Cyfrowe państwo coraz szybciej, coraz bardziej - niedawno pisałem o projekcie umieszczenia cyfrowych wersji dokumentów w naszych smartfonach, więcej mówi się o e-urzędach, załatwianiu spraw z pomocą Sieci, dużo uwagi poświęca się także e-płatnościom, które mają nas przybliżać do obrotu bezgotówkowego. To ostatnie rozwiązanie ma swoje wady i zalety, temat poruszał niedawno m.in. Jakub, ale widać wyraźnie, że państwo nie zamierza na tym polu zwalniać (ma w tym oczywisty interes) - elektroniczne paragony to kwestia nieodległej przyszłości.
Elektroniczne paragony zastąpią papierowe. Skorzystać mają wszyscy: państwo, klienci, sprzedawcy. Zapłacą ci ostatni
Elektroniczne paragony wywołają pewnie tyle samo zachwytów, co jęków. Bo trudno uznać to rozwiązanie za jednoznacznie złe lub jednoznacznie dobre. Rację mają urzędnicy, którzy przekonują, że skorzystają na tym klienci czy firmy, rację mają też krytycy zapewniający, iż to kolejny krok w kierunku zbierania danych o jednostkach, ich życiu prywatnym, przyzwyczajeniach itd. Do tego wszystkiego dochodzi pytanie o osoby obecnie cyfrowo wykluczone - czy ich nieprzystosowanie będzie uwzględnione w zmianach?
Będzie reforma, producenci kas zacierają ręce
Poruszałem ten temat na AW przed dwoma miesiącami, dzisiaj do niego wracam, ponieważ pojawiły się dodatkowe informacje - np. te dotyczące kosztu zmian. Okazuje się, że wprowadzenie nowych kas fiskalnych, tych, które rejestrowałyby sprzedaż elektronicznie, może kosztować handlowców 700 mln złotych. Koszt nowego urządzenia wynosi do 1,5 tysiąca złotych, a na jego zakup musiałoby się zdecydować kilkaset tysięcy sprzedawców. Zazwyczaj chodzi o mały handel, firmy, które już teraz narzekają na zbyt duże obciążenia i niskie marże - dodatkowy wydatek pewnie nie będzie dobrze przyjęty.
Jednak Ministerstwo Rozwoju nie odpuszcza - jego urzędnicy przekonują, że czas na zmiany będzie odpowiednio długi, że państwo postara się wesprzeć przedsiebiorców: wspomina się o odliczeniach przy zakupie nowej kasy, o ratach czy rozmowach z producentami kas. Ci ostatni mogą pójść na kompromis, bo i tak szykuje się dla nich dobry czas, nowe przepisy oznaczają spore zyski, podejrzewam, że niebawem zaczną się pojawiać pytania o to, kto stoi za reformami i reprezentuje interesy branży - przerabialiśmy już takie sytuacje w przeszłości. Ale tym razem nie należy się doszukiwać korzyści, które mogłaby osiągnąć wąska grupa osób czy firm - beneficjentem reformy ma być głównie państwo, jego budżet.
Elektroniczne paragony, czyli promocja obrotu bezgotówkowego
Wprowadzanie kas nowego typu oznacza ich integrację z terminalami płatniczymi. To kolejny, obok niższego VAT przy płaceniu elektronicznie, sposób na walkę z szarą strefą. Urzędnicy liczą na to, że wpływy do państwowej kasy wzrosną dzięki temu o przynajmniej kilka miliardów złotych. A pieniądze są przecież potrzebne, za coś trzeba realizować obietnice wyborcze.
Nowy system może mieć jeszcze jedną zaletę: poprawi fiskalizację online. Stosunkowo łatwo kasę można będzie skontrolować zdalnie. Teoretycznie też kasy mogłyby przesyłać dane na temat paragonów do jednej centralnej bazy w jednym ustalonym formacie. Taki centralny rejestr paragonów prowadziłoby Ministerstwo Finansów, a dokładnie jego specjalna spółka, która już pracuje nad centralnym rejestrem faktur. Oba systemy działałyby na podobnej zasadzie, czyli wyłapywałyby wszystkie anomalie. Może być nią np. skokowy wzrost lub spadek sprzedaży w sieci sklepów lub nawet w konkretnym sklepie, który byłby powodem do wszczęcia kontroli przez fiskusa.[źródło]
Na zmianach mogłyby też skorzystać banki oraz firmy z różnych sektorów - wspominałem już kilka tygodni temu, że mówimy tu o big data, które ma swoją wartość. Wyobraźmy sobie, że elektroniczne paragony trafiają do systemów bankowych, są podpięte pod kartę płatniczą klienta - to pole do tworzenia nowych usług, szansa na dowiedzenie się więcej o życiu klienta. W teorii zyskamy i my, bo mogą się pojawić programy lojalnościowe i przeróżne bonusy, nie trzeba też będzie się martwić o zagubione czy wyblakłe paragony: wszystko istnieje w systemie, na trwałym nośniku (chociaż to może być kiedyś zweryfikowane...). Łatwiej byłoby też zarządzać domowym budżetem, kontrolować wydatki - dzisiaj zbieranie paragonów i tworzenie tabelek może być czasochłonne.
Zalety zmian dla sprzedawców? Eliminacja rolek z kas, konieczności ich zakupu i przechowywania. Jeśli system będzie dobrze skrojony, zagwarantuje poprawne działanie, a przepisy nie będą kłodą rzuconą pod nogi, to i handel powinien być na tak.
Co z wykluczonymi?
W tym wszystkim pojawia się pytanie o ludzi cyfrowo wykluczonych. Pisałem jakiś czas temu, że spory odsetek Polaków jest poza Siecią, ci ludzie nie korzystają też ze smartfonów, nie używają kart płatniczych. Wspomina się o tym, że elektroniczne paragony mogą trafiać na maila, gdy ktoś będzie płacił gotówką i to rozwiąże problem braku karty. Ale co w przypadku, gdy nie posiada się skrzynki pocztowej? Każdy obywatel zostanie zobowiązany do jej założenia? Przez jakiś czas i tak mają obowiązywać papierowe paragony, lecz prędzej czy później zaczną one znikać. Czy będzie to już czas, gdy problem cyfrowego wykluczenia uznamy za marginalny? Sporo pytań i wątpliwości, a prace postępują - nowe przepisy mogą wejść w życie już za kilka kwartałów.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu