Amazfit coraz mocniej rozpycha się na rynku inteligentnych zegarków oferując coraz to bardziej zaawansowane modele. Wydawało się, że najnowszy T-Rex 3 Pro będzie hitem, ale póki co trapią go liczne problemy wieku dziecięcego.

Inteligentne zegarki sportowe cieszą się coraz większą popularnością. Nie tylko dlatego, że chętniej się dzisiaj ruszamy, ale również dzięki temu, że oferują wiele funkcji smart, które po prostu ułatwiają życie. Dlatego właśnie Amazfit T-Rex 3 Pro wzbudza sporo emocji, bo na papierze oferuje rozwiązania dostępne tylko w znacznie droższych modelach takich producentów jak Garmin czy Apple. Niestety wygląda na to, że musi jeszcze nieco nadrobić w kwestii oprogramowania.
Amazfit T-Rex 3 Pro czerpie od najlepszych
Nie chce być tutaj wcale złośliwy. Na rynku potrzebna jest nam konkurencja, szczególnie gdy taki Garmin z cenami Fenixa 8 Pro odleciał już nieco w kosmos. Amazfit T-Rex 3 Pro miał zaoferować niemal to samo w znacznie niższej kwocie, która w Polsce wynosi obecnie 1699 złotych. W tej cenie dostajemy nie tylko tytanową obudowę z szafirowym szkłem, ale też śledzenie ponad 180 aktywności sportowych, nowoczesny czujnik tętna i natlenienia krwi, jasny ekran AMOLED (3000 nitów), a nawet wbudowaną latarkę LED. Ta ostatnia może wydawać się błahostką, ale to jedna z moich ulubionych funkcji w zegarkach Garmina, której do tej pory zawsze brakowało u konkurencji.
T-Rex 3 Pro dorzuca też między innymi głośnik i mikrofon do prowadzenia rozmów telefonicznych (tylko w zasięgu Bluetooth smartfona), 25 dni czasu pracy na baterii oraz wbudowane mapy z możliwością kreślenia trasy offline. W zasadzie ciężko wskazać funkcję, której brakowałoby w tym modelu, bo mamy przecież nawet płatności Zepp Pay. Dostępna jest też obsługa dodatkowych aplikacji jak Komoot czy Strava, a w zasadzie jedyne czego brakuje to aplikacja muzyczna pokroju Spotify czy YouTube Music. Amazift jest już zatem bardzo blisko topowych rozwiązań na rynku, oferując je nadal w atrakcyjnej cenie. Niestety nie ma róży bez kolców...
T-Rex 3 Pro w praktyce pozostawia wiele do życzenia
Patrząc na specyfikację topowego modelu od Amazfita byłem naprawdę pod sporym wrażeniem. Dlatego zaczął przeglądać testy tego modelu, które pojawiły się w sieci w ostatnich kilku dniach. I niestety mój zapał bardzo szybko przygasł. DC Rainmaker również sporo sobie obiecywał po tym modelu, ale pierwsze testy nie są zbyt pozytywne. Największa bolączka T-Rexa 3 Pro to niestety oprogramowanie. Wygląda na to, że producent za bardzo pośpieszył się z premierą. Fakt, zdarza się to nawet najlepszym, bo wszyscy pamiętamy jakie problemy miał na początku Fenix 8, ale tutaj poszło to chyba jednak jeszcze o krok za daleko.
Wiele funkcji związanych z nawigacją i obsługą map działa źle. Począwszy od wyznaczania tras, które często prowadzą drogami szybkiego ruchu (gdzie poruszanie się pieszo czy rowerem jest zabronione), przez ogólne problemy ze zmianą kursu czy przeliczeniem trasy, które zazwyczaj kończą się błędem. To wydawałoby się podstawowa funkcjonalność, choć warto dodać, że przeliczanie trasy offline do tej pory dostępne było tylko u Garmina. Niezbyt wysokiej jakości jest też mikrofon i głośnik, co utrudnia prowadzenie rozmów. Wygląda więc na to, że przed Amazfitem jeszcze długa droga, choć akurat kwestię oprogramowania powinno udać się naprawić. Wtedy T-Rex 3 Pro może być bardzo ciekawą propozycją dla osób, które szukają zegarka do zadań specjalnych.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu