Najnowsza produkcja Prime Video okazuje się być prawdziwym hitem. Serial "Fallout" nie tylko zaspokoił fanów, ale przyciągnął także nowych, więc gry sprzedają się jak ciepłe bułeczki. Ale twórcy popełnili, w mojej ocenie, jeden kardynalny błąd.
Od 2013 roku, gdy pojawił się "House of Cards", branża serialowa zyskała zupełnie nową szansę, o której wcześniej nikt nie myślał na poważnie. Przez dekady przywykliśmy do konkretnego modelu dystrybucji - ramówki telewizyjne ustalano z ogromną starannością, by premiery odbywały się w odpowiednie dni i właściwych porach. Reagowano na ruchy konkurencji, wykorzystywano inne ważne wydarzenia transmitowane w TV, a widzowie potulnie zasiadali przed odbiornikami, by poznać dalsze losy ulubieńców. Magnetowidy i nagrywarki wiele zmieniły, ale by być na bieżąco z nowościami i móc uczestniczyć w dyskusjach, najlepiej było oglądać seriale w chwili premiery.
Netflix zaburzył to wszystko udostępniając cały sezon serialu jednego dnia. Zapanowała mania binge'owania i konkurenci giganta nie mieli tak naprawdę wyjścia - niemal wszyscy podążyli ścieżką wydeptaną przez firmę zarządzaną wtedy przez Reeda Hastingsa i wrzucali wszystkie odcinki serii za jednym razem. Ostatnim bastionem klasycznego modelu emisji seriali zostało HBO - nowości tej stacji zmierzające na HBO Go/HBO Max cały czas były rozłożone w czasie na cotygodniowe premiery. To też przynosiło duże korzyści, a jak duże mogliśmy się przekonać przy "The Last of Us", do czego jeszcze wrócę.
Nie wszyscy są fanami binge'owania
Dużo zależy od tytułu, pomysłu na niego i ogólnej strategii, ale sytuacja nie jest dziś tak oczywista. Disney+ odniosło spory sukces z "Shogunem". Nie wszyscy stosują dziś metodę Netfliksa, bo Disney+ czy Apple TV+ sięgają także po rozwiązanie hybrydowe, gdzie na początek dają nam 2-3 odcinki nowego serialu, a kolejne udostępniają co 7 dni. Takie podejście ma też Prime Video przy niektórych produkcjach (np. "The Boys"). Dlaczego więc platforma Amazonu wybrała jednodniową premierę "Fallouta" i pokazano wszystkie odcinki na raz?
Oglądając serial przedpremierowo (udostępniono mi cały sezon, co nie jest regułą) nie miałem za bardzo wyjścia, więc dość szybko poznałem całą historię. Bawiłem się świetnie i ochoczo zasiadałem do kolejnych epizodów, ale czułem, że dzieje się to zbyt szybko. "Fallout" skrywa kilka fajnych tajemnic, szczególnie dla tych, którzy nie grali w gry z serii, ale i te osoby mogły liczyć na pewne niespodzianki. Odcinki miały delikatne cliffhangery - po ostatniej scenie zostawiano nas z nierozwiązaną zagadką, ale kolejny odcinek włączał się samoczynnie chwilę później. W ten sposób "Fallout" zajął najbardziej wytrwałym widzom około 8 godzin i było po wszystkim. A produkcja nowego sezonu jeszcze nawet nie ruszyła.
Już dawno odeszliśmy od typowych sezonów seriali, które liczyły po 24 odcinki (choć jeszcze takie istnieją, najczęściej zarezerwowane dla TV), ale wraz ze spadkiem liczby epizodów zazwyczaj rośnie jakość całej produkcji. Generalnie seriale zyskują na tej zmianie, co pokazują kolejne produkcje, a "Fallout" jest pewną kropką nad "i". Sam jestem ciekaw, jak wyglądaliby dzisiaj "Zagubieni", gdyby każdy sezon miał około 10 odcinków, ale twórcy dysponowaliby większym budżetem. Te nowe realia to duża korzyść także dla widza, ale tym razem Prime Video powinno było obrać inną ścieżkę.
Fallout przebije The Last of Us?
Nie bez przyczyny wspomniałem o "The Last of Us", bo serial okrzyknięto jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą adaptacją gry. "Fallout" udowadnia, że przeżywamy jeden z lepszych okresów w tej kategorii seriali, ale czy za tydzień lub dwa o produkcji Amazonu będzie równie głośno? Emitowany co tydzień "The Last of Us" generował ogromną dyskusję, mnóstwo komentarzy i przez kolejne dni oddzielające premiery zastanawiano się nad dalszymi losami bohaterów oraz analizowano dotychczasowe wydarzenia. Przy "Falloucie" dyskusja zmierza tylko w jedną stronę: rozmawiamy o nim w kontekście całości, a przecież pojedyncze odcinki były wzbudzały naprawdę sporo emocji i nawet przez tydzień moglibyśmy równie zażarcie dyskutować o zaledwie jednym z nich.
Ukryte easter-eggi, najlepsze sceny, analiza efektów specjalnych czy wywiady/wypowiedzi publikowane w kontekście danego odcinka miałyby większy wydźwięk, a tu na myśl przychodzi mi nawet "Sukcesja", która także była jednym ze sztandarowych przykładów świetnego wykorzystania cotygodniowych premier. "Fallout" mógłby na tym jeszcze więcej skorzystać, chyba że całkowicie się mylę i ta kula śnieżna dopiero nabiera rozmiarów i rozpędu, więc przez najbliższe tygodnie rozmowy będą toczyć się tylko na temat tego serialu. Nowości jednak przybywa, każda platforma wprowadza kolejne seriale i filmy, więc uwaga widzów będzie chyba przekierowana na coś innego.
Czy 2. sezon pojawi się na Prime Video w całości?10
Nie zdziwiłbym się, gdyby jednak 2. sezon został podzielony na cotygodniowe premiery, by narobić większego hałasu. O binge'owym podejściu do 1. sezonu zdecydował rynek, jak przyznał Graham Wagner (twórca serialu dla Collider), bo trudno byłoby nawet wybrać ten jeden konkretny dzień oraz godzinę, o której miałyby pojawiać się nowe odcinki, bo w nowych realiach żadna z platform nie "zajmuje" dnia i pory dla siebie, jak wyglądało to w modelu telewizyjnym.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu