Dieselgate pozostaje wydarzeniem w świecie motoryzacyjnym, które najbardziej nim wstrząsnęło i pokazało, że koncerny samochodowe nie mogą sobie pozwolić na wszystko. Tu najlepszą nauczkę otrzymał Volkswagen wraz ze wszystkimi swoimi markami, ale pokłosie tej akcji dalej jest doskonale widoczne.
865 tysięcy samochodów - Fiat Chrysler Automobiles i nieczyste spaliny
Fiat idzie w ślady Volkswagena
Prywatnie bardzo cenię podejście amerykańskich organizacji co do przestrzegania wspólnych zasad odnośnie czystości spalin, abstrahując już od samego faktu ich istnienia i jak powinny one wyglądać. Podczas gdy w Europie koncern Volkswagena poniósł stosunkowo niewielkie koszty, o tyle w USA nie miał tak lekko i to właśnie wszystkie tamtejsze działania zwróciły uwagę opinii publicznej na fałszowanie testów czystości spalin. Mnóstwo wiadomości oraz próby osiągnięcia porozumienia rozgrzewały do czerwoności.
Wcześniej mówiło się, że jedynie Volkswagen bawił się w takie procedery. Było jednak jasne, że nie tylko Niemcy bawili się w takie rzeczy, żeby móc sprzedawać swoje "ekologiczne" samochody. Teraz w tarapatach jest Fiat Chrysler Automobiles. Włosko-amerykańska firma musi wezwać do siebie aż 865 tysięcy pojazdów, które nie spełniają norm emisji spalin w Stanach Zjednoczonych i chodzi tu o auta marek Jeep, Dodge oraz Chrysler z lat 2011 - 2016. Mimo wszystko należą się dla tego producenta słowa uznania, że w miarę szybko podjął stosowne kroki i nie próbował unikać odpowiedzialności. Zresztą po aferze Dieselgate widać, jak lepiej jest się zachować, potulnie przyznając się do winy.
Diesel, a czystość
Oczywiście w roli głównej mamy ponownie silnik wysokoprężny. Wszystko zaczęło się w styczniu, kiedy odkryto specjalne oprogramowanie, działające tylko w trakcie testów jakości emitowanych spalin. Wówczas mówiło się o 104 tysiącach pojazdów, a w roli głównej znalazły się Jeep Grand Cherokee i Dodge RAM 1500 z 3-litrowym dieslem z widlastą szóstką. Wówczas koncern miał zapłacić 280 z 800 milionów łącznie posiadaczom tych samochodów.
Aktualnie trwają dalsze badania, sprawdzające jak to wszystko wyglądało po 2017 roku. Na razie nie przedstawiono żadnych zarzutów, więc można dojść do wniosku, że ostatnio Fiat Chrysler Automobiles ponownie nie stawia na oszustwa w testach. Nie zdziwiłbym się jednak, gdyby za kilka miesięcy stwierdzono jeszcze jakieś nieprawidłowości.
Nie da się ukryć, że wszystkie takie wiadomości skutecznie niszą opinię o dieslu. Może w Polsce nie zaobserwujemy tego przez następne 10 lat, ale w wielu krajach popularności tego rodzaju napędu spada. W zamian w siłę zyskują pojazdy z silnikami benzynowymi. Tymczasem za rogiem czają się elektryki z sensownie prezentującym się zasięgiem na jednym ładowaniu, a na okres przejściowy firmy szykują najróżniejszego rodzaju hybrydy. Brzmi pięknie, choć tu dochodzimy jeszcze do tematu zapewnienia odpowiedniej ilości energii elektrycznej. Obawiam się, że tu będzie wąskie gardło nowej technologii.
Trzeba przyznać, że takie afery bardzo dobrze działają na producentów, którzy rozumieją, że tego typu procedery nie mają szans udać się na dłuższą metę. Oby wyciągnięto z tego wszystkiego odpowiednie wnioski.
źródło: The Verge
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu