Wiele osób pewnie pogrzebało już Google Glass. Pisaliśmy niedawno, że sprzedaż tego produktu zostaje wstrzymana, że następuje reorganizacja projektu, ...

Wiele osób pewnie pogrzebało już Google Glass. Pisaliśmy niedawno, że sprzedaż tego produktu zostaje wstrzymana, że następuje reorganizacja projektu, korporacja z Mountain View zmienia swoje podejście do okularów. W oparciu o te informacje można dojść do wniosku, że to koniec. Tymczasem pojawiają się wieści, z których wynika, że definitywne przekreślanie tego projektu może być przedwczesne.
Kilka tygodni temu pisałem o zmianach, jakie Google zafundowało swoim okularom:
Oto korporacja poinformowała, iż Glass przestanie funkcjonować jako projekt badawczy w ramach Google X, program Explorer zostanie zamknięty, sprzedaż okularów skończy się 20 stycznia. Jednocześnie poinformowano, że zespół pracujący nad okularami nie będzie rozwiązany. Co więcej, przekształci się w osobną komórkę, na jego czele stanie Tony Fadell (szef Nesta), a zadaniem będzie dopracowanie produktu i wypuszczenie go na rynek konsumencki. Na masową skalę.
Przekaz niby jasny, ale różnie go interpretowano - nie brakowało opinii, iż to koniec Glass. Korporacja z Mountain View miała wygasić projekt, by nie pompować w niego kolejnych milionów dolarów. Stać ich na takie eksperymenty, ale to nie oznacza, że można lekką ręką wydawać kasę na produkt, o którym już teraz wiadomo, że nie podbije rynku. Doszło nawet do tego, że jeden z top menedżerów firmy stwierdził, iż po okularach spodziewano się więcej. Przy okazji wypłynęła informacja, z której wynikało, że okulary nie ujrzałyby światła dziennego, gdyby nie naciski Sergey'a Brina. Twórcy wiedzieli, że jest za wcześnie, ale współzałożyciel Google postanowił szybko odkryć karty. A efekt taki, że trzeba zwijać biznes - pośpiech nie popłacił. Rzeczywiście nie ma już o czym mówić?
W poprzednim wpisie zwracałem uwagę na fakt, iż pieczę nad tym projektem sprawuje teraz Tony Fadell. Człowiek najpierw pracował w Apple, potem tworzył własny biznes, firmę Nest, którą za kilka miliardów dolarów kupiło Google. Jeśli wierzyć przeciekom z branży, to Fadell nie jest jedynie figurantem, osobą dostawianą do projektu Glass po to, by wyciszyć buczenie krytyków na czas wygaszania projektu - on podobno ma tchnąć w pomysł nowe życie i dostarczyć na rynek gotowy produkt.
Fadell zamierza ponoć wystartować od zera. I cel będzie jasny: stworzenie urządzenia, które trafi do sprzedaży, będzie atrakcyjne i sprzeda się w dużej liczbie. Dla wspomnianego menedżera nie jest to pierwsze zadanie tego typu. Należy podkreślić, że Fadell nie zamierza robić takich podchodów, jak jego poprzednicy pracujący nad Glass - nie będzie beta testów, programu Explorer, zbierania opinii czy opracowywania produktu połączonego z jego sprzedażą: na rynek ma trafić w pełni funkcjonalny, gotowy sprzęt. A jeżeli nie uda się go stworzyć, to program zostanie ostatecznie zamknięty. Brzmi jak plan? Trudno zaprzeczyć, że przedstawia się to znacznie lepiej, niż wcześniej prezentowane podejście korporacji z Mountain View.
Pisząc krótko: Google doczekało się egzekutora, którego wcześniej im brakowało. Nie tylko w projekcie Glass. Przekonamy się, jak daleko tym razem uda się zajść z okularami, które miały zmienić oblicze elektroniki użytkowej.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu