Cyfryzacja urzędów to bardzo dobra rzecz. Niestety, ktoś u nas zapomniał, że oprogramowanie trzeba co jakiś czas aktualizować.
Każdy z nas co jakiś czas musi załatwić jakąś sprawę w urzędzie. Czy to kwestia jakichś regulacji z urzędem skarbowym, kwestia wyrobienia dokumentu, bądź też sprawa dotycząca własności nieruchomości. Wszyscy też wcześniej czy później natkną się tam na jakiś problem. Taka jest już rzeczywistość urzędów, że na jakimś etapie zawsze pojawi się trudność. Nie ma co się na to wyzłaszczać, ponieważ i tak powszechny dostęp do informacji sprawia, że załatwianie spraw urzędowych jest dziś dużo prostsze, a rozwój e-usług pozwala ogarnąć większość podstawowych kwestii jeżeli nie dużo prościej, to chociaż nie ruszając się z domu. To, co jednak frustruje mnie najmocniej, to fakt, że na e-usługach zwyczajnie nie można polegać. W jednym miejscu administracja zdaje się nadążać za tym, w jaki sposób ludzie używają technologii, wypuszczając kolejne aplikacje mobilne które pozwalają załatwić wiele spraw przez smartfona. Z drugiej jednak strony niektóre stosowane tam technologie są momentami na tyle przestarzałe, że przypominają najgorsze urzędowe anachronizmy.
Polska cyfryzacja starym kodem stoi
Wykorzystywanie tzw. legacy software w biznesie i administracji nie jest niczym nowym. Istnieje wiele firm, nawet szczycących się najnowocześniejszymi rozwiązaniami technologicznymi, które wciąż polegają na oprogramowaniu sprzed dekad. Szerokie wykorzystanie archaicznego kodu jest jednym z powodów, przez które chociażby Windows nie może "pójść dalej", ponieważ konieczność utrzymania wstecznej kompatybilności nie pozwala na jego rozwój. Są jednak sytuacje, w których takie rzeczy jak bezpieczeństwo klienta/obywatela powinny być priorytetem i samo działanie jakiejś funkcji nie jest wystarczającym usprawiedliwieniem dla korzystania z legacy software. Niestety, próbując coś załatwić w e-urzędzie, często spotykamy się właśnie z takim technologicznym skansenem. Jakiś czas temu pisałem o tym, że ZUS ledwo co zdążył z wyrzuceniem ze swoich struktur Adobe Flasha, zanim ten został kompletnie usunięty z Windowsa i zablokowany przez przeglądarki.
Internet Explorer, bo inaczej skrypt nie zadziała. Serio?
W ostatnim czasie miałem tę nieprzyjemność, że moje drogi skrzyżowały się z urzędem skarbowym. Nie będę tu streszczał całej historii, ponieważ jest ona nieistotna dla sprawy. Faktem jest, że potrzebowałem wypełnić jeden dokument i liczyłem na to, że wszystko można zrobić bez wychodzenia z domu. Wszystko szło dobrze, dopóki nie doszedłem do samego formularza. Wtedy też zostałem przywitany przez taki piękny komunikat.
Zakładka pytania i odpowiedzi nie przyniosła rozwiązania, ponieważ pokazywała, w jaki sposób sprawić, by pobrany dokument PDF mógł otworzyć się w przeglądarce, a nie jak zmusić formularze interaktywne do działania. Problem polega na tym, że jeżeli korzystamy w tym wypadku z np. Firefoxa, to nie będzie on wyświetlał poprawnie wspomnianego formularza od wersji 19 w górę. "Kiedy wyszła wersja 19?" zapytacie - otóż spieszę donieść, że w 2013 roku. Innymi słowy - od momentu zauważenia potencjalnego problemu minęło 8 lat.
Przecież mogłeś użyć Internet Explorera! O co ta cała drama?
Fakt, mogłem skorzystać IE, ba - mogliście nie wiedzieć, ale ta przeglądarka jest ciągle "wspierana" przez Microsoft, jeżeli za wsparcie można uznać półroczne update'y w ramach aktualizacji systemu Windows. Wiele osób potwierdza jednak, że używanie Internet Explorera 11, oprogramowania które wyszło 8 lat temu, które nie wspiera współczesnych standardów siec i ma niesamowicie dużo niezałatanych luk bezpieczeństwa nie jest czymś do czego ktokolwiek powinien zachęcać. Dziś kompatybilność z Interet Explorerem wycofuje ze swoich produktów sam Microsoft - IE nie wspiera już chociażby Office 365 czy MS Teams. Ba, nawet sami przedstawiciele Microsoftu przestali mówić o IE jako o "przeglądarce", a zaczęli jako "narzędziu kompatybilności". Mocniejszego sygnału do porzucenia IE chyba nie można wysłać.
Nie chodzi tu więc o robienie dramy, ale o zwrócenie uwagi, że cyberbezpieczeństwo to nie jest termin wymyślony przez "zgniły zachód" tylko faktyczny problem dzisiejszych czasów, dotykający zarówno firmy jak i zwykłych ludzi. Sytuacje takie jak ta nie tylko zmuszają petentów urzędu do korzystania z rozwiązania będącego dla nich niebezpiecznym (znam sytuacje, gdzie w firmie wciąż korzysta się z IE, ponieważ oprogramowanie korporacyjne źle działa na przeglądarkach które zostały zaktualizowane właśnie pod kątem bezpieczeństwa) ale też - daje znać mniej zaawansowanym użytkownikom, że nie ma co porzucać Internet Explorera, skoro tylko na nim poprawnie działają niektóre skrypty.
Niestety, tak długo, jak łatwiej i taniej będzie zostawić system informatyczny "tak jak jest", nie zakładając jego modernizacji (8 lat, serio?), tak długo będziemy się z takimi sytuacjami spotykać. Przecież gdyby Microsoft usunął Internet Explorera, tak jak Adobe Flash (co powinien zrobić już dawno temu), jestem pewien, że skutki dla gospodarki byłyby opłakane. Niestety, nie zanosi się na to, by pod tym względem coś się, przynajmniej w naszym kraju zmieniło. Dlatego też korzystanie z e-usług to zawsze ryzyko. Albo wszystko pójdzie gładko, albo też trzeba będzie założyć kalosze.
I wybrać się na wycieczkę po skansenie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu