Felietony

Efekt rykoszetu światopoglądowego – czyli krótka historia o tym, dlaczego nie możemy dogadać się w social mediach

Patryk Koncewicz
Efekt rykoszetu światopoglądowego – czyli krótka historia o tym, dlaczego nie możemy dogadać się w social mediach
1

Czasem trafny argument może nie wystarczyć do wygrania dyskusji – wręcz przeciwnie, może jeszcze mocnej umocnić oponenta w błędnym przekonaniu. Dlaczego?

Czy wiecie, dlaczego tak trudno jest się dogadać przy rodzinnym stole i jeszcze trudniej prowadzić kulturalną dyskusję w social mediach? Różnica poglądów? Jasne. Narodowa skłonność do złośliwości? Pewnie. Ale jest jeszcze jeden czynnik, który sprawia, że podświadomie trzymamy się swoich racji – nawet jeśli wszystkie dowody obalają naszą teorię. Dzieje się tak przez zjawisko zwane rykoszetem światopoglądowym, czyli automatyczną reakcję naszego mózgu, sprawiającą nierzadko więcej problemów, niż korzyści.

Polecamy na Geekweek: Google Adwords celem hakerów. Reklamy w sieci mogą być zainfekowane!

Światopogląd jest jak Jenga

Wyobraźmy sobie, że nasza osobowość – wszystko, co składa się na wewnętrzne Ja – to wieża z drewnianych klocków. Od narodzin, gdy zaczynają docierać do nas różnorakie bodźce, konstruujemy wyimaginowaną budowlę z Jengi, a każdy z klocków odpowiada częściom, składającym się na charakter, temperament i usposobienie. To, jakim człowiekiem stajemy się na przestrzeni lat determinowane jest przez środowisko, popkulturę, rodzinę i przekazywane wartości. Twoja miłość do kotów, preferowanie pepsi ponad colę, wiara w któregoś z bogów czy poglądy polityczne – każdy z tych aspektów odpowiada klockowi w życiowej budowli.

Dokładnie tak jak w Jendze istnieją klocki, które można spokojnie wyjąć lub przesunąć bez obaw o naruszenie konstrukcji, ale wraz z postępem gry dochodzi do sytuacji, gdy wyciąganie kloców staje się coraz trudniejsze i bardzo podobnie jest z ludzką podświadomością. Są to bowiem klocki fundamentalne, na które składają się najbardziej wyraziste elementy osobowości – wiara, poglądy polityczne, czy skłonności do ulegania teoriom spiskowym. To one tworzą kręgosłup człowieka, do którego dokłada się mniej istotne fragmenty. Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że mózg za punkt honoru uznaje obronę tych wartości ponad wszelką cenę, a rozmówca, próbujący przebić się przez podświadomy mury – nawet jeśli robi to w dobrej wierze – może oberwać rykoszetem.

Zjawisko znane w anglojęzycznej literaturze jako backfire effect, to błąd poznawczy, który sprawia, że dowody podważające światopogląd jeszcze bardziej umacniają w błędnym przekonaniu. Dzieje się tak dlatego, że mózg nie może pozwolić sobie na zdestabilizowanie światopoglądowych fundamentów, bo bez nich jednostka mogłaby rozsypać się niczym Jenga po wyciągnięciu niewłaściwego klocka. Mózg traktuje odmienne poglądy jako zagrożenie, dlatego w momencie konwersacji z rozmówcą o sprzecznym światopoglądzie dochodzi do „rykoszetu”, który szkodzi w zasadzie obu stronom. Odbiorca jeszcze mocnej upewnia się w błędnym przekonaniu, bo z góry traktuje zdanie oponenta jako atak, a nadawca może liczyć się z agresywnym komunikatem zwrotnym, nacechowanym negatywnymi emocjami.

Bezsprzeczne dowody prowadzą do wygrania dyskusji? To nie takie proste

W 1975 roku Daniel Batson – psycholog z University of Kansas – przeprowadził ciekawy eksperyment na grupie młodych chrześcijan. Zaprezentował dowody na to, że Jezus nie powstał z martwych, a historia z biblii jest fałszywa. Batson celowo zmyślił argumentację i podstawił pasujące do swojej teorii dowody, by zobaczyć jak grupa zareaguje na informacje sprzeczne z ich światopoglądem. Ku zaskoczeniu naukowca, przekonanie o zmartwychwstaniu Chrystusa gwałtownie wzrosło po usłyszeniu sprzecznych dowodów, zupełnie tak, jakby badani z góry zakładali, że jest to forma ataku, a jedyną obroną jest jeszcze mocniejsze zakorzenienie w swoich przekonaniach.

Źródło: Depositphotos

Dlaczego podaje ten przykład? Bo taki eksperyment – choć w bardziej naturalnych warunkach – odbywa się miliony raz dziennie w mediach społecznościowych i odnosi się już nie tylko do kwestii wiary, a do każdego aspektu życia w cyfrowym społeczeństwie.

Zaledwie dwa dni temu Andrew Tate został aresztowany przez rumuńskie służby. Oprę się na tym jakże prostym przykładzie bo po pierwsze jest na czasie, a po drugie osoba kontrowersyjnego milionera budzi skrajne emocje. Tate promuje się w social mediach jako „przebudzony” samiec alfa, który żyje pełnią życia dzięki „wyjściu poza Matrix” i zbuntowaniu wobec pewnych konstruktów społecznych. Wszystko to okraszone nutą skrajnie prawicowej mizoginii w sosie z negowania tego, co popularne.

Adrew ma swoją grupę odbiorców, która popiera jego krytykę systemu i jest przekonana o niewinności osoby oskarżonej o handel ludźmi i pranie brudnych pieniędzy. No dobrze, ale co influencer ma wspólnego z rykoszetem światopoglądowym? A no to, że starcia między jego poplecznikami a przeciwnikami są modelowym przykładem tego zjawiska. Tate zastosował bowiem bardzo sprytny manewr – często komunikował w wywiadach, że jest na celowniku osób, które obawiają się jego siły i wpływów.

Twierdził, że jeśli zostanie kiedyś aresztowany, to tylko i wyłącznie za niewinność. To wystarczyło, by podzielić internautów na dwa obozy, które niezależnie od dowodów w sprawie po prostu się nie dogadają – ba, nawet jeśli organy ściągania opublikują dokumenty potwierdzające oskarżenia, to jego widzowie i tak potraktują je jako mistyfikację.

Takich przypadków mógłbym wymienić dziesiątki – wojna w Ukrainie, COVID-19, szczepionki… ten rok dał nam w kość i mocno spolaryzował społeczeństwo. Piszę ten tekst w ramach przesłania na nowy rok, abyśmy mieli świadomość, jak łatwo ulec pułapom własnego umysłu i tym samym w blachy sposób stać się dla siebie wrogiem.

Praca w mediach sprawia, że trzeba zagłębiać się w świecie internetowych dyskusji, komentarzy, kłótni i bezpodstawnego obrzucania się błotem. Rok 2022 dość mocno mnie pod tym względem wymęczył, dlatego chce uświadomić Wam, że warto czasem spojrzeć na media społecznościowe z innej perspektywy – jeśli nie zrozumieć drugiego człowieka, to chociaż zaakceptować fakt, że jego zatwardziałe poglądy nie zawsze muszą iść w parze ze złymi intencjami, bo próbując na siłę przekonać do swoich racji, możemy oberwać rykoszetem.

W ramach przesłania na kolejne 12 miesięcy życzę Wam, drodzy czytelnicy, wyrozumiałości i cierpliwości, zwłaszcza tam, gdzie czujemy się z pozoru anonimowi. Zarówno w obronie własnych klocków życiowej Jengi, jak i przy konfliktowych dyskusjach spowodowanych naruszeniem fundamentów światopoglądowej wieży innych użytkowników globalnej społeczności internautów.

Stock image from Depositphotos

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu