Felietony

Fast Fashion - napędzana influencerami maszynka do trucia planety

Krzysztof Rojek
Fast Fashion - napędzana influencerami maszynka do trucia planety
Reklama

Założyć raz i wyrzucić - tak w dużym skrócie można określić podstawy biznesu dzisiejszych marek modowych. Czy tak powinna wyglądać nasze podejście do ekologii?

Ekologia - dziś zewsząd jesteśmy bombardowani wręcz zapewnieniami, że jeżeli wybierzemy ten czy tamten produkt, to będziemy bardziej "eko". O tym, na ile takie zapewnienia mają cokolwiek wspólnego z prawdą, pisałem już całkiem niedawno, ale chodzi mi tu o coś nieco innego. A mianowicie o przeświadczenie, które rodzi się w głowach wielu europejczyków, że dzięki temu my tu w Europie żyjemy bardzo ekologicznie, a niektórzy wręcz sugerują, że zwykli ludzie wręcz "wypruwają sobie żyły" w imię ekologii.

Reklama

Tymczasem rzeczywistość bardzo często jest nieco inna, niż chcieliby ją widzieć ekosceptycy. Nawet jeżeli największe biznesy przerzucają produkcję (a więc i zanieszczyszczenia) do Chin, to wciąż jednym z głównych problemów naszego kontynentu jest rozbuchany do niesamowitych wręcz rozmiarów konsumpcjonizm. Dotyczy to wszystkiego, ale dziś skupimy się na jednym, bardzo aktualnym temacie, a mianowicie - ubraniach.

Co to w ogóle jest fast fashion?

Moda jest kapryśna, trendy się zmieniają i to widać bardzo dobrze, jeżeli popatrzymy jak ubieraliśmy się na początku XXI wieku, jak w latach 90 i wcześniej. I w tym absolutnie nie ma nic złego, ubiór to w końcu ważny element kulturowy. Jednak jak wszystko, także i to wpadło w kapitalistyczną maszynkę do robienia pieniędzy, czego efektem jest fast fashion, czyli model biznesowy polegający na jak najszybszej produkcji i sprzedaży "bieżących" trendów.

Przez lata prym wiodły w tym takie marki jak ZARA czy H&M i już wtedy mówiło się, że jest to niezdrowe napędzanie konsumpcjonizmu, sugerujące, że to co mamy w szafie jest już niemodne i powinniśmy kupić nowe ubrania w przystępnej cenie. Jednak dziś temat jest jeszcze bardziej aktualny, ponieważ nie tak dawno temu na rynek fast fashion weszła nowa marka, chiński Shein, który pokazał, że to, co mieliśmy do tej pory to była tylko niewinna zabawka i bańki mydlane, a prawdziwe fast fashion zaczyna się teraz.

Jeżeli wierzyć materiałom Reutersa, to kiedy H&M wypuszczało ponad 20 tysięcy stylów ubrań rocznie, co i tak jest oszałamiającą wartością, przez asortyment Shein co roku przechodzi około 1,5 miliona (!) stylów. Jedynym sposobem na podtrzymanie takiego modelu biznesowego jest przekonanie ludzi, że muszą, że potrzebują, że chcą kupować więcej i więcej. Jak to robi?

Oczywiście - przez "influencerów"

Jak zawsze, nie mam nic do influencerów jako takich, ale jest to już kolejny przykład, w których nowe społeczne media, które miały być niezależne od wpływów wielkich korporacji, stają się dla nich jeszcze lepszą tubą propagandową niż media tradycyjne, ponieważ chowają przekaz reklamowy pod płaszczykiem autentyczności.

Influencerki modowe pokazują produkty Shein na tony, często kupując więcej ubrań niż przeciętny człowiek potrzebowałby w przeciągu kilku lat, zbierając miliony odsłon, linkując bezpośrednio do Shein. Trend ten dotarł także do Polski, gdzie rodzime sieciowe celebrytki robią... dokładnie to samo, a stwierdzenie "haul zakupowy" przeszło już do słownictwa powszechnego.

Czy to jest skuteczne? Jeszcze jak!

To, jak Shein okręciło sobie rynek dookoła palca, pokazują sceny z otwarcia pierwszego sklepu w Polsce. I przypominam - to nie luksusowa galeria i nie rozdają tam iPhone'ów za darmo. To sklep w którym można kupić sukienkę za 20 zł. Kolejna na otwarciu placówki w Polsce wyglądała natomiast tak:

Reklama

I naturalnie - nie jestem za tym, żeby w jakikolwiek sposób odmawiać komukolwiek prawa dostępu do jakiegokolwiek dobra, tak jak nie chciałbym, żeby mi ktoś takiego prawa odmawiał. Jeżeli ktoś chce kupić 20 t-shirtów i 30 sukienek naraz, jak najbardziej może to zrobić. To, co chce przekazać, to fakt, że mechanizm działania oparty o konsumpcję w trybie turbo ma swoje konsekwencje, szczególnie środowiskowe.

Fast Fashion - dlaczego "nie"?

Przede wszystkim, fast fashion, czyli ubrania niskiej jakości z tworzyw sztucznych, to ubrania niskiej żywotności (także w głowach konsumentów, którzy są namawiani, by ciągle kupować nowe rzeczy). W taki sposób co roku na wysypiskach śmieci znajdują się 92 miliony ton ubrań. W przypadku krajów rozwiniętych, jak USA, jest to ponad 37 kg ubrań/osobę. Prognozy mówią, że do 2030 wartość ta zwiększy się o 50 proc. Branża tekstylna jest też obecnie odpowiedzialna za 1/5 produkcji światowych ścieków. Dodatkowo - pamiętajmy że w tym wypadku cięcie kosztów nie może odbywać się na materiałach, więc odbywa się na kosztach ludzkich czy własności intelektualnej, a warunki pracy w Shein zostały już ujawnione w niejednym dokumencie.

Reklama

I oczywiście, Shein jest tu przytaczany ze względu na to, że jest to twarz fast fashion na sterydach, ale obok niego jest wielu innych nowych graczy, którzy działają dokładnie tak samo.

Co warto pamiętać?

Nie ma magicznego rozwiązania na to, aby żyć w sposób, który mniej obciąża planetę, ponieważ zawsze znajdzie się sytuacja, w której coś można zrobić "lepiej" i zawsze nasze życie będzie generowało "jakiś" koszt środowiskowy. Dla mnie kluczem jest podejmowanie świadomych decyzji odnośnie produktów, które się kupuje. W przypadku ubrań oznacza to określenie, ile z nich jest nam potrzebne i organizowanie swojej szafy tak, aby maksymalizować wielokrotne użycie znajdujących się w niej rzeczy.

Czy może to być trudne? Zapewne tak, szczególnie, jeżeli wszystko dookoła jest częścią wielkiej maszyny krzyczącej: "kupuj, kupuj, kupuj". Tylko od nas więc zależy, czy chcemy być jej częścią, czy też nie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama