Mobile

Xiaomi przed Apple. Na razie w Chinach, ale...

Maciej Sikorski
Xiaomi przed Apple. Na razie w Chinach, ale...
Reklama

Na pytanie o kraj, w którym sprzedaje się obecnie najwięcej smartfonów, większość z Was odpowie zapewne: Chiny. I będzie to prawidłowa odpowiedź. Co p...

Na pytanie o kraj, w którym sprzedaje się obecnie najwięcej smartfonów, większość z Was odpowie zapewne: Chiny. I będzie to prawidłowa odpowiedź. Co prawda, nie jest to jeszcze rynek o największej wartości sprzedaży (nadal dominują tu USA), ale z czasem i to się zmieni. Producenci zdają sobie sprawę z potencjału drzemiącego w Państwie Środka i starają się osiągnąć tam dobre wyniki sprzedaży. Muszę przyznać, że rezultaty tych zmagań są niezwykle ciekawe…

Reklama

Liderem na globalnym rynku smartfonów jest dzisiaj Samsung. Korporacja w ciągu ostatnich lat zdobyła w tym segmencie bardzo silną pozycję i zapewne szybko jej nie odda. Czy podobnie sprawy wyglądają na rynku chińskim? I tak, i nie: koreańska firma zajmuje pierwsze miejsce pod względem sprzedaży inteligentnych telefonów w Państwie Środka, ale nie zdobyła tam takiej pozycji, jaką osiągnęli w skali całego globu. Jeśli spojrzymy na sprzedaż smartfonów we wszystkich krajach, to okaże się, że co trzecie urządzenie posiada logo Samsunga. W Chinach jest to co piąty telefon. A i to po zaokrągleniu.

W pierwszym kwartale 2014 roku Samsung kontrolował 18% sprzedaży smartfonów w Chinach. Można oczywiście powiedzieć, że wypada to blado przy ponad 30% w skali całego globu, ale… Ale koreańska korporacja i tak ma powody do zadowolenia. Od kilku lat prognozuje się jej szybką utratę wpływów na chińskim rynku. Miałoby do tego dojść na skutek ofensywy lokalnych graczy - zarówno tych wielkich, jak i mniejszych. Tymczasem, Samsung nie tylko nie chce oddać pierwszego miejsca, ale wręcz się na nim umacnia. Rzuciłem okiem na udziały w sprzedaży w poprzednich latach i okazuje się, że będące wiceliderem zestawienia Lenovo nie tylko nie zbliża się do Samsunga, ale traci do niego coraz więcej.


Dla Lenovo to niezbyt dobra informacja – korporacja, która chce odgrywać na globalnym rynku znaczącą rolę nie może sobie poradzić na własnym podwórku z obcą konkurencją. Jasne, że Samsung przegrywa pod względem liczby sprzedanych smartfonów, gdy zsumujemy wyniki wszystkich chińskich producentów, ale dla tych ostatnich jest to marne pocieszenie – przy ich stoliku karty nadal rozdaje gracz, którego chciano szybko wyeliminować. Wydaje się mało prawdopodobne, by miało do tego dojść w kolejnych kwartałach, może nawet latach (i nie mówię o całkowitym wyrugowaniu Samsunga, lecz przynajmniej o jego detronizacji i poważnym okrojeniu wpływów).

Lenovo ma jeszcze jeden problem – firma musi nie tylko starać się, by nie stracić z oczu pleców Samsunga, ale też uważać, żeby za chwilę nie znaleźć się na niższym stopniu podium. Okazuje się bowiem, że za korporacją, która niedawno kupiła Motorolę (to bardzo ciekawe: Lenovo kupiło Motorolę, by szybko podkręcić wyniki poza Chinami, tymczasem to właśnie w Chinach zrobiło się trochę ciasno i trzeba walczyć o swoje ze zdwojoną siłą), jest już ścigana przez… Xiaomi. Wielu upatruje w tym „chińskim Apple”, jak niektórzy określają Xiaomi, jednego z ważniejszych graczy na rynku mobilnym (nie tylko chińskim), firmy posiadającej olbrzymi potencjał i wyniki sprzedaży zdają się to potwierdzać.


Xiaomi, które w ubiegłym roku wzbogaciło się m.in. o Hugo Barrę, pełniącego wcześniej ważne funkcje w Google, wskoczyło na podium w zestawieniu trzech największych producentów w Chinach i nie zamierza zwalniać – kilka miesięcy temu szef firmy zapowiedział, że producent niebawem wejdzie ze swoimi produktami na przynajmniej dziesięć nowych rynków. Firma ma zamiar zdobywać nowych klientów za sprawą niskich cen urządzeń oraz bardzo dobrego stosunku ceny do jakości i możliwości sprzętu mobilnego. Plany ambitne, ale jak najbardziej w ich zasięgu.

Reklama

Warto odnotować, że na podium zabrakło miejsca dla Apple. Firma, która w globalnych rankingach sprzedaży smartfonów okopała się na drugiej pozycji, w Chinach nie była w stanie osiągnąć tak dobrego rezultatu. Nie pomogła w tym nawet umowa z China Mobile, która z pewnością pozytywnie wpłynie na rezultaty Apple. Problem firmy stanowi brak tańszego sprzętu w ofercie, mogącego konkurować z produktami Samsunga i chińskich producentów lokowanymi na niższych półkach cenowych (mowa o sprzęcie znacznie tańszym od iPhone’a 4S). Nie zamierzam wracać do tematu tańszego iPhone’a, bo ta dyskusja póki co do niczego nie prowadzi. Warto jednocześnie dodać, że firma z Cupertino może przegrywać z konkurencją pod względem liczby sprzedanych smartfonów, ale, gdy weźmie się pod uwagę zyski płynące z tej sprzedaży, zapewne okaże się, że Apple nie ma się czego wstydzić w Państwie Środka.


Reklama

Amerykańska korporacja dzieli czwarte miejsce w zestawieniu z kolejnym producentem z Chin – firmą Coolpad. W Polsce producent bardzo mało znany, podejrzewam, że nie jesteśmy pod tym względem wyjątkiem. Tymczasem dobre wyniki sprzedaży na rynku chińskim pozwalają mu zajmować niezłe pozycje w globalnych zestawieniach największych producentów. To pokazuje, jak dużą rolę odgrywa Państwo Środka w branży mobilnej i częściowo tłumaczy, dlaczego chińskim firmom nie spieszy się z wyjściem poza granice swojego kraju – do z(a)robienia mają jeszcze sporo na własnym podwórko.

Jakie firmy znalazły się na kolejnych pozycjach? Chińskie. To Huawei, ZTE oraz Oppo. Wszystkie myślą o walce o globalnego klienta, ale ostatnio najaktywniej działa najmniejsza z nich, czyli Oppo. To jeden z młodych, ambitnych graczy pokroju Xiaomi, który niską ceną, świetnymi parametrami sprzętu oraz atrakcyjnym designem chce rzucić wyzwanie Samsungowi czy HTC mogącym się pochwalić dość silną pozycją w Europie, Ameryce Północnej, czy na rozwiniętych rynkach azjatyckich. W działaniach tych "młodych wilków" widać chęć walki o klienta i zacięcie, czyli coś, czego nie można ostatnio powiedzieć o Huawei i ZTE – obie firmy dużo mówiły o „nowym otwarciu”, przekonaniu klientów z Zachodu do swoich marek, ale niewiele z tego wynika. Co więcej, na rodzimym rynku ich wpływom zagrażają inni producenci. Mamy zatem ten sam problem, co w przypadku Lenovo.


Listę wymienionych z nazwy producentów zamyka HTC. Niektórzy powiedzą, że to też chiński producent. Ich pozycja na omawianym rynku jest póki co marginalna, ale trudno się temu dziwić – do niedawna firma chciała podbić branżę topowym, ale drogim smartfonem One, który w Chinach miał marne szanse na wielki sukces i podbicie wyników producenta. Jednocześnie jestem ciekaw, czy ostatnie zmiany i zwrócenie przez firmę większej uwagi na linię Desire, są w stanie poprawić ich pozycję w kolejnych zestawieniach? Tańsze smartfony z logo HTC staną się atrakcyjną alternatywą dla oferty lokalnych producentów?

Mamy jeszcze grupę Others, czyli Inni. Które firmy w niej znajdziemy? W zdecydowanej większości są to chińscy producenci. Więksi lub mniejsi, czasem rozpoznawalni, czasem obcy dla samych Chińczyków. Tu rzuca się w oczy, że chiński rynek smartfonów opanowali lokalni gracze. Warto jednak mieć na uwadze, iż poza Chinami nie funkcjonuje już zbyt wielu producentów, którzy odgrywaliby większą rolę, gdy mowa o sektorze inteligentnych telefonów. Można ich policzyć na palcach obu rąk i to się szybko nie zmieni: nawet, jeśli zrobi się głośno o np. jakimś indyjskim producencie, to listy chyba nie trzeba będzie poszerzać, bo wypadnie z niej jeden ze starych wyjadaczy.

Reklama

Przyznam iż jestem bardzo ciekaw, czy (ewentualnie kiedy) globalny ranking producentów smartfonów będzie przypominał ten chiński? Aby do tego doszło nie potrzeba wbrew pozorom wielkich przetasowań. Jeśli firmy z Państwa Środka spełnią swoją obietnice/groźby, to w końcu zaczną odbierać klientów Samsungowi i Apple. Ktoś powie, że to żadna różnica, bo sprzęt dwóch ostatnich firm też jest produkowany w Chinach, ale przypomnę wówczas, że Samsung postanowił przenieść swoją produkcję do Wietnamu…

Źródła informacji oraz grafik: statista.com, techinasia.com, Coolpad, Oppo, Xiaomi

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama