Nie jest tajemnicą, że w wielu szkołach zakazuje się używania smartfonów - również w Polsce, ale to nic innego jak zasady ustalane przez daną placówkę. Tymczasem Francja uchwaliła przepisy na mocy których uczniowie mają odgórny zakaz używania tego typu urządzeń na terenie szkoły.
Francuscy uczniowie nie będą mogli używać smartfonów. Czy to aby nie za duża ingerencja władz?
Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...
Po kierowcach, którzy nie mogą we Francji używać smartfonów nawet po zatrzymaniu się na poboczu, przyszła pora na uczniów. Podobno na miejscu nie ma zaskoczenia, o zmianach legislacyjnych mówił w swojej kampanii Emmanuel Macron, który od 14 maja 2017 pełni funkcję Prezydenta Republiki Francuskiej. Autorzy pomysłu twierdzą, że to w trosce o "zdrowie publiczne" - francuska młodzież spędza bowiem przy małych ekranach zbyt wiele czasu. Zakaz używania smartfonów podczas lekcji obowiązywał już od 2010 roku, zmiana przepisów rozciąga tego "bana" również na przerwy oraz czas, który młodzież poświęca na spożycie swojego szkolnego posiłku. Zostawiono jednak miejsce na wyjątki, ale o nich mogą decydować już sami nauczyciele.
Badania przeprowadzone we Francji wykazały, że 90% młodzieży w wieku od 12 do 17 lat posiada swojego własnego smartfona. I nie bardzo wiem, co w tym dziwnego - sam mijam na ulicach dzieciaki z telefonami, nie jest to więc domena Francji, ale całego świata.
Czy to nie za duża ingerencja władz w życie obywateli?
Nie wyobrażam sobie już życia bez smartfona. To dla mnie zarówno narzędzie kontaktu, konsumowania mediów, jak i pracy. Tak przynajmniej to sobie tłumaczę i nie będę ukrywał, że używam go bardzo dużo. Może za dużo, szczególnie że część znajomych sama wprowadziła w swoim życiu pewne ograniczenia i bardzo chwali takie rozwiązanie. Pierwszy telefon dostałem w klasie maturalnej, wiosną, byłem już dorosły. Co więcej, mogłem z niego jedynie dzwonić, wysyłać SMS-y i pograć w Węża. Komórka nie robiła zdjęć, nie istniały media społecznościowe czy komunikatory. Gadżet był więc tylko i wyłącznie mobilnym telefonem, choć przy ówczesnych cenach za połączenia i SMS-y kombinowaliśmy na wszystkie możliwe sposoby, by wydać jak najmniej. A to korzystaliśmy z "kilkusekundówek" (kilka pierwszych darmowych sekund połączenia), a to pisaliśmyWIADOMOŚCIjednymCIĄGIEM by zyskać na miejscu rezygnując ze spacji.
Dzisiejsza młodzież definiuje natomiast rynek mobile. To dla niej tworzone są gry, to na nich zarabia się pieniądze systemami mikrotransakcji, to dla nich wymyśla się nowe serwisy społecznościowe i aplikacje randkowe. Doskonałym przykładem jest Snapchat, który swego czasu porwał dzieciaki, pozostając kompletnie niezrozumiałym dla starszych użytkowników smartfonów.
Pokus, jakie oferuje smartfon jest więc naprawdę dużo, a ciągłe podłączenie do sieci sprawia, że możemy zanurzyć się w wirtualnym świecie w każdym czasie i w każdym miejscu - również w szkole, podczas przerwy i lekcji. Co na tym cierpi? Rozwój młodego umysłu, budowanie relacji, uczenie się ich. Wirtualne rozmowy nie są w stanie zastąpić tych prawdziwych i nie chciałbym poznać pokolenia, które całkowicie zrezygnowało z klasycznych form kontaktu.
Smartfony to również niebezpieczeństwo cyberprzemocy, o której czasem głośno też i w Polsce. Smartfon to łatwy dostęp do aparatu i kamery - w nieodpowiednich rękach, w połączeniu z serwisami społecznościowymi może narobić ogromnych szkód. Szczególnie, że wiele młodych osób nie jest w stanie poradzić sobie z kompromitującymi materiałami i wybiera najgorsze możliwe rozwiązanie jakim jest samobójstwo. Oczywiście to nie wina smartfona, ale osoby która go używa (zrobiła zdjęcie czy nakręciła film), ale sądzę, że władze chcą w ten sposób odebrać młodym ludziom narzędzie, które w takiej społecznej cyberprzemocy pomaga. Czy słusznie?
Nie wierzę, że wprowadzenie ogólnokrajowych przepisów zakazujących używania smartfonów szkołach magicznie sprawi, że uczniowie nie będą z nich korzystać czy zostawią je w domu. Na to moim zdaniem nie ma szans, podobnie jak na wyciąganie surowych konsekwencji za naruszanie nowych przepisów. Oczyma wyobraźni widzę natomiast jak młodzi francuscy uczniowie śmieją się z tej wieści i choć przecież przyzwyczajeni do zakazu na lekcjach, pewnie używali smartfonów pod ławkami. Może się natomiast okazać, że odbije się to negatywnie na ich stosunku do władz, a państwo zostanie uznane za tyrana, który zabiera młodym ludziom wolność i dostęp do informacji.
Jestem bardzo ciekawy jak Wy odnieślibyście się do takiego zakazu, gdyby pojawił się w naszym kraju.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu