Felietony

Sony robi lepszego Spider-Mana niż Marvel. I to po raz kolejny

Konrad Kozłowski
Sony robi lepszego Spider-Mana niż Marvel. I to po raz kolejny
Reklama

Widzieliście zwiastun "Spider-Man: Poprzez multiwersum"? Przed nami ponowna szalona przejażdżka po multiwersum Człowieka Pająka i nawet jeśli film nie będzie tak dobry, jak część pierwsza, to i tak bardziej kibicuje Sony niż Marvelowi przy projektach ze Spider-Manem.

"Spider-Man Uniwersum" był pewną niespodzianką, ponieważ w tamtym okresie większość widzów nie oglądała się na animacje, lecz była zafascynowana Spider-Manem, który dołącza do uniwersum Marvela. Tom Holland wystąpił już w wielu filmach z MCU, doczekał się trzech "solowych" projektów, a w kolejnych latach otrzymamy następnych kilka filmów z jego udziałem, bo aktor ani myśli rezygnować z roli. To dobrze, bo jako Peter Parker i Spider-Man wypada znakomicie - aktorsko, pod względem akrobatycznym (samemu wykonując część popisów kaskaderskich), a także poza ekranem, gdy korzysta z kostiumu odwiedzając comic-cony czy szpitale wychodząc naprzeciw fanom. Wielka szkoda, że Marvel (Studios) nie potrafi wykorzystać tego potencjału, by postać i aktor mogli się naprawdę wykazać.

Reklama

Tom Holland jako Spider-Man - dajcie mu wreszcie solowy film

Nie bez przyczyny umieściłem słowo "solowe" w cudzysłowie w poprzednim akapicie. Gdy przypomnę sobie fabułę każdego z trzech filmów z Tomem Hollandem w roli głównej, odnoszę wrażenie, że żaden z nich nie potrafił maksymalnie wybrzmieć ze względu na ciężaru bagażu w postaci całego uniwersum. W przypadku dwóch pierwszych produkcji, "Homecoming" oraz "Far From Home" były to postacie i wątki, które znamy z innych filmów MCU. W przypadku "No Way Home" skupiono się na przywróceniu dwóch pozostałych Spider-Manów oraz ich przeciwników, co też zaburzyło balans filmu. Dlaczego narzekam? Ponieważ wspominając filmy z Tobym Maguirem czy Andrew Garfieldem zawsze do głowy przychodzi mi bardziej osobista i przyziemna historia.

Przeciwnicy to lokalni złoczyńcy, a nie zagrażający całym kontynentom czy wszechświatom zbiry, z którymi sam Pajączek może sobie nie poradzić. Angaż poprzednich Spider-Manów był przeogromnym fan servicem, który w kinie dostarczył mi/nam gigantycznej dawki emocji, nostalgii i wzruszeń, ale rok później ledwo o tym pamiętam, bo poza obecnością znanych twarzy film miał niewiele do zaoferowania. W grę wchodzą też kwestie techniczne, bo o braku stylu i nijakości obrazu w filmach MCU mówi się naprawdę wiele, a jednak wcześniejsze produkcje były dość charakterystyczne.

Nie twierdzę, że filmy z Tomem Hollandem są słabe - mają naprawdę wiele atutów i lubię wracać również do nich. Problemem jest jednak brak danej szansy Spider-Manowi, by w tym nowym kolorowym świecie/uniwersum miał czas dla siebie i pobujał się trochę po Nowym Jorku ratując mieszkańców od klasycznych czarnych charakterów. Być może właśnie to czeka nas w "Spider-Manie 4", bo końcówka trylogii jasno pokazuje, że będzie musiał działać polegając tylko na swoich umiejętnościach i musi przygotować nowy strój. Być może to właśnie będzie pewien powrót do korzeni, o którym tak marzę, ale nie wierzę, że Marvel nie pokusi się po sięgnięcie po poboczne postacie, by nadal rozbudowywać uniwersum. Tymczasem Sony manewruje w tym pokręconym świecie jak może i po sukcesie animacji z 2018 roku przygotowuje dwa kolejne filmy.

Spider-Man: Poprzez multiwersum zapowiada się wyśmienicie

Zwiastun "Spider-Man: Poprzez multiwersum" dostarcza tego, o czym wszyscy do tej pory mówili w kontekście sequela. Czeka nas kolejna szalona przygoda, prawdopodobnie o większym rozmachu, co jest wręcz cechą charakterystyczną każdej drugiej części. Nie zostaną jednak porzucone wątki osobiste ani typowy dla tych produkcji komiksowy styl, który podbił serca widzów wokół globu. Sony sięga po innych Spider-Manów, ale nie robi tego na zasadzie wyciskania ostatnich sentymentów z publiczności, bo Spider-Man Noir czy Spider-Ham to nie są bohaterowie, których wszyscy znali. Zdołano wprowadzić zupełnie nieznane większości osób postacie i zrobiono to w iście mistrzowskim stylu, bo nie sposób było ich nie polubić, a nawet się z nimi związać w pewnym stopniu. W filmie nie brakuje intymności, Miles Morales ma swoją osobistą historię, a jednocześnie "Spider-Man: Uniwersum" ma spory rozmach. Takiego Człowieka Pająka ogląda się z czystą przyjemnością i naprawdę pojawia się odrobina przykrości, gdy tak świetny bohater przyćmiewany jest wydarzeniami lub postaciami całego MCU.

Być może to był moment, gdy widzowie musieli odpocząć od typowego Spider-Mana. Być może właśnie ta nowa odsłona sprawia, że ponownie zaprezentowana geneza lub pojedynki o mniejszej skali nie znudzą się widowni, która zatęskniła już za superbohaterem z sąsiedztwa. Ja na pewno, dlatego mam nadzieję, że "Spider-Man: Poprzez multiwersum" tylko napędzi te oczekiwania i Marvel zmieni kierunek, jeśli chodzi o następne solowe filmy z Pajączkiem.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama