Facebook

Facebook zablokował konto śmiertelnie chorego pacjenta. Uznali to za próbę samobójczą.

Dawid Pacholczyk
Facebook zablokował konto śmiertelnie chorego pacjenta. Uznali to za próbę samobójczą.
71

Zanim przejdziesz do tego artykułu ostrzegam, że opisywany tutaj temat jest trudny i skomplikowany, a dla niektórych może być bolesny. Nie jest to tania sensacja pisana pod publikę, a przedstawienie sytuacji, która wyraźnie pokazuje, że świat IT ma przed sobą bardzo wiele wyzwań natury moralnej i etycznej. Poruszane tutaj kwestie dotyczą cierpienia człowieka, eutanazji i naszego spojrzenia na całą tą sytuację.

Dzisiaj poruszę moim zdaniem bardzo ważny, a równocześnie bardzo trudny i skomplikowany moralnie temat. Dlatego swój komentarz postaram się ograniczyć do absolutnego minimum.

Media na całym świecie poinformowały, że Facebook zablokował konto Alaina Cocq, Francuza, który postanowił zrobić stream ze swojej śmierci. To gdzie tu dylemat? W tym, że jego śmierć to tak naprawdę jego codzienność.

Winny rząd?

Alain Cocq cierpi na bardzo rzadkie schorzenie, które powoduje, że ściany jego tętnic sklejają się ze sobą. Pozwólcie, że nie będę się wdawał w szczegóły medyczne, bo nie czuję się w kompetentny w tym zakresie, a dodatkowo przegląd chorób naszego bohatera w tej opowieści nie ma większego znaczenia. To co jest kluczowe to fakt, że Alain jest śmiertelnie chory, cierpi i nie ma szans na to, aby jego stan się poprawił.

Alain Cocq wystąpił do prezydenta Emmanuela Macrona z prośbą o udzielenie mu zgody na eutanazję. Zgody takiej nie dostał. Prezydent Francji stwierdził, że nie może wyjść ponad obowiązujące przepisy i z tego powodu musi odmówić.

Brak akceptacji nie sprawił, że plany Alaina uległy zmianie. Postanowił nagłośnić całą sytuację i wybrał do tego chyba najprostszy sposób jakim jest Facebook. Liczył na to, że dzięki ukazaniu swojego cierpienia zbierze niezbędne mu wsparcie do przeforsowania swojego żądania.

Facebook nie wyraża na to zgody

No i tu zaczynają się – moim zdaniem – schody na tle moralnym. Facebook nie jest aż tak bezduszny jak się może wydawać. Jego polityka dotycząca tego co wolno pokazywać, a czego nie, jest bardzo surowa, jeśli chodzi o takie rzeczy jak robienie sobie krzywdy czy filmowanie prób popełnienia samobójstwa.

Właśnie tak zostało sklasyfikowane to co prezentował Alain Cocq, który w ramach sprzeciwu wobec zakazu francuskiego rządu rozpoczął głodówkę i odmówił przyjmowania lekarstw. Przedstawiciel Facebooka nie ma łatwego zadania, jeśli chodzi o kontakt z mediami w tej sprawie. Rozumieją i szanują, że Cocq chce „zwrócić uwagę na skomplikowane zagadnienie”, ale ich zasady są jasne i uważają, że to co robi to nic innego jak próba samobójcza.

Skomplikowane? To mało powiedziane

Nie chcę się opowiadać za żadną ze stron. Cocq transmituje swoje życie, które jest pełne cierpienia. Jedną nogą jest już w grobie. To czego chce to skrócenia męki, a skoro mu tego odmówiono postanowił narazić się na jeszcze większy ból, aby proces przyśpieszyć. Równocześnie chce się tym podzielić ze światem. Czy po to, aby zmusić rząd i lekarzy do przeprowadzenia eutanazji? A może, aby zwrócić uwagę społeczeństwa na problemy ludzi śmiertelnie chorych, którzy poza bólem niczego już nie mają? Przyznam szczerze, że nie mam odwagi zgadywać.

Z drugiej strony mamy Facebooka, wielką korporację, która zawsze kojarzy się źle. Jej polityka jest twarda i bezduszna, ponieważ nie może sobie pozwolić, aby samookaleczanie czy samobójstwo było transmitowane za pośrednictwem ich platformy. Rozumiem to.

W tle jest oczywiście sama procedura eutanazji, która jest moralnie sprzeczna z poglądami wielu ludzi niezależnie od wyznania czy kultury.

Nikt nie wie jak to się skończy

Alain Cocq nie składa broni. Ograniczenia jakie narzucił na niego Facebook nie zraziły go i zapowiedział, że wróci za pośrednictwem innego medium. Nie powiedział jeszcze, kiedy i jakiego. Na pewno liczy się z tym, że platformy tej skali jak wspomniany już Facebook czy YouTube mają podobną politykę w tym zakresie.

Jednak ten przykład doskonale pokazuje, że automatyczne filtry oparte o algorytmy i sztuczną inteligencję na chwilę obecną nie są najlepszym rozwiązaniem i nie możemy na nich polegać. Ja nie umiem jednoznacznie ocenić tej sytuacji. No bo kto tu ma rację? Facebook, który dba o uczucia innych ludzi, których temat może zgorszyć? Czy człowiek, który pragnie uwolnić się od swojego cierpienia i podzielić się tym ze światem? Gdzie jest granica akceptacji tego typu działań?

Normalnie na końcu artykułu zachęciłbym Was do szerokiej dyskusji, ale ze względu na to jak delikatny jest to temat zrozumiem, jeśli tego nie chcecie robić. Czasami takie rzeczy lepiej przemyśleć po cichu, a wnioski zachować dla samego siebie. Jednak wyjątkowo chciałbym poprosić o udostępnienie tego artykułu. Uważam, że nad tak trudnym zagadnieniem każdy z nas powinien się zastanowić. Mamy tu do czynienia z bardzo trudnym połączeniem często bezdusznego świata IT, z bardzo delikatnym tematem jakim jest kruchość życia i moralność.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu