Można zarzucić wiele Electronic Arts – zachowawczość w kwestii innowacji, stosowanie irytujących zabezpieczeń czy wszędobylskie mikrotransakcje. Trzeb...
Można zarzucić wiele Electronic Arts – zachowawczość w kwestii innowacji, stosowanie irytujących zabezpieczeń czy wszędobylskie mikrotransakcje. Trzeba im oddać jedno – korporacja jest bardzo przyjazna dla homoseksualistów. Wisienką owym torcie jest odbywająca się dziś w Nowym Jorku konferecja poświęcona środowiskom LGBT w grach wideo, współorganizowana właśnie przez Electronic Arts.
EA, wraz z Himan Rights Campaign i Fundacją Forda są gospodarzami imprezy Full Spectrum. Podczas niej mają zostać przedyskutowane takie tematy jak: poziom nienawiści w grach wideo, źródła homofobii w grach i sposób budowania autentycznych postaci należących do mniejszości seksualnych w wirtualnych produkcjach.
Electronic Arts faktycznie konsekwentnie przemyca wątki homoseksualne do swoich gier. Wpierw słynne jednopłciowe romanse w Mass Effect i w Dragon’s Age, a później interesująca, ale wyjątkowo nietrafiona akcja w Star Wars: The Old Republic. Z niewiadomych powodów stworzenie osobnej planety dla osób homoseksualnych zostało źle odebrane.
Okej, jeszcze jestem w stanie zrozumieć ten ostatni punkt obrad. Stworzenie gejowskiej czy lesbijskiej postaci w grze wideo, której istota nie zostałby zdominowana przez fakt, że kocha inaczej, musi być nie lada wyzwaniem. Zwłaszcza w świecie gier wideo, który dopiero uczy się kreować bardziej skomplikowane charaktery
Natomiast dyskutowanie na temat źródeł i poziomu natężenia niechęci do homoseksualistów i przedstawicieli innych mniejszości seksualnych, wydaje mi się nieco pozbawione sensu. Poziom „nienawiści” i „homofobii” w grach wideo jest dokładnie taki sam, jak całym społeczeństwie - jest jego odbiciem. Drag queen w wirtualnym świecie zszokuje równie mocno, co na ulicy. W Amsterdanie w ogóle, w Warszawie ogromnie.
Ledwie zdążyliśmy przełknąć romans gejów w filmie (Brokeback Mountain). Nie udało nam się jeszcze nawet wstępnie oswoić tematu seksu i miłości w wirtualnym świecie, a już powinniśmy zabierać się za kochających inaczej? Nie zrozumcie mnie źle, jestem tolerancyjny, ale mam też trochę zdrowego rozsądku.
Gdyby świat lata temu zakwitł różowym kwiatem tolerancji, a w grach wideo wszystkie wątki miłosne wciąż twardo pomijałyby milczeniem homoseksualizm, zrozumiałbym sens takiego spotkania. W tej chwili, nie bardzo rozumiem.
- Źródło: VG247, Electronic Arts
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu