Google

Były pracownik Mozilli brutalnie oskarża Google o sabotaż

Jakub Szczęsny
Były pracownik Mozilli brutalnie oskarża Google o sabotaż
Reklama

To nie pierwszy raz, gdy Google nazywa się sabotażystą. Wcześniej pisaliśmy dla Was o tym, że jeden z pracowników Microsoftu tak określał działania giganta w kontekście produktu Edge, który ostatnio przeszedł gruntowną przebudowę zwracając się ku silnikowi Chromium. Tym razem zastrzeżenia co do działań Google ma były pracownik Mozilli.

Jonathan Nightingale, wcześniej bardzo mocno związany z Firefoksem były pracownik Mozilli publicznie oskarżył Google o sabotowanie konkurencyjnego produktu. Specjalista otwarcie stwierdził, że Google przez lata stosowało praktyki, które powodowały, że Chrome zasadniczo "podbierał" możliwą do zagospodarowania popularność Firefoksowi.

Reklama

Firefox reklamował się w wyszukiwarce Google (co jest działaniem bardzo zrozumiałym), jednak według jego słów, konkurent miał zadbać o to, by propozycje dotyczące Chrome wyświetlały się obok... Firefoksa. Co więcej, niektóre produkty należące do Google takie jak Google Docs oraz Gmail raz na jakiś czas działały gorzej niż na Chrome. Użytkownicy skarżyli się na problemy z wydajnością lub niedziałającymi niektórymi funkcjami. Mozilla miała poczytać te incydenty jako intencjonalne działania Google na rzecz wykorzystania uprzywilejowanej pozycji na rynku.


Gdy Mozilla komunikowała się z Google w sprawie tych "incydentów", za każdym razem gigant stwierdzał, że było to działanie przypadkowe i odpowiednie poprawki zostaną wdrożone w najbliższym czasie. Nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby nie fakt, że takich wypadków było całe mnóstwo - zasadniczo poddając w wątpliwość kompetencje inżynierów Google. Tym samym, Nightingale uważa, że przez te problemy Firefox stracił wielu użytkowników na rzecz Chrome.

To nie pierwsze takie oskarżenia w stosunku do Google

Mozilla już wcześniej narzekała na Google - kiedy YouTube przeszedł na Polymer, okazało się, że działa zauważalnie gorzej na Microsoft Edge oraz Firefoksie. Wszystko dlatego, że Google zdecydowało się wykorzystać bibliotekę JavaScript, która nie jest wspierana ani w produkcie Mozilli ani w przeglądarce Microsoftu. Natomiast Chrome już tego problemu nie miał.

O Google niekorzystnie wypowiadał się także pracownik Microsoftu - jak napisałem w swoim wcześniejszym tekście:

Reklama

Jak podaje były inżynier pracujący w projekcie Microsoft Edge, powód był zupełnie inny. Użytkownicy przeglądarki Microsoftu (których nie było wielu) często narzekali na to, że niektóre rozwiązania Google (webaplikacje) nie działały odpowiednio na Edge. Twórcy programu mieli więc non-stop ręce pełne roboty w kontekście dostosowywania EdgeHTML do tego, aby współpracował ze wszystkimi usługami Google. Sytuacja miała przeciągać się w czasie i gdy już wydawało się, że „wszystko jest w porządku”, do ekosystemu Mountain View „wjeżdżały” kolejne zmiany psujące ich funkcjonalność na innych przeglądarkach, nie tylko na Microsoft Edge.

Oczywiście, Google to niezależna firma i może robić co chce ze swoimi usługami dostępnymi w przeglądarce. Z drugiej strony jednak, gdyby potwierdzono złe intencje giganta – ten najpewniej zostałby oskarżony o praktyki monopolistyczne – po to, aby promować przeglądarki pracujące na projekcie Chromium. Warto dodać, że Firefox ma mieć podobne problemy z usługami Google. Opera, która bazuje na Chromium nie narzeka na psujące się webaplikacje oraz strony z Mountain View.

Reklama

Zobacz również: Czy Google sabotowało Microsoft Edge?

Na Google więc sypią się gromy - biorąc pod uwagę to, że to nie pierwsze tego typu głosy, można dojść do wniosku, że coś rzeczywiście jest na rzeczy. Tym bardziej, że Chrome ma bardzo uprzywilejowaną pozycję na rynku przeglądarek i nic nie wskazuje na to, by to miało się zmienić. Pytanie tylko, co dalej stanie się z tymi oskarżeniami: czy Google powinno obawiać się ewentualnych, nowych sankcji związanych z praktykami monopolistycznymi?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama