Kosmos

ESA nie boi się Trumpa. Są gotowi na zmiany

Patryk Łobaza
ESA nie boi się Trumpa. Są gotowi na zmiany
Reklama

Europejska Agencja Kosmiczna gotowa jest na współpracę z NASA pod rządami Donalda Trumpa. Choć mam wątpliwości, czy to dobrze o nich świadczy.

Na początku listopada zeszłego roku Donald Trump pokonał Kamalę Harris w wyścigu o fotel 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Od tamtego momentu prężnie zbiera wokół siebie ludzi, którzy pomogą mu rządzić krajem. Jednak pałeczkę po Joe Bidenie Trump przejmie dopiero 20 stycznia po inauguracji. Wiadomo jednak już teraz, że wprowadzonych zostanie wiele zmiany, w tym w polityce kosmicznej największego supermocarstwa.

Reklama

ESA będzie podążać za NASA. Niezależnie od zmian

Europejska Agencja Kosmiczna zapewnia, że jest przygotowana na ewentualne zmiany w polityce kosmicznej Stanów Zjednoczonych, które mogą nastąpić wraz z nową administracją prezydencką w USA. Podczas dorocznej konferencji prasowej 9 stycznia dyrektor generalny ESA, Josef Aschbacher, przedstawił plany agencji, podkreślając gotowość Europy do dostosowania się do nowych priorytetów swojego kluczowego partnera kosmicznego – NASA.

Aschbacher omówił zarówno budżet ESA, jak i ambitne plany rozwoju europejskiego sektora kosmicznego, w tym prace nad nowymi rakietami, które mają zwiększyć niezależny dostęp Europy do przestrzeni kosmicznej. Wskazał również na codzienną, intensywną współpracę z NASA, która ma kluczowe znaczenie dla realizacji wspólnych projektów, takich jak program Artemis i budowa stacji księżycowej Lunar Gateway.

Zapytany o potencjalne zmiany w strategii NASA, takie jak ewentualne anulowanie programu Space Launch System (SLS), Aschbacher zaznaczył, że ESA jest gotowa na wszelkie scenariusze. „Jesteśmy przygotowani, aby dostosować nasze priorytety, wzmacniając autonomię i zdolności Europy w przestrzeni kosmicznej. Chcemy pozostać także solidnym partnerem na arenie międzynarodowej” – powiedział.

Z kolei Daniel Neuenschwander, dyrektor ESA ds. eksploracji kosmicznej, potwierdził, że anulowanie SLS mogłoby wpłynąć na transport statków Orion i modułów serwisowych ESM do orbity księżycowej. „Rozważamy różne opcje i omawiamy je z partnerami, przede wszystkim z NASA” – dodał.

Pozostaje się zastanowić, czy tak ślepe podążanie za coraz bardziej niepewnym partnerem jest dobrym ruchem. Szczególnie że może odbyć się to kosztem tworzenia własnej tożsamości w sektorze kosmicznym.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama