Felietony

Warszawa 1935 - czekam na ten film i mam nadzieję, że się nie zawiodę

Maciej Sikorski
Warszawa 1935 - czekam na ten film i mam nadzieję, że się nie zawiodę
Reklama

Za niewiele ponad tydzień (15 marca) do polskich kin trafi film, na który wiele osób czeka już pewnie od dawna. Podejrzewam, że w gronie tym znajdziem...

Za niewiele ponad tydzień (15 marca) do polskich kin trafi film, na który wiele osób czeka już pewnie od dawna. Podejrzewam, że w gronie tym znajdziemy nie tylko Warszawiaków i miłośników historii, ale też fanów nowych technologii. Warszawa 1935, bo to o tym obrazie mowa, to film stworzony w technologii 3D i prezentujący polską stolicę z okresu międzywojennego. Osobiście już nakręciłem się na to wydarzenie.

Reklama

Warszawa 1935 to niezwykle interesujące przedsięwzięcie. Twórcy filmu podkreślają, iż takie inicjatywy nie pojawiają się zbyt często (dotyczy to także innych krajów). Z pewnością spory wpływ ma na to fakt, iż trudno znaleźć miasto wielkości Warszawy, które praktycznie przestało istnieć (przynajmniej na jakiś czas). Rzesze ludzi zapewne zdają sobie sprawę z tego, że wygląd dzisiejszej stolicy nijak ma się do tego, jak miasto prezentowało się w latach 20. Oraz 30. XX wieku. Nawet najlepszy album ze zdjęciami i grafikami nie odda klimatu danego miejsca tak dobrze, jak może to zrobić film. Zwłaszcza trójwymiarowy.

Znaleźli się zapaleńcy, którzy postanowili ożywić starą Warszawę, znaleźli się też sponsorzy, którzy wyłożyli na ten cel pieniądze. Projekt wcieliło w życie studio Newborn i ze zwiastuna można wywnioskować, że kilka lat żmudnej pracy (nie tylko przy komputerze – samo zbieranie materiałów musiało być sporym wyzwaniem) przyniesie ciekawy efekt. Nie jestem grafikiem i trudno oceniać mi obraz od strony technicznej (szczególnie, że to krótki zwiastun), ale wizualnie fragment robi wrażenie na widzu (to oczywiście moja opinia) i zachęca do wizyty w kinie.

Przy okazji tego wydarzenia zapewne rozpocznie się kilka ciekawych dyskusji, a część z nich może dotyczyć roli nowych technologii w dzisiejszej kinematografii. Obraz generowany komputerowo coraz śmielej poczyna sobie w świecie filmów i nie trzeba na to długo szukać dowodów. Nowe technologie są wykorzystywane przez coraz większą liczbę twórców w kolejnych gatunkach (z różnym skutkiem) i trudno przypuszczać, by ten trend miał nagle wyhamować. Jakość scen tworzonych na komputerze jest z każdym rokiem coraz lepsza i za kilka lat możemy mieć problem z odróżnieniem ich od tych "rzeczywistych".

Najlepszy przykład coraz lepszej jakości animacji komputerowych stanowi reklama czekolady, która jakiś czas temu trafiła do Sieci. Audrey Hepburn, czyli jedna z ikon światowego kina, nie żyje od ponad dwóch dekad, ale to nie przeszkodziło twórcom reklamy w zaangażowaniu jej wizerunku w krótkim filmie. I to zaangażowaniu pierwszoplanowym. Możemy już mieć komputerowo wygenerowanych aktorów, całe miasta, a nawet światy i z pewnością cieszy to nie tylko sporą część twórców, ale też odbiorców tej formy sztuki. Ciekawe, jak rozwinie się ten trend? Nim poznamy odpowiedź na to pytanie, chyba warto zebrać się za tydzień i pójść do kina na Warszawę 1935.

Źródło grafiki: animowany.pl

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama