Felietony

Czy ktoś widział apple'owski "amazing"? Gdzie on się podział?

Jakub Szczęsny
Czy ktoś widział apple'owski "amazing"? Gdzie on się podział?
25

12 września ostatecznie zapodział się apple'owski amazing. Miał być, ale go nie ma. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie?

Przyznam szczerze, że w ostatnich latach nie przegapiłem ani jednego jesiennego keynote'a Apple. Nowe telefony tego producenta to w branży zdecydowanie jeden z gorętszych punktów w "technologicznym roku" i ktokolwiek zajmuje się techem, powinien był je oglądać. Dodatkowo, to była całkiem dobra zabawa, ciekawe zjawisko. Niektórzy patrzyli na to "dla beki", inni widzieli w tym element samozadowalania się, jeszcze inni na podstawie tego, co widzieli na keynote'ie, budowali sobie listę zakupów na teraz i na święta.

Nie twierdzę, że teraz też się tak nie dzieje. Tyle, że o ile jeszcze w ostatnich latach ten "amazing" było czuć, tak teraz jest to już tylko konferencja, w trakcie której zadowoleni są jedynie inwestorzy, których pieniądze Apple ma za zadanie pomnażać (bo tak wypada, wycena akcji Apple ma rosnąć i basta). Pewne jest bowiem to, że Apple znowu pobije jakieś rekordy i ponownie zarobi kupę pieniędzy. Są jednak ludzie, którzy cenili Apple za coś jeszcze: za swego rodzaju "magię". Wiecie, te konferencje wzbudzały emocje, były ciekawe, czuło się podskórnie, że oglądało się coś niesamowitego.

Dziś już tego nie ma. I nie jestem pewien, czy to w ogóle jeszcze będzie tak wyglądać.

Lepiej bawiłem się na konferencji zapowiadającej Windows 11. Jeszcze lepiej czułem się w trakcie Build 2023, gdy Microsoft zapowiadał nowości dla Copilota oraz swoje przywiązanie do OpenAI i GPT (popierane przy okazji potężnymi pieniędzmi dla producenta GPT). Wszystko to było w pewien sposób zaskakujące, noszące w sobie zapowiedź pewnej miłej dla ducha zmiany, obietnicę czegoś nowego i innowacyjnego. Apple potrafiło przez bardzo długi czas zachować formę i nawet, jeżeli czegoś się spodziewaliśmy, to i tak szerzej otwieraliśmy usta - skonfrontowani z kolejną innowacją w iPhone'ach.

Czuć było chęć zakupu iPhone'a tu i teraz, najlepiej natychmiast, obawiając się tego, jak człowiek w ogóle dożyje do dnia, w którym oficjalnie ruszy wysyłka zakupionych telefonów. Dziennikarze technologiczni obsesyjnie odświeżali strony, na których miały pokazać się ceny iPhone'ów w Polsce, klęli pod nosem, gdy już się pokazywały (w tym roku iPhone będzie dla nas tańszy, niż przed rokiem! :) ), a jeszcze wcześniej - mimo ceny jechali z jęzorem na wierzchu do Drezna, mając w plecaku furę kanapek.

Nie wiem dokładnie, z czego to wynika. Naprawdę lubiłem te konferencje, czekałem na nie przez cały rok. Bo wtedy coś rzeczywiście się działo i ta ekscytacja - mimo ceny, jaką trzeba zapłacić za takiego iPhone'a - była w stanie przymusić do zakupu. Może to po prostu smartfony stały się tak przewidywalne, jak tylko się da, że już nawet Apple nie jest w stanie nas niczym zaciekawić, zaskoczyć? A może to zwyczajnie Apple wystrzelało się z najlepszych pomysłów, zgubiło gdzieś "amazing" mimo rozsądnego rozdzielenia go między kolejne generacje?

A może już od dawna nie zaskoczono nas niczym na tyle, byśmy zachowali to poczucie, że Apple jest czymś wyjątkowym na rynku? Więcej polotu mają w tym momencie wszyscy, którzy produkują "składaki", które według mnie są "czymś dużym" na rynku. I - do jasnej Anielki - kupiłbym Z Folda lub Z Flipa, gdyby tylko na pokładzie miały iOS. Niestety jestem przyspawany wręcz do tego systemu i nie chcę już używać półśrodków, jakimi według mnie są telefony z Androidem.

Apple straciło magię, bo niczym nie zaskakuje?

Słuchajcie. Znamy specyfikację każdego kolejnego iPhone'a na miesiąc, dwa (tą pełną specyfikację, bez niewiadomych) przed konferencją. W trakcie jej oglądania, Tim Cook nie zaskakuje nas już niczym. Możemy trzymać przed sobą "przeciekową" listę funkcji, wymiarów i zastosowanych technologii i recytować razem z Timem, co też "nowego" przygotowało dla nas Apple w tym konkretnym roku. Wystarczy dodać sobie takie przymiotniki jak "outstanding", "amazing", "best", "finest", "greatest", "leading" i możemy wręcz naśladować to, co dzieje się na ekranie.

Przyzwyczailiśmy się do tego, że Apple robi niesamowity show, pokazuje nam coś nowego, wcześniej nieznanego, innowacyjnego i po prostu "wow". Przyzwyczailiśmy się do tego tak bardzo, że teraz - gdy nie da się już więcej z pustego już dzbanka z napisem "amazing - po prostu to czujemy. Apple może mieć i miliony wyświetleń swojego keynote'a, ale wiele osób i tak powie Wam to samo: coraz bardziej nudzimy się w trakcie tych konferencji. To samo robi Samsung, Oppo, Xiaomi, tylko nazywają się inaczej.

I przyznam się Wam do czegoś. Ja konferencji wczoraj nie oglądałem. Zrobiłem to dopiero dziś. Nie wiem, czy premierowo obejrzę kolejną. Ale to nie przeszkadza mi ponownie marzyć o nowym iPhone'ie. Tyle, że to już przyzwyczajenie, a nie uczucie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu