Felietony

Niby “ekskluziwy” się nie liczą, ale w ostatnich dwóch latach żadna z moich ulubionych gier nie debiutowała na Xboxie

Kamil Świtalski
Niby “ekskluziwy” się nie liczą, ale w ostatnich dwóch latach żadna z moich ulubionych gier nie debiutowała na Xboxie
23

Walka o to która platforma jest lepsza nigdy się nie skończą. Moim zdaniem — żadna nie jest idealną. Ani PlayStation, ani Xbox, ani Switch, ani nawet PC. Sam jestem z tych, którzy na co dzień starają się być ponad podziałami. Zakup komputera do gier wydaje mi się przy posiadaniu całego zestawu konsol przerostem formy nad treścią. I prawdą jest, że lubię sobie ponarzekać: a to na odgrzewane kotlety ze Switcha, a to na opieszałość PlayStation w obecnej generacji, a to na FATALNY interfejs w Xbox One. Kilka dni temu zapytano mnie która z konsol jest teraz moją ulubioną. Odpowiedź na to pytanie była oczywista — 3DS. Ale chodziło o te stacjonarne — i w pierwszej chwili chciałem powiedzieć, że nie mam ulubionej konsoli. A chwilę później uświadomiłem sobie, że trzy, moim zdaniem, najlepsze gry wydane w przeciągu ostatnich dwóch lat dostępne są wyłącznie na jedną z nich: PlayStation 4.

PlayStation 4 nie jest dla mnie sprzętem idealnym. Ma sporo niedociągnięć i rzeczy, które można byłoby zrobić zdecydowanie lepiej. Ale Sony wygrało tę generację. Słupki sprzedaży krzyczą z daleka, że królują i korony tym razem nie oddadzą. Przy okazji regularnie powtarza się, że gry na wyłączność to marketingowa papka — i patrząc na tytuły które sprzedają się najlepiej, trudno się z tym nie zgodzić. Red Dead Redemption 2, FIFA 19, najnowsze odsłony NBA i NHL... no spoko. To mainstream, który wydawcy wrzucają gdzie się da — i to działa. Ja jestem jednym z tych, którym zdarzyło się kupić konsolę dla jednej gry (to że później odkryłem cały zestaw perełek na nią dostępnych to już zupełnie inna bajka).

Ale PlayStation 4 ze wspomnianej trójki miałem jako pierwsze. I choć przez wiele miesięcy wolałem grać na jego poprzedniczce, która miała mi dużo więcej do zaoferowania — w końcu trzeba było się przerzucić. A kiedy dotarło do mnie, że w ostatnich latach grami od których (dosłownie) nie mogłem się oderwać – na tyle, że byłem w stanie zarywać nocki — była seria Yakuza, Nier:Automata i wydany kilkanaście dni temu Tetris Effect — okazuje się, że tytuły na wyłączność może i dla wielu są wyjątkiem — ale dla mnie w tym przypadku pozostają daniem głównym. I to takim, który przypomina mi za co kocham gry wideo — bo najwyraźniej mam już serdecznie dość powtarzalnych FPSów, opowieści rodem z kinowego ekranu czy odgrzewanych kotletów które już dawno straciły swój blask.

Co zabawne — Yakuza i Nier:Automata dostępne są także na PC (o jakości portów i tego jak się zmieniała nie dyskutujmy, szkoda czasu). Ba, drugi tytuł kilkanaście miesięcy później trafił też na Xboxa. Ale kiedy jesteśmy przy PC -- próg wejścia jest na tyle wysoki, że póki co — mówię basta. Jedynym więc sprzętem na którym mogę cieszyć się całą trójką pozostaje PlayStation 4. O zgrozo — na Xbox One nie pogram w żadną z nich. No i niby nie ma w tym nic strasznego, bo na otarcie łez mam tam wspaniałe Ori and the Blind Forest czy cały zestaw gier z serii Forza. Niby nie, ale jednak — choć to wspaniałe gry — to nie one zostały moimi ulubieńcami. A te wszystkie znajdę na PlayStation 4, więc z lekkim grymasem, ale jednak musiałem przyznać, że to właśnie ona dla mnie króluje w tej generacji. Ups, no dobra, powiedziałem to — mam nadzieję, że nie wszyscy słyszeli, bo częściowo zagłuszył mnie jej irytująco głośny wentylator! ;-)

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu