Polska

Polacy zgarnęli na targach worek medali za swoje pomysły. Ministerstwo stwierdziło, że wynalazki są słabe

Maciej Sikorski
Polacy zgarnęli na targach worek medali za swoje pomysły. Ministerstwo stwierdziło, że wynalazki są słabe
Reklama

Polscy politycy i urzędnicy już kilka lat temu zaczęli nadużywać słowa "innowacja", odmieniali je na wszelkie możliwe sposoby i mówili o tym, jak bardzo nasz kraj postawi na nowoczesność, jak wiele dadzą gospodarce nowe technologie - także te znad Wisły. Robił to poprzedni rząd, robi obecny. Dla rządzącej ekipy innowacyjność stała się wręcz sztandarem: Polska tygrysem Europy w oparciu o rodzimą wiedzę, pomysły, projekty i wreszcie produkty. Gdy trzeba jednak od słów przejść do czynów, okazuje się, że zamiast pomóc polskim firmom, można im zaszkodzić.

"Innowacje" - to słowo wykrzyczałaby chyba część ministrów, gdyby ktoś ich zbudził w środku nocy. Innowacje w urzędach, innowacje na drogach (milion elektrycznych aut, w tym część stworzona przez "naszych"), innowacje w szkołach, kopalniach, fabrykach i gospodarstwach rolach. Jak Polska długa i szeroka, tak innowacyjna. Ma się ziścić piękna wizja kraju żyjącego tradycją, ale łączącego ją z nowoczesnością (przynajmniej niektórymi jej aspektami). Ot, taka europejska Japonia. W tym kontekście tragikomicznie brzmią doniesienia z Brukseli, w której nasi wystawcy zgarnęli worek medali za swoje pomysły. Urzędnicy nie podzielili entuzjazmu międzynarodowego jury...

Reklama

Weekend przyniósł m.in. doniesienia z BRUSSELS INNOVA - targów, podczas których Polacy zgarnęli 27 medali za swoje wynalazki. Kilkanaście zostało wyróżnionych, bo uznano, że stoją na bardzo wysokim poziomie i dobrze rokują, gdy mowa o komercjalizacji projektu. Co pokazali Polacy? Były pomysły z działki medycznej (np. sprzęt do leczenia chrapania), był pomysł na szybkie badanie psa pod kątem szukania nowotworu, nie zabrakło projektów z działek kosmetycznej, energetycznej czy odzieżowej. Ogólnie polskich wynalazków było 50, wiec ponad połowa została wyróżniona medalem - świetny wynik.

Urzędnicy chwalili się tą zdobyczą, polski ambasador w Belgii mówił o dużym wrażeniu, jakie zrobił na nim popis rodaków, a wicepremier Morawiecki przyznał dwóm wynalazcom specjalne nagrody. Ale polscy wynalazcy chyba mają problem z zaistniałą sytuacją. Krytykowali Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, ponieważ to nie udzieliło im dofinansowania. Chodzi o wielkie pieniądze? Raczej nie: 200 tysiecy złotych. Rozbicie tych środków na kilkudziesięciu wystawców nie daje porażających sum. Żeby było ciekawiej dodam, że taka sytuacja miała miejsce pierwszy raz od 24 lat. Na co miały być przeznaczone te środki?

Z tych pieniędzy to jest transport, powierzchnia, wyposażenie, media, meble, tablice informacyjne, obsługa językowa, mamy tłumaczy, transport eksponatów. Cała realizacja organizacyjna przedsięwzięcia. Promocja przed targami i po targach, bo wiele działań realizujemy, żeby właśnie je nagłośnić, żeby te efekty udziału w targach były jak najbardziej pozytywne.[źródło]

Tak sprawę przedstawia Barbara Haller - oficjalny przedstawiciel Polski na targach w Brukseli. Zabrakło wsparcia, więc było skromniej: w poprzednich latach wystawców z Polski było znacznie więcej, mieli większe szanse na promowanie swoich pomysłów, dotarcie do osób, firm czy instytucji które mogłyby wspomóc rozwój biznesu. Dlaczego pieniędzy nie przyznano? Początkowo ministerstwo tego nie tłumaczyło, wynalazcom pozostawało pogodzić się z odmową. Niestety, urzędnicy w ministerstwie nauki postanowili skomentować sprawę, odpowiedzieć na ową krytykę. I chociaż usłyszałem o tym kilka godzin temu, nadal nie rozumiem, jak można było sprawę rozwiązać w ten sposób:

W opinii MNiSW jakkolwiek wydarzenia te promują polską wynalazczość, trudno wskazać na ich wybitnie innowacyjny charakter" - napisała w przesłanym do redakcji RMF FM oświadczeniu Katarzyna Zawada z MNiSW[źródło]

Międzynarodowe jury przyznaje wyróżnienia, polski urzędnik stwierdza, że jest słabo. A sterujący resortem wicepremier Gowin jak mantrę powtarza, że trzeba stawiać na innowacje, że należy wspierać naszych wynalazców, przedsiebiorców i naukowców. Rząd na różne sposoby chce napędzać nowoczesną gospodarkę, lecz to dzieje się na papierze. Rzeczywistość jest mniej kolorowa. Ktoś stwierdzi oczywiście, że nie ma przymusu pakowania kasy w takie targi. Może to tylko 200 tysięcy, ale nawet tych środków szkoda, bo można je lepiej wydać. I zgodzę się z tym, że spora część tych pomysłów, nagrodzonych wynalazków nie zostanie wprowadzona na rynek, nie doczeka się komercjalizacji, zastosowania na dużą skalę. Jednocześnie uważam jednak, że może się w tym gronie znaleźć przynajmniej jedna perła i warto o nią zadbać. Te kilka tysięcy przypadające na firmę mogłoby pomóc. Młodzi przedsiębiorcy naprawdę nie muszą mieć kasy na to, by pojawić się w Brukseli.

Reklama

Napiszę szczerze: nie oburza mnie brak wsparcia finansowego dla wystawców - może są ważniejsze wydatki, ministerstwa mają pewnie ciąć wydatki, bo z czegoś trzeba finansować "sztandarowe" projekty rządu. Nie rozumiem jednak, jak można pogrążać polskich wynalazców? Nie daliście kasy? Siedźcie cicho. A tu mamy nóż w plecy: wynalazki nie są innowacyjne. To zniechęca twórców, jest co najmniej dziwnym sygnałem dla potencjalnych partnerów Polaków, sprawia, że urzędnicy, którzy docenili i chwalili, muszą potem świecić oczami i tłumaczyć się z niekompetencji. Skoro dostrzegli potencjał, którego nie ma...

Panie ministrze Gowin, proszę przestać powtarzać słowo "innowacja", mówić o kołach zamachowych polskiej gospodarki i wspieraniu wynalazców, bo potem przychodzi rzeczywistość i robi się nieciekawie.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama