usług internetowych. Niech to się szybciej ładuje, my nie wyrabiamy ze swoimi mocami przerobowymi.
LP - Zostaw to mnie. Rozmawiam już z Go Daddy, w przyszłym roku dodadzą do swoich serwerów Apache nasz moduł optymalizacji ruchu mod_pagespeed. Rozmawiam też z dostawcami e-usług w celu wdrożenia naszego protokołu SPDY, będzie wszystko hulać, nie martw się.
SB - A co z drugą stroną, odbiorcami?
LP - Przepuścimy ich przez nasz PSS.

2011

SB - Mam już wszystko gotowe, cały serwis, interfejs. Wszystko co stworzyliśmy do tej pory, ujednolicimy teraz wizualnie, zintegrujemy i wypuszczamy.
LP - Wspaniale, upieram się nadal przy swoim, puść to na zaproszenia, teraz zadziała znowu.
SB - Ok. Powiedz, czemu puściłeś Erica ze stanowiska?
LP - Nie mogliśmy dojść do porozumienia w kwestii Google Drive. Dasz wiarę? Uważał, że mój pomysł nie wypali. Nie wiem czy Ci mówiłem, uruchomiłem z powrotem ten projekt:)
SB - Skynet, skynet...
LP - Oj, już dojrzałem trochę. Podmienimy im tylko te maszynki na nasze terminale:)

P.S.

Taka mała dygresja na koniec, Google Drive powraca:):

- http://news.ycombinator.com/item?id=2948092
- http://codereview.chromium.org/7819004/

Ciąg dalszy...

2012

SB - Jak tam te twoje maszynki działają?
LP - Google Drive uruchomione, plusik śmiga jak ta lala, wprawdzie na razie tylko u nas, ale fejsik też tak zaczynał, rozlejemy to na świat razem z Chromebookami.
SB - Ta..., no nie mów, że kupują tę naszą darmową przeglądarkę?
LP - Ty cały czas, że to tylko przeglądarka, mam na to koncepcje, dołożę parę pikseli i będą się o to zabijać.
SB - Dobra, dobra, nie raz tak mówiłeś, jak chcesz to ogarnąć? Dogadałeś się w końcu z Go Daddy?
LP - Dupa tam z tatusiem, zrobimy to bez pośredników. Będziemy ich mieli wszystkich u siebie. Gadałem z Barakiem, pozwolił nam na budowę własnej infrastruktury.
SB - No to frugo.
LP - Nie, fiber, jakie frugo?
SB - A nie, nic, tak się mówi. Powiedz lepiej, co chciał w zamian.
LP - Nie powiem...
SB - Nie bądź dzieckiem, zrozumiem.
LP - Chcę też umożliwienia dostępu do rozmów na toku...
SB - O cholercia... Nie możemy, możemy tylko skanować ich mejle, łyknęli to jako konieczność dopasowania reklam.
LP - Mam pewną koncepcję, spójrz na to właśnie przez pryzmat tych mejli, zintegrujemy to wszystko w jedno. Chcieli jednego komunikatora, będą mieli to wszystko w skrzynce email, a wiadomości z toka wrzucimy do folderu wysłane w giemejlu.
SP - Znowu mnie przerażasz, a jak spytają, po co w zasadzie mają tam lądować?
LP - Nie spytają, uznają, że tak ma być, by dobrze to działało, to w końcu będzie ich miejsce spotkań.

2013

SB - Coś ty taki blady? Znowu ci ugrzązł w gardle ten odgryziony kawałek jabłka?
LP - Nie, andek ma się dobrze, ale wypłynęło...
SB - Co wypłynęło? No mów żesz, gulnij sobie tajgera i mów.
LP - Jakiś koleś z nasa beknął, że mają otwarty dostęp do danych naszych użytkowników.
SB - O kurdeczka... Z nasa? No nie mów, że o nich też wiedzą, to już możemy się pakować w ten kosmos.
LP - Oj, nsa, też taki grubas, siedzi w tym pokoiku na dole.
SB - Spoko, powiedz im, że nie mają otwartego dostępu tylko zamknięty.
LP - Co to za różnica?
SB - Nie wiem, ale lepiej brzmi.
LP - Masz łeb... W międzyczasie zamknąłem ridera, w sumie tak samo im to wytłumaczyłem.
SB - To znaczy jak?
LB - Że nie potrzebują tak konsumować treści w necie, tylko inaczej.
SB - To znaczy jak?
LB - Inaczej.
SB - Znaczy, tak jak my chcemy?
LB - Inaczej.
SB - Ech, kiedyś ci się to odbije czkawką. Ty wiesz, że ten twój skynet może się nie udać, tego fibera nie damy rady upchnąć na całym świecie. Dasz wiarę, że jeszcze nie wszędzie jest w ogóle dostęp do internetu?
LB - No wiem, właśnie wypuściłem balony z darmowym internetem, będziemy wszędzie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Google