Przeglądając poranną "prasówkę", zajrzałem także do mojej listy zainteresowań na Facebooku, gdzie gromadzone są wszelkie aktywności osób i placówek po...
Facebook mi imponuje. I to nie tym, czym powinien
Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...
Przeglądając poranną "prasówkę", zajrzałem także do mojej listy zainteresowań na Facebooku, gdzie gromadzone są wszelkie aktywności osób i placówek powiązanych z tym największym serwisem społecznościowym. Ujrzałem zdjęcie, na którym Mark Zuckerberg z wieloma współpracownikami celebruje osiągnięcie poziomu 1 miliarda aktywnych użytkowników. Tymczasem znacznie ciekawsze rzeczy dzieją się gdzie indziej.
Nie oszukujmy się - uzyskanie takiego wyniku nie było dla nikogo zaskoczeniem, a tak naprawdę jedynie kwestią czasu. Oczywiście, że dwukrotnie lepszy rezultat będzie o wiele trudniejszy do zdobycia, ale jak najbardziej realny. Tym bardziej, gdy okazuje się, że Facebook staje się coraz bardziej użyteczny. Tak, użyteczny. Komentarze pod wspomnianym we wstępiem zdjęcie były naprawdę różne, ale moją uwagę przykuł jeden z nich - starszego pana, który podziękował za Facebooka Markowi, ponieważ dzięki serwisowi jest w stanie nadążać za dorastającymi dziećmi i wnukami.
Sytuacja oczywiście może być dwojako odebrana, także jako upadek cywilizacji, w której mamy czas dla każdego, czyli tak naprawdę dla nikogo, ale trzab przyznać, że ten gość faktycznie jest przekonany, że gdyby nie Facebook, to tak ułatwionego kontaktu z rodziną by nie miał.
Od dłuższego czasu Facebook, jako serwis społecznościowy, stoi jednak w miejscu. Ja również odnoszę wrażenie, że napotkał na swój szklany sufit. To dlatego rozwijanych jest tak wiele pobocznych projektów, jak okulary VR, Internet.org czy właśnie wirtualny, lecz osobisty asystent. Nie sądziłem, że Facebook zdoła przygotować coś, co będzie w stanie mnie naprawdę zaintrygować. Nie sądziłem, że Facebook przygotuje coś podobnego, a jednak innego od istniejących już rozwiązań. Facebook M niby różni się od usług Apple czy Google. Konkuruje z nimi, ale nie do końca. I chyba właśnie ta niejednoznaczność podoba mi się najbardziej.
Facebook postanowił wykorzystać swoją najpopularniejszą aplikację, Messengera, i to już była pierwsza z niespodzianek. Kolejna to sposób prowadzenia rozmowy, który będzie przypominał rozmowę z naszym dobrym znajomym, a nie wirtualnym asystentem. Obszar działań Facebook jest naprawdę szeroki. Zamówienie motywującej wiadomości docierającej do nas kazdego dnia o 9 rano, odnalezienie ciekawych lokalizacji na randkę czy taniej knajpki w konkretnym regionie to przykłady pierwsze z brzegu. Facebook M sięga także po dane z zewnątrz, na przykład te dotyczące transportu publicznego, które znajdzie w Google.
Na odpowiedź czekamy od kilku sekund do 30 minut. Zdarzały się przypadki czasu oczekiwania sięgającego 2 godzin, ale nawet i wtedy rozwiązanie nie było satysfakcjonujące. Facebook M jest "wytrenowany" przez prawdziwych ludzi, co oznacza że niektóre informacje mogą być wyszukiwane przez kogoś po drugiej stronie ekranu. Nie oznacza to jednak, że ta konkretna wiadomość, jej treść, została przez niego przygotowana.
Ta aura tajemniczości może okazać się bardzo przydatna. Nie wiemy, czy informację, rekomendację którą otrzymujemy przygotowały algorytmy, czy może jednak żywa osoba? Zamiast spędzać czas na poszukiwaniu ciekawego lokalu samemu, zapytamy Facebook M i otrzymamy jedną, konkretną odpowiedź. Skrócenie czynności do kilkunastu sekund wysatrczy, by zamiast aplikacji Google użytkownicy sięgali po Messengera.
Kij ma oczywiście dwa końce i nie tylko my zyskujemy na takiej zmianie zachowań. Facebook będzie otrzymywał kolejne dane na nasz temat, co w odpowiedni sposób można wykorzystać (czytaj spieniężyć). Tylko czy nam to będzie przeszkadzało? Stawiam, że zwycięży wygoda. Zarzutów wobec działania całego serwisu jest co nie miara, a nieco z zaskoczenia, Facebook M może więc zawalczyć o pozycję ulubionego wirtualnego asystenta, czyli zaatakuje ze strony, z której nikt ataku się nie spodziewał.
Zrzuty ekranu: TheNextWeb, grafika główna: Siliconangle.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu