Farming Simulator 22 to gra, która właśnie teraz nabrała dla mnie wyjątkowego znaczenia. Podobnie, jak pierwsza część pomagała mi, choć na chwilę, uciec od złych myśli w 2020 roku, tak jej następca przydaje się teraz. To moje osobiste Animal Crossing, czyli gra na trudne czasy.
Farming Simulator 22 - niepozorny symulator rolnictwa, wydawany od kilku lat przez Giants Software. Mogłoby się wydawać, że nic specjalnego, ot kolejny symulator, w którym musimy wcielić się w rolę zarządzającego pewnym interesem. Naszym zadaniem, jak zwykle w takich grach, jest sprawić, by biznes prosperował jak najlepiej. Jest jednak coś, co tę konkretną produkcję wyróżnia na tle konkurencji. Bije z niej jakiś dziwny spokój, który ciężko mi od tak po prostu wytłumaczyć. Coś, co sprawia, że o ile symulatory niezbyt mnie interesują, tak w ten wsiąknąłem na dobre. Już drugi raz.
W ostatnich czasach coraz rzadziej mówi się o relaksacyjnym aspekcie gier. Najpopularniejsze produkcje są szybkie, dynamiczne, wymagające pełnego zaangażowania ze strony gracza. Imersja współczesnych produkcji, choć tak imponująca, czasem bywa męcząca. Oto bowiem przenosimy się z jednego świata pełnego wrażeń do drugiego świata pełnego wrażeń. Gdzie tu czas na odpoczynek, na zwolnienie i odprężenie? W grach znajdujemy go coraz mniej, jednak nie we wszystkich. Farming Simulator 22 jest, w moim mniemaniu, właśnie takim tytułem, który pozwala odpocząć. Oto historia mojej przygody z tą grą.
Farming Simulator 22 - Animal Crossing dla miłośników rolnictwa i nie tylko
Jest wiosna 2020 roku. W dniu moich 30 urodzin zapada decyzja o wprowadzeniu pierwszego lockdownu na terenie Polski. Zamiast cieszyć się z nowego etapu życia, rozmyślać co dalej, snuć plany na przyszłość, wszystko zatrzymuje się w miejscu. Na tamtą chwilę nie mamy jeszcze bladego pojęcia, z czym przyjdzie nam się zmierzyć, czy to jest groźne, czy damy sobie radę, pytań mnóstwo, a odpowiedzi brak. Zapada decyzja o ograniczeniu mobilności ludzi tak bardzo, jak to jest możliwe. Cóż, nikt się wtedy nie zastanawiał nad tym, czy zasadnie, czy nie. Trzeba zostać w domu i koniec. A skoro już w tym domu zostaliśmy, czymś trzeba się zająć.
Dalszy ciąg tej historii wszyscy doskonale pamiętamy. Idealnie wysprzątane mieszkania, powrót do zainteresowań z dzieciństwa, czytanie książek, na które zawsze brakowało czasu, ale też granie. A z jaką grą najmocniej kojarzy się lockdownowe granie? Dla tych, którzy mieli wówczas konsolę Nintendo Switch, przede wszystkim z Animal Crossing. Czemu właśnie ta gra? Właśnie ze względu na panujący w niej spokój, odprężenie, brak pośpiechu i możliwość robienia dokładnie tego, na co akurat w danym momencie mamy ochotę. Gra, w której wiele można, ale wcale nie trzeba. W dodatku umiejscowiona w pięknej, idyllicznej wręcz krainie, czyli w miejscu, w którym tak bardzo chcieliśmy się znaleźć w tamtych dniach. Za oknami była piękna wiosna, a my musieliśmy siedzieć w domach.
Byłem jednym z tych graczy, którzy również szukali ucieczki dla myśli wprost w wirtualny świat. Niestety, Nintendo Switch nie miałem i nie mam do dnia dzisiejszego. Cóż, zawsze jakiś bardziej pilny wydatek się znajdzie. W takiej sytuacji pozostało mi poszukać alternatywy, a jako że od jakiegoś czasu interesuję się rolnictwem, padło na Farming Simulator 19. Wystarczyło kilkanaście minut poświęconych na przejście samouczka, bym spędził w tej produkcji długich kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset godzin. A wszystko właśnie za sprawą tej cudownie spokojnej, sielskiej wręcz atmosfery gry. Jeśli więc szukasz takiej gry, w której po prostu będziesz mógł odpocząć, Farming Simulator 22, podobnie jak opisywany FS 19, sprawdzi się świetnie. Śmiem przypuszczać, że w przypadku osób, które nigdy nie interesowały się rolnictwem, równie dobrze.
O uroku jeżdżenia w kółko
Przyznam szczerze, jestem dość specyficznym graczem Farming Simulator 22. Od początku gram tak, że wcale nie staram się poznać wszystkich możliwych zakamarków gry, zmierzyć z produkcją zwierzęcą, sadowniczą czy leśną, przetestować każdy możliwy sprzęt i każdą mapę. Nic z tych rzeczy. Już od pierwszych chwil w grze upodobałem sobie produkcję roślinną, której poświęcam się ilekroć uruchamiam właśnie ten tytuł. Jest coś niesłychanie przyjemnego i satysfakcjonującego w tym, że przy pomocy różnorodnych, dostępnych maszyn rolniczych (modele 3D w Farming Simulator 22 uchodzą za świetnie odwzorowane), jestem w stanie zebrać wirtualny plon z wirtualnych hektarów, zawieźć go na skup, przygotować grunt pod następny zasiew, zasiać, pielęgnować, znów zebrać plon i tak w kółko.
Nie staram się przy tym walczyć na rekordy efektywności produkcji, nie kombinuję zanadto z modyfikacjami dostarczanymi przez społeczność (jest całe mnóstwo!), po prostu wykonuję różne zabiegi na wirtualnym gruncie rolnym, krok po kroku rozwijając gospodarstwo.
Co w tym takiego ciekawego? Na pierwszy rzut oka, nic konkretnego. Ot dość monotonna gra, w której przy takim stylu gry niewiele się dzieje. Tymczasem, chciałem mieć do dyspozycji właśnie taką grę, która pozwoli odpocząć. Grę, która nie będzie ze wszystkich stron bombardowała efektami specjalnymi. Grę, w której nie trzeba skupiać się na fabule czy grafice. Wystarczy ją uruchomić i po prostu grać. Bez pośpiechu, bez nerwów, tak długo jak się chce.
Choć jak wspomniałem, wcale nie mam zamiaru testować wszystkich maszyn, jakie znalazły się w wirtualnym sklepie gry, to właśnie one są dla mnie dodatkowym smaczkiem. Wszyscy, którzy kiedykolwiek grali w obecną bądź poprzednią odsłonę Farminga doskonale wiedzą, że znajdziemy tam również produkty polskiego przemysłu rolniczego. Choć w najnowszej odsłonie nie znajdziemy już, wśród maszyn dostępnych na start, kultowego kombajnu FMŻ Bizon, wciąż spotkamy pługi czy silosy wyprodukowane w Polsce.
Symulator tego, co w rolnictwie najważniejsze?
Farming Simulator 22, jak na symulator przystało, ma za zadanie jak najdokładniej ukazać blaski i cienie życia na wsi, życia w gospodarstwie rolnym. Jasne strony? Są oczywiste i jest ich wiele. Oprócz czynienia sobie ziemi poddanej i obserwowaniu, jak wpływa to na nasz stan posiadania, można przekonać się, że życie na gospodarstwie to ciągły kontakt z przyrodą, który naprawdę pozwala odetchnąć. Ciemne strony? Naturalnie. Walka o jak najwyższy plon to wciąż walka. Cóż, to właśnie od tego zależy, ile na koniec uda nam się zarobić. Podobnie jak na prawdziwej gospodarce, trzeba uważnie pilnować harmonogramu prac, pamiętać o należytym zaopatrzeniu gleby w minerały, stosować środki ochrony roślin czy zwalczać nieproszonych gości w postaci chwastów. Niestety, może być i tak, że niezebrany w porę plon uschnie. Cóż, to pewna presja czasowa, którą bez problemu wyłączyć można w ustawieniach gry.
Dlaczego zatem uważam, że Farming Simulator 22 to gra o tym, co w rolnictwie najważniejsze? Przede wszystkim za sprawą silnych analogii między sposobem wykonywania prac polowych. Rolnictwo to żmudna, na pozór nudna, monotonna praca, w której, mogłoby się wydawać, w kółko robi się to samo. I właśnie tak jest w tej grze. Tu również, oczywiście jeśli tylko chcemy grać w ten sposób, można robić wszystko monotonnie. Jeszcze raz, jeszcze raz i jeszcze jeden, za każdym razem lepiej, płynniej, szybciej, bardziej wydajnie. Jeśli z tej gry płynie jakaś nauka, to właśnie nauka cierpliwości i pokory. To coś, czego rolnictwo wymaga bezwzględnie i bezdyskusyjnie.
Znowu w niesprzyjających okolicznościach
Na samym początku wspomniałem o tym, że seria Farming Simulator jest dla mnie wyjątkowa. Wyjątkowa, ponieważ przyszło mi sięgać po nią w momentach, kiedy na świecie dzieje się coś niedobrego. Są takie chwile, kiedy potrzebuję, choć na dosłownie jeden moment, uciec w wirtualny świat, by nie myśleć o tym prawdziwym. Farming Simulator 19 towarzyszył mi w najcięższych momentach pandemii, a Farming Simulator 22 uruchamiam, kiedy w państwie położonym zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od mojego miejsca zamieszkania trwa brutalna wojna, która wybuchła tylko i wyłącznie dlatego, że ktoś miał przerażający kaprys udowodnienia całemu światu, do czego jest zdolny się posunąć w imię jakiejś całkowicie chorej idei.
W tym miejscu chciałbym skierować słowa uznania i podziękowania w kierunku gamedevu, zwłaszcza polskiego. Za gry, w których można odpocząć. Za gry, w których opisują okrucieństwo wojny, by nigdy nikomu nie przyszło do głowy wrócić do tak mrocznych czasów. Za gry, które są tak potrzebnym źródłem rozrywki w momencie, gdy mamy coraz mniej czasu nawet na drobne przyjemności. W końcu za to, jak solidarnie zaangażowano się w pomoc uchodźcom z Ukrainy, przekazując pokaźne sumy pieniędzy tym, którzy teraz potrzebują ich najbardziej. Za to wszystko, jeszcze raz, podziękowania i głębokie wyrazy szacunku.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu