Samsung

Galaxy S5 z rekordem sprzedaży, Samsung z problemem na szczycie

Maciej Sikorski
Galaxy S5 z rekordem sprzedaży, Samsung z problemem na szczycie
Reklama

Napisać, że w Samsungu i wokół niego sporo się ostatnio dzieje to nic nie napisać – korporacja jest tak duża, a świat tak bardzo nią zainteresowany, ż...

Napisać, że w Samsungu i wokół niego sporo się ostatnio dzieje to nic nie napisać – korporacja jest tak duża, a świat tak bardzo nią zainteresowany, że zawsze znajdzie się jakiś temat do omówienia. Tym razem ważne są dwa i w obu przypadkach trudno stwierdzić, czy informacje są dla firmy pozytywne czy negatywne. Jedna dotyczy sprzedaży Galaxy S5 i nowego rekordu flagowca koreańskiego producenta, druga problemów zdrowotnych najważniejszej postaci omawianego czebolu.

Reklama

Zacznę od doniesień, na które czekało wielu analityków: jak sprzedaje się Galaxy S5? Lepiej od poprzednika? Jeśli tak, to dużo lepiej od poprzednika? Firma zapewne odczuwała sporą presję – gdyby okazało się, że rekordu brak, to chwilę później dowiedzielibyśmy się, że Samsung się kończy. Póki co producent może odetchnąć z ulgą – poprawiono wyniki z poprzedniego roku. Przynajmniej tak brzmi oficjalna wersja. Na sprzedanie 10 mln sztuk flagowego smartfonu korporacja potrzebowała 25 dni. W ubiegłym roku osiągnięcie podobnego wyniku zajęło Galaxy S4 27 dni. Jest progres. Jest też pewne „ale”.

Gdy spojrzy się na wyniki sprzedaży poprzednich flagowców, szybko okaże się, że łamanie granicy 10 mln sprzedanych urządzeń w poprzednich latach przyspieszało bardzo dynamicznie. Co to oznacza? Samsung potrzebował coraz mniej czasu, by sprzedać 10 mln słuchawek: od dobrych kilku miesięcy w przypadku dwójki, do niecałego miesiąca w roku poprzednim (Galaxy S4). Koreańska korporacja po prostu czarowała i zaskakiwała rynek. W tym roku nie udało się jednak zejść poniżej 15 czy nawet 20 dni – rekord poprawiono o dwa dni. To nadal świetny rezultat (przecież wiele firm z grona czołowych graczy tego rynku sprzedaje 10 mln smartfonów w ciągu kwartału i dotyczy to ich wszystkich modeli), ale da się zauważyć, że nie mamy już do czynienia z "wow przyspieszeniem" – lokomotywa wyraźnie wyhamowała.

Pojawia się pytanie: co dalej? Właśnie dlatego napisałem we wstępie, że trudno jednoznacznie sklasyfikować wiadomość i uznać ją za pozytywną lub negatywną – na razie jest dobrze, ale akcjonariusze zapewne będą niedługo kręcić nosami, bo spektakularnych wzrostów nie uświadczą. Przynajmniej trudno wskazać na obszar, który miałby je zapewnić. Tu dochodzimy do drugiej kwestii, która zasługuje na uwagę i dotyczy przyszłości firmy: pogorszył się stan zdrowia Lee Kun-hee, czyli głowy Samsunga, człowieka, który z dużej firmy z Korei Południowej uczynił giganta rozgrywającego na rynku międzynarodowym.

Przyznam szczerze, iż jeszcze niedawno mało wiedziałem na temat szefów Samsunga i historii samej firmy. Mogę wymienić top menedżerów wielu amerykańskich firm, sporo powiedzieć na temat przeszłości tych korporacji, ale Samsung pozostawał dla mnie terenem niezbadanym. W końcu postanowiłem nadrobić zaległości i… Okazuje się, że zrobiłem to we właściwym momencie. Jak już wspominałem, stan zdrowia Lee Kun-hee uległ pogorszeniu, a to musiało wywołać pytania o dalsze losy firmy. Oto bowiem twórca jej potęgi, sędziwy prezes, trafił do szpitala w kiepskim stanie (tak przynajmniej podają koreańskie media) i głośno mówi się o przejęciu sterów w Samsungu przez jego syna Jay Y. Lee.


Wiele osób zacznie się pewnie zastanawiać, czy nowy szef może jakoś poważnie wpłynąć na losy tego producenta. Przecież do tej pory nie interesowaliśmy się zbytnio tym, kto podejmuje decyzje w tej korporacji: patrzyliśmy na nią bezosobowo i nie wiązaliśmy sukcesów/porażek z konkretnymi ludźmi. Być może był to błąd. Za sukcesem Samsunga, a zwłaszcza Samsung Electronics stał właśnie Lee Kun-hee i gdyby nie on, koreański producent zapewne nie osiągnąłby takiej pozycji, jaką ma obecnie. Nie wykluczam nawet, że firma miałaby poważne problemy w starciu z chińskimi graczami. Wyrośli jednak na potęgę, a to dzieło człowieka, który chciał osiągnąć więcej, niż jego ojciec - Lee Byung-chul, czyli założyciel Samsunga.

Zadawane obecnie pytania brzmią: czy Lee Kun-hee wróci jeszcze do biznesu, a jeśli tak, to na jak długo? Czy jego syn jest gotów na sterowanie tym biznesem i, co wydaje się być najciekawszym zagadnieniem, czy chce on podążać drogą wyznaczoną przez ojca, stosować się do jego wskazówek i planów, czy też dokonać zmian na taką skalę, jaką wybrał ćwierć wieku temu jego rodzic? Interesują nas zmiany na stanowiskach szefów Apple, Microsoftu czy Yahoo!, chyba czas zacząć się interesować wydarzeniami na szczycie piramidy decyzyjnej Samsunga, bo mogą one wpłynąć na losy całej branży. Jak? Znowu powtórzę to, co zaznaczyłem we wstępie: póki co trudno stwierdzić, czy ewentualne przetasowania personalne odbiją się na losach firmy (rynku) pozytywnie czy negatywnie i na razie ciężko jednoznacznie się do nich odnieść. Nie zmienia to faktu, iż jest się nad czym zastanawiać...

Reklama

Źródła grafik: rediff.com, Samsung

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama