Felietony

Nigdy nie zrozumiem sensu kupowania telefonów za 10 tys. złotych

Krzysztof Rojek
Nigdy nie zrozumiem sensu kupowania telefonów za 10 tys. złotych

Po co kupować smartfon za 10 "koła"? Przy każdej premierze zastanawiam się, kim są odbiorcy takich urządzeń...

W życiu kieruje się taką zasadą, że wszystko ma taką cenę, jaką ludzie są w stanie za daną rzecz zapłacić. Świetnym przykładem tego były kryptowaluty, które jako przedmiot giełdowego obrotu nie miały żadnej wartości, ale za to pięknie rosły w bańce spekulacyjnej, by następnie szybować w dół o dziesiątki punktów procentowych.

Tyczy się to jednak wszystkiego. Nasze postrzeganie danego przedmiotu jako pożądany samo z siebie winduje cenę wielu dóbr, szczególnie luksusowych. Superdrogie samochody, gadżety, alkohole - jest wiele przypadków gdzie nie ma ani jednego realnego uzasadnienia dla wysokiej ceny poza faktem, że sama ta cena kreuje poczucie niedostępności "dla zwykłego śmiertelnika" i tym samym - czyni przedmiot obiektem pożądania.

Polecamy na Geekweek: Ile kosztuje nowy iPhone 15? Ceny w Polsce każdego zwalą z nóg

Do czego zmierzam? Cóż - większość z nas nie może pozwolić sobie na supersamochód czy penthause zajmujący całe piętro wieżowca, ale to nie znaczy, że nawet osoby o średnich zarobkach nie mają sposobu by "odciąć się" od reszty.

Drogie telefony były, są i będą dla mnie niczym więcej niż ekwiwalentem torebki Gucci

Jesteśmy świeżo po premierze Apple, ale dziś (wyjątkowo) nie chce skupiać się tylko na tej marce, ponieważ nie tylko ona prezentuje co roku smartfony za dwukrotność średniej pensji netto w Polsce. Jednak za każdym razem, kiedy widzę takie smartfony, zastanawiam się, jakie motywacje realnie przyświecają osobom, które je kupują.

 

Oczywiście, najlepsze telefony będą miały najlepsze... wszystko. Najlepsze ekrany, najlepsze procesory, najlepsze aparaty i dodatkowe funkcje. Dlatego też "na papierze" taki zakup da się po prostu obronić chęcią posiadania wszystkiego co najlepsze. I argument, że inne, tańsze telefony, mogą robić dokładnie to samo nie  do końca się tu sprawdza, ponieważ szybko zostanie zbity tym, że "Ford Focus i Ferrari 812 niczym się nie różnią, bo mają 4 koła i kierownice".

Moim zdaniem kwestia jednak nie polega tu jednak na odmienności samych komponentów, a w odczuwanej różnicy z obcowania z urządzeniem. O co chodzi? Cóż, dzięki mojej pracy mogłem przetestować wiele urządzeń. Miałem w rękach smartfony za 1000 zł i tańsze, takie za 2 tysiące, 3, 6 czy w końcu takie za 10 tys. i droższe. I za każdym razem różnica pomiędzy nimi nie była jak pomiędzy Golfem a supersamochodem, a bardziej jak pomiędzy Golfem a.... drugim Golfem. Tylko z takim trochę mocniejszym silnikiem. I ceną supersamochodu.

I jak mówiłem - taki "supertelefon" najpewniej zrobi lepsze zdjęcia, ale będą to tylko "trochę" lepsze zdjęcia. Będzie "trochę" bardziej wydajny i będzie miał "trochę" lepsze zdjęcia. Smartfony ze średniej półki zawieszają dziś bowiem poprzeczkę naprawdę wysoko pod kątem jakości, do tego stopnia, że dopłacanie 5-6 tysięcy tylko po to by było odrobinę lepiej w moim odczuciu absolutnie mija się z celem.

I podkreślam - to moja opinia, a nie prawda objawiona. Wynika to z faktu, że patrzę na telefon jako na nic więcej niż tylko zbiór komponentów który ma wykonywać pewne zadania. Mam jednak świadomość, że obok tego jest cała wspomniana otoczka społeczna i chęć posiadania najdroższego modelu często wykracza poza sferę technologiczną. Każdy ma jednak wolność w wydawaniu swoich pieniędzy i jeżeli sam fakt posiadania najdroższego modelu jest tym, czego chce - jak najbardziej może to zrobić.

Co nie znaczy, że kiedykolwiek będę w stanie to zrozumieć.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu