Polska

Nasze elektroniczne dane medyczne chroni przede wszystkim ustawa. Czasem hasło, czasem coś więcej

Konrad Kozłowski
Nasze elektroniczne dane medyczne chroni przede wszystkim ustawa. Czasem hasło, czasem coś więcej
Reklama

Aktualny plan zakłada wdrożenie system EDM (elektronicznej dokumentacji medycznej) już w 2018 roku i to we wszystkich placówkach medycznych w kraju, nie tylko szpitalach. Przeszkód odraczających ten proces nie brakuje, ale tą wzbudzającą największe, na tę chwilę emocje, jest ochrona naszych danych, które dziś (w większości i w miarę) bezpiecznie są przetrzymywane w analogowej formie. Może lepiej żeby tak zostało?

Rezygnacja z tradycyjnej, papierowej dokumentacji medycznej ma nastapić za dwa lata, dlatego wśród ponad 4 tysięcy placówek medycznych przeprowadzona została ankieta dotycząca ich przygotowania do nadchodzących zmian. Wyłania się z niej istny obraz nędzy i rozpaczy, a liczby mówią same za siebie. Nie dość, że większość nie jest zupełnie do tego przygotowana, to w dodatku już teraz gromadzone w cyfrowej formie informacje są niewystarczająco (choć to raczej niedopowiedzenie) chronione. Jak inaczej bowiem można ocenić brak jakichkolwiek zabezpieczeń przed dostępem przez niepowołane osoby?

Reklama

Jeden login, wielu użytkowników

Za ankietę odpowiada Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia (CSIOZ) i wynika z niej, że nasze dane chroni przede wszystkim... ustawa o ochronie danych osobowych, co postrzegane jest za dostateczne zabezpieczenie. W większości dane zabezpieczają login i hasło, ale notoryczną sytuacją jest brak indywidualnych danych do logowania dla każdego z pracowników. To wszystko oznacza, że gdy znajdziemy się w jednej z placówek i zdołamy skorzystać z komputera, to bez większego problemu będziemy mogli dotrzeć do wszystkich obecnych tam informacji.

Tylko 43 szpitale stosują podpis elektroniczny, a 73 robią to przez ePUAP.

Atmosfera gęstnieje, gdy pod uwagę weźmiemy obecny stan systemu wymiany informacji pomiędzy placówkami medycznymi. Zaledwie 24% z nich dysponuje możliwością przesyłania wyników badań i innych dokumentacji do pozostałych placówek. W zależności od typu placówki, od 72 do 90% wyznało, że nie wykorzystuje żadnych standardów dokumentacji medycznej, czy to krajowych czy międzynarodowych. Dokumenty są wypełniane według własnego widzimisie, więc nawet w sytuacji przesłania zestawu dokumentów do innego szpitala lub przychodni, zabraknie jakiejkolwiek kompatybilności.

W statystykach przoduje fakt posiadania komputera z dostępem do sieci. Istnienie strony internetowej nie jest normą, ale na całe szczęście liczba szpitali oferujących system rejestracji online cały czas rośnie - aktualnie mówi się o 45%, zaś w przypadku przychodni zaledwie 1/5. Sprawdzanie wyników badań online oferuje zaledwie 15% szpitali i 5% innych placówek.

Ile placówek jest gotowych na wdrożenie EDM?

35%. Ponad połowa nie zaplanowała jak przeprowadzić ten proces. Zachęceniem mają być dodatkowe punkty przy zawieraniu kontraktu z NFZ - by je uzyskać należy wykazać sprawnie działający system elektronicznej dokumentacji medycznej.

To wszystko sprawia, że wyznaczony w 2014 cel na 2018 rok wydaje się nie być możliwy do zrealizowania. Możemy być niemal pewni, że zostanie on jeszcze (kilkukrotnie) przełożony. Nie ma się do czego spieszyć - w takich okolicznościach wprowadzenie EDM wcale nie zagwarantuje przyspieszenia ani ułatwienia czegokolwiek i wydaje się być jedynie niepotrzebnym zmartwieniem.

Prawdopodobnie najlepszym przykładem tego, jak niewygodny i niewiarygodny, tak, niewiarygodny, jest system elektroniczny dla samych pracowników, jest sytuacja, której doświadczyłem osobiście. Okazało się bowiem, że prowadzona cyfrowo historia mojego ubezpieczenia nie ma żadnego znaczenia, jeśli nie poprę jej odpowiednimi dokumentami w wersji papierowej...

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama