W ciągu kilkunastu lat Google przekształciło się z firmy "garażowej" w jednego z największych graczy na rynku nowych technologii, jednocześnie jedną z...
W ciągu kilkunastu lat Google przekształciło się z firmy "garażowej" w jednego z największych graczy na rynku nowych technologii, jednocześnie jedną z najpotężniejszych korporacji na naszym globie. W tym czasie do wyszukiwarki dołączyły systemy operacyjne, sieć społecznościowa, cały pakiet usług, doszło do przejęcia wielu firm. I niby wszystko jest ok, gigant rozwija się dynamicznie, ale… no właśnie, pojawiło się pewne „ale”.
Część z Was zapewne domyśla się już, że tekst poświęcę m.in. zaprezentowanym wczoraj wynikom finansowym korporacji z Mountain View. Wynikom świetnym, godnym pozazdroszczenia i jednocześnie rozczarowującym. Przynajmniej z punktu widzenia inwestorów. Na początek kilka liczb. Czysty zysk internetowego giganta wyniósł w pierwszym kwartale 2014 roku 3,45 mld dolarów, a to oznacza wzrost o 3% w porównaniu do wyniku z analogicznego okresu roku 2013. Przychody wzrosły aż o 19% do poziomu 15,42 mld dolarów. Wzrosła liczba płatnych klików (i to znacznie), ale jednocześnie spadła ich średnia cena (co nie jest niczym nadzwyczajnym – ten proces obserwujemy od dłuższego czasu). Nie będzie też żadnym zaskoczeniem stwierdzenie, że Google reklamą stoi i to z tego źródła pochodzi zdecydowana większość przychodów. Pisząc krótko: nie jest źle, słupki rosną.
Słupki może i rosną, ale za słabo. Przynajmniej tak stwierdzili inwestorzy. Wczoraj akcje Google potaniały o kilka procent (ostatecznie o ponad 3, w pewnym momencie było to nawet 6%). Skąd to niezadowolenie? Po pierwsze oczekiwano większych przychodów – nie wspomnianych 15,42 mld, lecz 15,52 mld dolarów. Dla większości osób różnica niewielka, w biznesie świat postrzegany jest inaczej. Jest też drugi powód: wzrost kosztów – firma wydała na swoją działalność więcej, niż prognozowano. I to w zasadzie wystarczyło do przeceny.
Na przestrzeni ostatnich kilku lat Google stało się naprawdę agresywnym graczem. Może to tylko moja opinia, ale korporacja przestała być "internetowym biznesikiem" stworzonym przez dwóch sympatycznych facetów (przynajmniej takie sprawiają wrażenie), a stała się gigantem rozdającym karty w sektorze IT. Drapieżnym, gotowym na starcie z konkurencją, przejmującym inicjatywę w tych pojedynkach i skrupulatnie powiększającym swoje imperium. Jasne, że wcześniej nie działali charytatywnie i nie robili tego dla zabawy, ale obraz ich funkcjonowania był chyba inny: bardziej łagodny, przyjazny. Teraz mamy przed sobą twór, który wkrada się do naszego życia na wiele sposobów i cały czas ma apetyt na więcej.
Firma uniezależnia się od wyszukiwarki, przez rozwijanie nowych pomysłów lub przejęcia dywersyfikuje swój biznes, przy tym przyciąga do siebie inne firmy i zacieśnia współpracę. Pojawia się na nowych rynkach, w nowych branżach, zapewnia sobie osłonę patentową. Niedawno pozbyła się Motoroli, która (niewykorzystywana) stanowiła kulę u nogi. Korporacja wyszła przy tym na swoje i trochę namieszała w komórkowym biznesie, ułatwiając Lenovo stworzenie przeciwwagi dla Samsunga. Inwestują w inteligentne domy, drony, technologie ubieralne, medycynę i wiele innych sektorów gospodarki czy nauki. Słowem: rosną jak na drożdżach i nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie coś miało przerwać ten wzrost, zagrozić im w jakikolwiek sposób, poważnie ograniczyć wpływy i zyski. Mimo to…
Mimo to nadal patrzymy na firmę giełdową. Korporacja może się rozwijać w fenomenalny sposób, realizować strategię, która nie śniła się filozofom, wywoływać gromkie "wow" albo pomruki zaniepokojenia (ze względu na wielkie wpływy), pojawiać się każdego dnia w mediach na całym świecie. Jednak ostatecznie musi w raporcie kwartalnym zaprezentować takie wyniki, jakich życzą sobie akcjonariusze. Mają być nie tylko bardzo dobre, ale też lepsze od poprzednich. Firma ma cały czas rosnąć, zarabiać coraz więcej i dowozić do mety satysfakcjonujące rezultaty. Część inwestorów zdecydowanie bardziej interesuje różnica między prognozowanymi przychodami a tymi rzeczywistymi, niż to, że Google może za dekadę towarzyszyć większości mieszkańców planety od ich pobudki do… kolejnej pobudki.
Reakcja giełdy jakoś mnie nie dziwi, bo jej bat czują na plecach wszyscy giganci z tego biznesu. Albo inaczej: wszystkie firmy notowane na giełdzie. Samsung z niepokojem myśli o sprzedaży kolejnych flagowców, Apple stoi pod ścianą i jest niejako zmuszane do wprowadzania następnych produktów, Microsoft zmienia swój model biznesowy, by ostatecznie więcej zarabiać i… zadowalać akcjonariuszy. Pod tym względem Google nie różni się od konkurencji i nadal w jakimś stopniu działa pod presją.
Źródło grafiki: technorati.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu