Apple

Szpiegowanie AirTagiem będzie trudniejsze. Duża zmiana w Androidzie

Krzysztof Rojek
Szpiegowanie AirTagiem będzie trudniejsze. Duża zmiana w Androidzie
Reklama

Google w końcu rozwiązuje problem ze szpiegowaniem ludzi za pomocą AirTagów. Lepiej późno, niż wcale.

AirTagi to urządzenia niezwykle użyteczne. Raz po raz słyszymy, że dzięki nim udało się udaremnić zuchwałą kradzież, albo - tak jak ostatnio - odzyskać zgubiony przez linie lotnicze bagaż. Jednocześnie jednak AirTagi to też narzędzie, które może wyrządzić dużo złego. Dlaczego? Ponieważ są małe, łatwo je ukryć, a ich umiejętności śledzenia są wręcz fenomenalne. Bardzo szybko po ich wprowadzeniu na rynek zaczęto je przerabiać w taki sposób, by np. nie wydawały dźwięku, co dodatkowo utrudnia ich wykrycie przez potencjalną ofiarę.

Reklama

Apple zaadresowało ten problem aktualizacją oprogramowania w iPhone'ach, dzięki czemu użytkownicy tych smartfonów dostają notyfikację, jeżeli w ich pobliżu przez dłuższy czas znajduje się AirTag nie należący do nich. Jednocześnie jednak, pomimo, że Apple ma chociażby ponad połowę udziału w rynku amerykańskim, w innych krajach stanowi mniejszość. Użytkowników Androida można było więc bez przeszkód śledzić AirTagami. Aż do teraz.

Google w końcu rozwiązuje problem szpiegowania AirTagami

Google jak zapowiedziało, tak zrobiło. Od teraz we wszystkich Androidach od 6 w górę w opcjach pojawi się zakładka "Znajdowanie nieznanych lokalizatorów". Takie opcje pojawiają się już na pierwszych urządzeniach od Google i Samsunga. Tam, w opcjach w zakładce "Bezpieczeństwo" możemy zaznaczyć, że chcemy otrzymywać alerty, jeżeli nieznany tracker będzie z nami podróżował, a także - przeprowadzić manualny skan otoczenia, jeżeli obawiamy się, że jesteśmy śledzeni.

Źródło: Depositphotos

Co więc, jeżeli faktycznie będziemy śledzeni za pomocą AirTaga? W takim wypadku otrzymamy powiadomienie na ekranie głównym, że wykryto nieznany tracker. Jeżeli na nie klikniemy, wyświetli nam się mapa z trasą naszej ostatniej podróży (co może nam pomóc ustalić, gdzie tracker został nam podrzucony. Dostaniemy też zestaw instrukcji, co zrobić, żeby zadbać o swoje bezpieczeństwo.

Przede wszystkim Google pozwoli nam zdalnie odpalić dźwięk w trackerze, więc o ile nie został on specjalnie zmodyfikowany, będziemy mogli go w łatwy sposób zlokalizować. Jeżeli natomiast nie wydaje od dźwięku, to już sama notyfikacja daje nam do zrozumienia, że powinniśmy skontaktować się np. z lokalnym oddziałem policji. Dostajemy też informację, że w takim wypadku warto zrobić screenshot mapy, ponieważ notyfikacje o trackerach wygasają po 48 godzinach. Google prezentuje też informację o tym, w jaki sposób unieszkodliwić urządzenie śledzące, wyciągając z niego baterię.

Naturalnie, jeżeli jesteśmy śledzeni, nie powinniśmy się udawać do miejsc, które często odwiedzamy, jak mieszkanie czy praca. Jeżeli ktoś chce nas śledzić, zdecydowanie ma do tego powód, więc zdecydowanie nie powinniśmy przekazywać właścicielom trackera takich informacji. Wręcz przeciwnie, dobrze jest się udać w jakieś kompletnie oddalone miejsce i tam dopiero zdemontować AirTaga, by dodatkowo zmylić "pościg".

Źródło: Depositphotos

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama