Zawsze lubiłem oglądać modyfikacje do serii Grand Theft Auto. Szczególnie te, które starały się wprowadzić jak najwięcej realizmu do oprawy graficznej.
GTA IV i GTA V są bardzo wdzięcznymi grami dla moderów. Zdolni programiści i graficy pokazali już tak wiele wizualnych modyfikacji, że ten niezwykle popularny tytuł potrafił wyglądać jak zupełnie inna gra. Zauważyłem jednak, że w większości fotorealistycznych modów twórcy skupiają się na jak najostrzejszych teksturach i jak najlepszych refleksach światła. I faktycznie, wygląda to rewelacyjnie, ale ma więcej wspólnego z dopieszczonymi wizualnie hollywoodzkimi filmami niż faktycznym obrazem rzeczywistości. Naprawdę trudno przyrównać do świata realnego wszystkie te odblaski, flary i lustrzane karoserie skąpane w promieniach słońca lub światłach neonów. Nie wiem jak u Was, ale moja rzeczywistość tak nie wygląda i nawet rozświetlone nocą Las Vegas nie przypomina tego, co można zobaczyć poniżej.
Zupełnie inaczej gra wygląda po zastosowaniu filtru/algorytmu Enhancing Photorealism Enhancement.
Od efektu ciekawszy jest sposób, w jaki przerobione jest tu GTA V. Firma odpowiedzialna za modyfikację wykorzystuje bazę zdjęć referencyjnych (małe niemieckie miasteczka, baza Cityscapes.) Na bazie tego materiału, sztuczna inteligencja przerabia wyświetlany na ekranie obraz klatka po klatce. Bardzo dużo zmienia tu ponura kolorystyka, której bardzo blisko do zwykłego, nijakiego, szarego dnia w Polsce niż nasyconego kolorami świata GTA V. I faktycznie, wygląda to dość realistycznie, ale czy ładnie?
Moim zdaniem nie. Gra w takiej formie bardzo dużo traci ze swojego uroku i na dobrą sprawę cały pokazany tu fotorealizm ma niewiele wspólnego z tym, w którą stronę idzie grafika w grach. Wszystko wydaje się rozmazane, pozbawione mocnych detali, takie...zwyczajne. Ta prezentacja w bardzo ciekawy sposób pokazuje jak daleko growemu "fotorealizmowi" do faktycznego fotorealizmu stworzonego na bazie zdjęć referencyjnych.
Czy chciałbym zagrać w takie GTA V? Chwilę tak, ale z czystej ciekawości - natomiast jestem bardzo daleki od tego by napisać, że wygląda to świetnie, rewelacyjnie i niesamowicie. Oprawa prezentuje się bardzo "zwyczajnie" i komentarze, że przypomina GTA IV wydają się dość trafione.
Czy fotorealizm w grach jest potrzebny?
Każda era ma swój własny fotorealizm. Starsze roczniki na pewno pamiętają premierę pierwszego Mortal Kombat i "digitalizowane postacie", które robiły w swoim czasie kosmiczne wrażenie. Przy pierwszym kontakcie z grą, jeszcze za czasów Amigi 500 byłem w totalnym szoku, że gra może wyglądać tak realnie. Przecież tak okładali się po głowach prawdziwi aktorzy, identyczni jak na ekranach telewizorów podczas seansu "filmu karate". Dziś oglądam nagrania Mortal Kombat z Amigi i nie mogę uwierzyć, że te rozpikselowane ludziki przypominały mi filmy akcji. Chyba, że oglądanego na którejś kopi wykonanej z zajechanej kasety VHS z wypożyczalni. Ale taki był wtedy fotorealizm i tym właśnie się zachwycaliśmy.
Aktualnie daliśmy się porwać technologii RTX i wysokiej rozdzielczości, które na dobrą sprawę mają z fotorealizmem niewiele wspólnego. Fotorealistyczna grafika w grach jest pojęciem tak rozległym, że każdy rozumie je w inny sposób. I zastanawiam się, czy my naprawdę chcemy tego fotorealizmu w grach? Mamy go przecież za oknem, w wirtualnych światach szukamy czegoś zupełnie innego. Nigdy nie miał fiksacji na punkcie oprawy graficznej, ale najładniejsze dla mnie produkcje trudno było nazwać fotorealistycznymi. W grach szukam jednak czegoś innego i oceniając grę pod kątem graficznym w ogóle nie rozpatruję aspektu fotorealizmu. Zerknijcie na jeden z moich screenów z Resident Evil Village. Czy ten obrazek przypomina rzeczywistość? Nie, ale wygląda świetnie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu