Polska to jeden z nielicznych krajów w Unii Europejskiej, w którym nie ma wymogu jazdy na oponach sezonowych na jesieni i w zimie. Polski Związek Producentów Opon proponuje to zmienić, w trosce o nasze bezpieczeństwo. Paradoksalnie może to oznaczać dalszy wzrost sprzedaży opon całorocznych.
PZPO proponuje wymóg jazdy na oponach sezonowych, narzeka też na stan techniczny aut
Opony zimowe zwiększają bezpieczeństwo
O tym, że opony zimowe znacznie lepiej sobie radzą w warunkach niskich temperatur i śniegu nie trzeba nikogo przekonywać. Według badań na jakie powołuje się PZPO, w krajach w których wprowadzono obowiązek użytkowania sezonowych opon w okresie jesienno-zimowym, liczba kolizji spadła o 46%. Trudno się do tego wyniku odnieść i przekładać na polskie realia, gdzie pomimo braku odpowiednich przepisów, znaczna liczba kierowców i tak korzysta z dwóch kompletów opon lub modeli całorocznych.
Szczególnie te ostatnie zyskują w ostatnim czasie na popularności, w 2018 roku ich sprzedaż wzrosła o 49% w stosunku do 2017 roku. Decyduje o tym nie tylko czynnik ekonomiczny, ale także fakt, że opony całoroczne są coraz lepsze i obecnie oferują wystarczające parametry trakcyjne zarówno w zimie jak i w lecie. Szczególnie w miastach i północnej części Polski, gdzie zazwyczaj mamy do czynienia z błotem pośniegowym, a rzadziej ze śniegiem i lodem. Paradoksalnie wymóg stosowania opon sezonowych zwiększyłby jeszcze bardziej zainteresowanie tymi całorocznymi. W razie kontroli, posiadaczom takich opon groziłby mandat tylko w przypadku skrajnie złego stanu ogumienia.
Zaletą opon całorocznych są również rzadsze wizyty u wulkanizatora. Osoby, które korzystają z dwóch kompletów opon muszą nie tylko dwa razy do roku wydać od 50 do 150 PLN na zmianę opon, ale także mierzyć się często z kolejkami u wulkanizatora, które kosztują nas czas. Nawiasem mówiąc, pogoda na najbliższe tygodnie zapowiada się całkiem nieźle, więc pewnie warto się umówić na wizytę i zmianę opon zanim zacznie się szczyt sezonu ;-).
Kontrola techniczna w Polsce nadal kuleje
W czasie XVI Międzynarodowej Konferencji Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego zwrócono także uwagę na bardzo słaby poziom kontroli technicznej pojazdów w Polsce. W Niemczech za pierwszym razem badania technicznego nie przechodzi ponad 20% aut, w Wielkiej Brytanii jest to nawet ponad 30%, w Szwecji około 25%, a na Łotwie nawet 50% aut musi najpierw zostać naprawiona zanim zostanie dopuszczona do ruchu. Dla porównania w Polsce odsetek aut, które nie przechodzą badania technicznego za pierwszym razem to zaledwie 3%. I to wcale nie oznacza, że auta w Polsce w porównaniu z niemieckimi czy szwedzkimi są w znacznie lepszym stanie.
Patologie i podbijanie przeglądów mimo poważnych niedociągnięć technicznych w aucie to niestety codzienność i do tej pory nie udało się zrobić nic, aby temu zaradzić. Co gorsza, nie za bardzo wiadomo jak ten problem rozwiązać. Każda próba zmiany stosownej ustawy generuje ogromny opór ze strony właścicielu Stacji Kontroli Pojazdów. A zły stan techniczny aut poruszających się po naszych drogach stwarza zagrożenie dla nas wszystkich.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu