Google

Taką sygnalizację świetlną byś polubił. Co ma z nią wspólnego Google?

Jakub Szczęsny
Taką sygnalizację świetlną byś polubił. Co ma z nią wspólnego Google?
Reklama

Seattle to jedno z kilkunastu miast na całym świecie, które wykorzystują dane z Google Maps, aby nieco zoptymalizować sygnalizację świetlną i zmniejszyć emisję spalin z samochodów. Nie jest tajemnicą fakt, iż konieczność ponownego pokonania oporów toczenia przez auto jest zabójcza dla niskiego spalania paliwa - Google pomaga w unikaniu tego.

Obok Seattle, w projekcie Green Light od Google uczestniczą także Dżakarta i Hamburg. To właśnie tam sztuczna inteligencja Google analizuje dane użytkowników Google Maps, a algorytmy obliczają jakie zmiany mogłyby nieco zoptymalizować cykle świateł na skrzyżowaniach. Wstępne wyliczenia dla Seattle mówią, że takie zmiany mogą skrócić postoje pojazdów o 30% i zmniejszyć emisje spalin o 10%. Zarówno środowisko naturalne, jak i portfele kierowców oszczędzających paliwo pieją z zachwytu. Oczywiście nie tylko posiadacze aut spalinowych docenią ów fakt: elektryki - co oczywiste - również poddają się korzystnej arytmetyce wynikającej ze stosowania sygnalizacji wspartej przez AI.

Reklama

Warto dodać, że wszystko to dzieje się przy okazji szerzej zakrojonej akcji działalności Google na rzecz środowiska. Gigant rozszerza funkcję oszczędnego wyznaczania tras w Mapach Google, kierując kierowców na mniej zatłoczone, bardziej optymalne dla spalania trasy. Eksperci mówią wprost: to spory wachlarz potrzebnych i dobrych działań ze strony Mountain View, ale niektórzy nie szczędzą im krytyki za nieprawidłowe obliczenia emisji zanieczyszczeń w odniesieniu np. do lotów prezentowanych również w Mapach. Użytkownicy mogą dowiedzieć się tam, jak dużo m. in. CO2 zostanie wyemitowane do atmosfery na trasie przelotu między konkretnymi miejscami. Branża lotnicza twierdzi, że owe wyliczenia bazują na niekorzystnych, wypaczających problem przelicznikach.

Opracowywany przez Google Research projekt Green Light wykorzystujący AI do optymalizacji sygnalizacji świetlnej zdobywa w branży pozytywne opinie. Nie wymaga stawiania nowej infrastruktury i jej bardzo kosztownej modernizacji. Tym samym opisuje się go jako relatywnie tanie rozwiązanie pozwalające na uzyskanie wymiernych efektów w zakresie ochrony środowiska poprzez mniejszą emisję zanieczyszczeń i oszczędność energii. Jednak niektórzy uważają, że potrzebne są bardziej zaawansowane projekty oparte na AI, które będą działać w czasie rzeczywistym.

Wiele mówi się m. in. o systemach opartych na kamerach uwzględniających m. in. ruch pieszych, a także o bazowaniu na danych pogodowych. Google natomiast twierdzi, że jego rozwiązanie jest lepsze: pulpit kontrolny, do którego logują się zarządcy infrastruktury drogowej wyświetla sugestie dla konkretnych skrzyżowań, a ostatecznych korekt (np. co tydzień lub dwa) dokonują ludzie i to oni ostatecznie decydują o tym, do czego warto się dostosować. Miasta dzięki temu nie muszą robić więcej, niż wcześniej - Google zdejmuje z nich nawet takie rzeczy, jak gromadzenie danych.

Nie wszędzie projekt działa równie dobrze, ale Google nie zwalnia tempa

Projekt Green Light w oczach miast, które go wprowadziły jest istotnym sukcesem. Ale nie wszędzie działa równie dobrze - są takie miasta, w których oszczędności są nieco mniejsze. Powody są różne - przeważnie chodzi o taki stopień skomplikowania infrastruktury, który nie poddaje się zbyt dobrze próbom optymalizacji ruchu na "światłach". Takie miasta zwyczajnie potrzebują bardziej zaawansowanych rozwiązań.

Za to Google planuje dalej rozwijać projekt i udowadniać jego skuteczność na większą skalę. Zmniejszenie emisji zanieczyszczeń jest zdecydowanie tego warte: tym bardziej, że Green Light nie jest projektem, który wymaga technologicznej ekwilibrystyki. Tak na dobrą sprawę korzysta on z rzeczy, które mamy "tu i teraz". I nie wymaga wiele więcej.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama