Felietony

Filmy wracają jako seriale - to jakaś nowa polska zmora? A gdzie nowości?

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

17

Sądziłem, że to domena jednego z reżyserów (pewnie wiecie którego), ale najwyraźniej taka praktyka staje się nowym trendem. Filmy powracają do telewizji jako seriale, bo twórcy pierwotnie nie użyli wszystkich nakręconych scen. Być może każdy przypadek należy traktować oddzielnie, ale czy na pewno?

Filmy jako seriale - nowy trend

Żeby nie było, że jestem kompletnym przeciwnikiem takiego schematu, bo jeśli dodatkowe sceny wpływają na odbiór całej historii w pozytywny i mini-seria wypada co najmniej udanie, to nie mam z takimi produkcjami większego problemu. Za przykład posłużą mi "Służby specjalne" Patryka Vegi, który zdołał wtedy przygotować całkiem niezły serial, w którym część wątków interesująco rozwinięto. Niestety, w późniejszym czasie jego produkcje powstawały od razu z zamysłem przygotowania serialu, więc już u podstaw film był wybrakowanym produktem, a serial był drugim sposobem na zarobek z wykorzystaniem tego samego tytułu. "Botoks" czy "Kobiety mafii" (i to dwa! sezony) również powstały.

Widzicie zmianę jakości na Netflix? Niektórzy już narzekają na nowy rodzaj kompresji – zobaczcie różnicę

Nie tylko Patryk Vega zamienia filmy na seriale

Ramówki polskich stacji na jesień już były zaprezentowane i choć nie brakuje w nich nowości, to nie sposób nie zauważyć odgrzewanych kotletów od TVN-u, które mimo wszystko mogą smakować całkiem nieźle. Ale moją uwagę przede wszystkim przykuły zapowiedzi emisji seriali "Bad Boy" oraz "Mayday". Tytuły od razu powinny Wam coś powiedzieć, bo są to filmy, które stosunkowo niedawno oglądało się w kinach. Lada moment, bo w październiku, obydwie produkcje zawitają na antenę Polsatu, gdzie będą emitowane w odcinkach. Można raczej śmiało zakładać, że "Pętla" - która weszła do kin przed weekendem - również zasili ramówkę Polsatu, ale już może na wiosnę. Nie macie dosyć?

"Pętla" - recenzja. Dlaczego takie filmy ogląda tak wiele ludzi?

To z przyjemnością przekazuję też wieści, że w Polsacie obejrzymy także "Bez skrupułów". Ale zaraz! - zakrzykniecie - przecież tego w kinach nie było! Rzeczywiście taki tytuł nie był szerzej znany, bo serial "Bez skrupułów" przygotowano na podstawie filmu "Solid Gold". Wyobraźmy sobie teraz sytuację, w której TVN podąży tą samą ścieżką i pokaże nam zimą nową odsłonę "List do M", a niedługo później rozpocząłby emisję serialu, który powstał w tym samym czasie na planie, ponieważ dokręcono odpowiednio więcej scen, by wystarczyło na serial. Niby fajnie, bo część widzów byłaby zapewne zadowolona z takiego obrotu sprawy, ale chyba nie chcemy, by polskie seriale powstawały tylko albo przede wszystkim przy okazji kręcenia filmów?

Nie zepsujcie wypracowanych efektów z ostatnich lat

Kilkukrotnie na łamach Antyweb (i nie tylko) wspominałem, że ostatnie lata należą do naprawdę udanego okresu dla polskich seriali. Mieliśmy tak udane powroty jak "Wataha" i premiery jak "Kruk" czy "Ślepnąc od świateł". Co najmniej nieźle wypadł "Rojst" (końcówka rozczarowała, ależ oczywiście), "Znaki" AXN też mogły się podobać. Nawet TVN, który nie wszedł w kategorię seriali premium tak widowiskowo, jak planował (bo "Pułapka" takim serialem po prostu nie była), tak później z "Pod powierzchnią", "Kodem genetycznym" czy "Chyłką" (player original) stacja pokazała, że jest gotowa przygotować coś lepszego. Polsat szykuje "Osaczonego", który ma dołączyć do tej listy i liczę, że na tym tytule nie poprzestaną.

Drugi sezon Mandaloriana jeszcze w październiku. Disney dotrzymał obietnicy

I miejmy nadzieję, że ta jesień i nagromadzenie seriali bazujących na filmach to efekt trudnego okresu dla branży filmowej w ostatnich miesiącach, gdy nie można było w standardowym trybie przygotować nowości do jesiennej ramówki.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu