Facebook

Facebook "naprawi" irytującego użytkowników newsfeeda

Jakub Szczęsny
Facebook "naprawi" irytującego użytkowników newsfeeda
12

W Facebooku doszło do iście kuriozalnej sytuacji, w której serwis społecznościowy mocno zaniedbał swoją podstawową funkcję i zaczął okopywać się w pochodnej. Uwierzcie mi, że od czasu poprzednich zmian w algorytmie układającym newsfeed coraz rzadziej zaglądałem do treści, które mi podsuwał serwis i...

W Facebooku doszło do iście kuriozalnej sytuacji, w której serwis społecznościowy mocno zaniedbał swoją podstawową funkcję i zaczął okopywać się w pochodnej. Uwierzcie mi, że od czasu poprzednich zmian w algorytmie układającym newsfeed coraz rzadziej zaglądałem do treści, które mi podsuwał serwis i jeśli mówiłem w ogóle o Facebooku, to głównie w kontekście Messengera, który niemal całkowicie zastąpił mi wiadomości SMS. Jedynie do komunikacji z osobami, które z niego nie korzystają wykorzystuję tradycyjne wiadomości tekstowe.

Udział Facebooka w mojej codziennej, elektronicznej aktywności skurczył się jeszcze bardziej, gdy Grzegorz oznajmił, że kończymy z grupą na Facebooku i przenosimy się do Slacka, który pozwala na lepszą organizację pracy redakcji, niż tajne centrum dowodzenia w ramach portalu społecznościowego. Do zarządzania przydzielonymi projektami i zadaniami używamy zaś Basecampa, który świetnie sprawdza się jako platforma do rejestrowania progresu prac zespołu, jednak brakuje mu quasi-społecznościowego chrarakteru. I tak oto Slack służy nam do komunikowania się „natychmiast”, a Basecamp do zarządzania zadaniami redakcji.

Facebook dużo stracił u mnie także za sprawą Twittera, gdzie mogłem znaleźć dużo więcej ambitnych i interesujących mnie treści od osób, które obserwuję. Facebook jest silnie skorelowany z naszymi rzeczywistymi relacjami z ludźmi, o ile używamy go zdrowo. Stąd też, kiedy absolutnie nie mam serca „wywalić” osoby z grona znajomych, która nie utrzymuje ze mną kontaktów i wrzuca kompletnie nieinteresujące mnie treści, najczęściej wyłączam obserwowanie postów dla danego konta i jest po sprawie. Twitter natomiast ma nieco inny charakter - kliknięcie „obserwuj” jest dużo mniej „zobowiązujące” i raczej nikt nie ma dylematów podczas decydowania się na cofnięciem subskrypcji.

Zmiany, które wprowadził wcześniej Facebook spowodowały, że wśród wszystkich informacji na Facebooku trafiały do mnie niekoniecznie te, które chciałbym oglądać. Ponadto, newsfeed wyglądał tak, jakby został poddany nie jednej, lecz kilkukrotnej filtracji. Treści, które już widziałem powtarzały się i Facebook mógł spokojnie wywnioskować, że skoro nie wiążę z nimi żadnej aktywności, to mnie po prostu nie interesują. A nie zamierzam co rusz oznaczać pewnych postów jako takich, które mnie nie interesują. Facebook niech będzie tworem niemalże bezobsługowym - takim, który nauczy się mnie w takim stopniu, w jakim bym sobie życzył.

Z powodu ułomności mechanizmów Facebooka nie widziałem też czasem tych treści, które naprawdę chciałbym zobaczyć. Przez jakiś czas radziłem sobie z tym co jakiś czas aktywując opcję „najnowsze” zamiast „najciekawsze zdarzenia”. Jednak serwis społecznościowy często ignorował mój wybór i wracam do poprzedniego, preferowanego przez Facebooka sposobu wyświetlania treści, czym oczywiście niesamowicie mnie irytował. Działo się to tak, jakby Zuckerberg chciał mi powiedzieć: „To jest moje, ja wiem lepiej, co chcesz widzieć”. No, właśnie nie. Nie wiesz. Znaczy... nie wiedziałeś. W każdym razie zobaczymy.

Facebook w pewnym sensie zechciał naprawić swoje błędy. Przede wszystkim, otrzymamy więcej informacji na temat postów znajomych z zaznaczeniem, że otrzymamy mniej monitów na temat polubień użytkowników, których mamy na liście. Także i dobór treści będzie zależał od naszych zainteresowań - ponoć zależy już teraz, lecz ja tego nie widzę. Owszem, czasami serwis trafi z moimi preferencjami, ale w większości to, co widzę w newsfeedzie to bezkształtna papka, pomieszanie z poplątaniem.

Przy okazji tego, co zapowiedział sam Zuckerberg obawiam się także o dalsze ucinanie zasięgów stronom na Facebooku. Skoro mamy otrzymać mniej monitów o polubieniach naszych znajomych, to może się okazać, że takie pojęcia w marketingu internetowym, jak potencjał viralowy mogą przestać mieć znaczenie. A to wcale nie jest dobra wiadomość dla osób, które Facebookiem zajmują się profesjonalnie.

Grafika: 1, 2

Źródło: Business Insider

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu