Recenzja

Następca Pebble i tańszy Apple Watch w jednym? Sprawdzamy Fitbit Versa

Kamil Świtalski
Następca Pebble i tańszy Apple Watch w jednym? Sprawdzamy Fitbit Versa
Reklama

Fitbit Versa to najnowszy smartwatch od firmy Fitbit. Dla jednych tańszy Apple Watch, dla innych następca Pebble. Jak urządzenie sprawdza się w praktyce?

Ostatnie miesiące nie są już tak łaskawe dla kategorii smart zegarków, jak miało to miejsce kilka lat wstecz. Mimo wszystko nowe produkty wciąż pojawiają się na rynku — nie tak tłumnie i ochoczo jak wtedy, ale każda kolejna propozycja jest jeszcze bardziej dopracowaną wersją tego, co znamy sprzed lat. Fitbit Versa to, jak zwykło się go nazywać, duchowy następca kultowych zegarków Pebble. Te trafiły na rynek w 2013 roku — i niemal od wejścia skradły serca swoich użytkowników. Po całej fali zawirowań, ostatecznie firma została przejęta przez radzącego sobie znakomicie na rynku wearables Fitbita. I choć to nie jest pierwszy smartwatch firmy, to — w mojej opinii — jest do tej pory najładniejszym i najciekawszym z urządzeń w jej portfolio. Nie bez powodu można spotkać się ze stwierdzeniami, że jest to taki tańszy Apple Watch.

Reklama


Fitbit Versa: mniej znaczy więcej

Wygląd Fitbit Versa nie należy do specjalnie przekombinowanych — i myślę, że w dużej mierze to właśnie on jest jednym z elementów, przez które sprzęt może być atrakcyjny dla szerszego grona użytkowników. Nie, nie próbuje on naśladować klasycznych zegarków, ale cała konstrukcja jest na tyle skromna i nieprzekombinowana, że oto nareszcie nie mamy do czynienia z toporną bryłą plastiku, a dość naturalnie wyglądającym zegarkiem.

Zaokrąglona na krawędziach, lekka, konstrukcja jest naprawdę stylowa i w moim odczuciu na tyle uniwersalna, że ma szansę doskonale sprawdzić się zarówno dla tych którzy na co dzień stawiają na elegancję, jak i sportową wygodę. Dodajmy do tego szerokie kąty widzenia, żywe kolory wypełniające mierzący nieco ponad 1,3 cala wyświetlacz i szerokie grono opcji, a szybko okaże się, że to jeden z tych produktów, obok których trudno przejść obojętnie.


Fitbit Versa: do sportu, do pracy, na co dzień

Do każdego poprzedniego urządzenia Fitbit z którym miałem do czynienia miałem jakieś ale. A to wygląd zbyt nachalny, a to każdy kontakt z wodą może okazać się dla niego zabójczym, a to interfejs był na tyle niewygodny w obsłudze, że szybko przestawaliśmy się lubić. W przypadku tego modelu, wszystkie powyższe problemy odeszły w zapomnienie. Fitbit Versa nareszcie nie tylko wygląda, ale też bez problemu można zanurzać go w wodzie — a to zawsze dodatkowa motywacja, by wybrać się na basen i śledzić nasz progres. W kwestii obsługi: tym razem już nie przyciski, a dotykowy ekran, który doskonale sprawdza się przy codziennym użytkowaniu. Tym bardziej, że autorski system firmy: Fitbit OS, działa dość sprawnie i jest naprawdę intuicyjny w obsłudze.


Pomierzy, powiadomi, obudzi i nie tylko

Możliwości Fitbit Versa robią wrażenie już w kwestiach pomiarów i analizy pod kątem sportowym. Urządzenie zostało naszpikowane czujnikami, znajdziemy w nim:

Reklama
  • wysokościomierz
  • 3-osiowy akcelerometr
  • 3-osiowy żyroskop
  • optyczny sensor bicia serca
  • czujnik światła w otoczenia.

Wisienką na torcie jest czujnik SpO2, czyli nasycenia krwi tlenem. A może raczej będzie — obecnie bowiem nie jest jeszcze aktywny i zegarek nie robi z niego żadnego użytku. Ale i bez niego lista opcji oferowanych przez Fitbit Versa robi ogromne wrażenie — podobnie zresztą jak pomiary i późniejsze analizy, które nie tylko pozwalają być na bieżąco z naszymi codziennymi osiągnięciami, ale też okazują się niezłą motywacją do działania. Muszę też przyznać, że zegarek świetnie poradził sobie z rozpoznawaniem sportu — od teraz nie trzeba przed każdym rozpoczęciem aktywności wybierać odpowiedniego trybu, po zakończeniu i podsumowaniu aplikacja automatycznie rozpozna typ uprawianej przez nas aktywności.

Wspominałem już wielokrotnie, że nie jestem fanem rozpraszających powiadomień — po kilku dniach testów by sprawdzić ile urządzenie jest w stanie przeżyć na jednym ładowaniu, pozbyłem się lwiej części z nich. Ku mojemu zdziwieniu — niektóre okazały się na tyle wygodne i przydatne na co dzień, że zostają ze mną na dłużej. Notyfikacje były czytelne, a zarządzanie nimi dziecinnie proste.

Kolejnymi funkcjami z których zacząłem korzystać zaskakująco często, zamiast wydzierać się do Siri leżącej kilka metrów ode mnie, są powiadomienia i... budziki. Te, oparte na dyskretnych wibracjach, okazały się być strzałem w dziesiątkę — ich ustawianie jest nie tylko banalnie proste, ale też wyjątkowo efektywne i wygodne.

Reklama

Bateria

Regularnie w rozmowach o inteligentnych zegarkach przewija się kwestia baterii. Faktem jest, że wiele tego typu urządzeń trzeba ładować codziennie — co automatycznie sprawia, że część z ich funkcji staje się bezużyteczna — jak chociażby wspomniany już wyżej budzik czy analiza snu.

Twórcy w materiałach reklamowych wspominają o czterech dniach działania na jednym ładowaniu — i okazuje się, że nie przesadzają. Mowa tutaj, rzecz jasna, o pełnym pakiecie powiadomień i sporadycznym odtwarzaniu muzyki. Kiedy jednak postanowicie ograniczyć notyfikacje do minimum (albo nawet w ogóle je wyłączyć) i korzystać z Fitbit Versa jako smart opaskimożecie liczyć nawet na sześć dni (i pięć nocy) bez konieczności szukania ładowarki. Uważam, że to naprawdę fajny wynik. Ciekawi mnie tylko, jak akumulator będzie sobie radził w dłuższej perspektywie — powiedzmy po roku? Dodam jeszcze, że ładowanie trwa nie dłużej niż dwie godziny — co też uważam za naprawdę dobry wynik!


Aplikacja

Aplikacja na smartfony Fitbit (dostępna dla iOS oraz Androida) jest tak naprawdę integralną częścią urządzenia. Bo choć to zegarek dokonuje wszelkich pomiarów, to tak naprawdę zarządzamy nim za pomocą mobilnej aplikacji. Synchronizacja jest dziecinnie prosta — a dalej to już hulaj dusza. Znajdziemy tam wszelkiej maści podsumowania związane z naszymi pomiarami. To właśnie tam możemy podejrzeć jak przebiegał nasz sen, zmienić tarczę zegarka (ich kolekcja powiększa się z każdym dniem), brać udział w całej masie wyzwań, a nawet konkurować z przyjaciółmi i ustawiać dzienne wyzwania. Aplikację można też zsynchronizować z innymi usługami i wymieniać między nimi dane — m.in. MyFitnessPal. A warto również zajrzeć do sklepu z aplikacjami, gdzie czekają na nas dedykowane programy m.in. od Hue Lights, Flipboard czy The New York Times, które pozwolą nam zawsze być na bieżąco.

Co nie zagrało w Fitbit Versa?

I choć o Fitbit Versa mogę powiedzieć wiele dobrych słów, to nie jest tak, że ten zegarek jest całkowicie bez wad. Dla tych którzy lubią biegać czy jeździć na rowerze bez smyczy jaką są w dzisiejszych czasach smartfony mam niezbyt dobrą wiadomość — zabrakło w nim modułu GPS. Jeżeli zaś mowa o notowaniu przebytych tras, to muszą działać w duecie i wymieniać się danymi.

Reklama

Zegarek bez problemu radzi sobie też jako odtwarzacz muzyczny — tutaj możemy bez problemu kopiować muzykę prosto z komputera (do naszej dyspozycji dostajemy około 2,5 GB miejsca), ale na tym jeszcze nie koniec. Sprzęt ma aplikacje dedykowane dwóm streamingom — można tam korzystać z Deezera oraz Pandory (niedostępnej w Polsce). No i tutaj po prostu smutek, że w tym momencie brakuje najpopularniejszych lokalnie usług. Kto wie, może te wkrótce się pojawią?

Jeżeli liczycie na płatności zegarkiem za pomocą usługi Fitbit Pay, to nie mam dla was dobrych wiadomości. Usługa, owszem, działa — i to podobno całkiem sprawnie, jednak w Polsce z niej nie skorzystamy. Żaden z rodzimych banków jej nie obsługuje — dlatego w tej kwestii będziemy musieli obejść się smakiem...


Fitbit Versa nie jest idealny, ale to wciąż kawał świetnego sprzętu, którym warto się zainteresować

Nie będę ukrywał, że po poprzednich smartwatchach Fitbita do Versa podchodziłem z dużym dystansem. Okazuje się — że zupełnie niesłusznie.

Po tym jak firma przejęła Pebble oczekiwania z nim związane wśród fanów marki były ogromne i myślę, że nie powinni być zawiedzeni. To zegarek który wciąż swoje przetrwa na jednym ładowaniu, a przy okazji żadne z powiadomień nam już nie umknie. Uniwersalny i neutralny design sprawia, że sprzęt może się podobać — a cały zestaw dodatkowych pasków które już teraz są dostępne pozwoli dostosować do własnego widzimisię, podobnie zresztą jak i nieustannie rozrastający się sklepik z tarczami — mniej lub bardziej przeładowanymi informacjami. Nie dziwię się, że wielu porównuje go do Apple Watcha — kształt koperty i możliwości faktycznie mają dość podobne, choć patrząc na pułap cenowy — takie zestawienie nie do końca ma sens. Mimo wszystko pozostaje naprawdę solidną (i dużo tańszą) alternatywą dla zegarka Apple — jednocześnie nie zostając specjalnie w tyle w kwestii swoich możliwości.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama