Nie mieliście wielkiego wpływu na to, kiedy przyszliście na świat i w konsekwencji, na jaki dzień roku przypadają wasze urodziny. Ale możecie zadecydować o terminie... e-urodzin. A wszystko za sprawą Estonii, która umożliwia ludziom z całego świata zostanie cyfrowym rezydentem. Program ma już kilka lat, lecz jego popularność ciągle się nakręca. E-rezydentura zaczyna konkurować z liczbą urodzeń w tym mały kraju. Ciekawe, czy uda się w ten sposób przyciągnąć grupę ludzi równą liczbie obywateli?
Co powiecie na drugą datę urodzin? Estońska e-rezydentura daje taką możliwość
E-rezydentura wielu osobom może się wydawać czymś niezrozumiałym, wręcz dziwacznym projektem: przecież jestem już obywatelem jednego kraju, po co miałbym sobie załatwiać jakiś cyfrowy status w innym? Okazuje się, że dla około 20 tysięcy osób ma to sens - tyle skorzystało już z "usługi" od momentu jej startu. Ale należy się spodziewać, że będzie ich więcej.
Zagadnieniu poświęcałem już uwagę, ponad rok temu pojawił się u nas wpis: Estonia kolejny raz prezentuje nowoczesne państwo: każdy z nas może tam zostać e-rezydentem. Wspominałem wówczas, że osoba korzystająca z tego statusu nie staje się obywatelem bałtyckiego kraju, nie może w Estonii głosować, nie dostaje z automatu paszportu tego państwa. Co może? Chociażby korzystać z e-usług, których kraj oferuje mnóstwo: setki dla obywateli, tysiące dla biznesu. E-rezydentura to możliwość posługiwania się cyfrowym podpisem, który w Estonii traktowany jest na równi z tym tradycyjnym.
Cyfrowy podpis daje spore możliwości, ale sam w sobie nie byłby zbyt przydatny. E-rezydent może jednak szybko założyć w Estonii firmę, korzystać z usług bankowych tego kraju, z estońskiego systemu podatkowego. Może też weryfikować cyfrowe podpisy innych, w tym obywateli kraju. Jeżeli zatem ktoś spoza Europy chciałby rozpocząć działalność gospodarczą na Starym Kontynencie, Estonia staje się dla niego cyfrową bramą. Szybko i tanio. To ma zainteresować m.in. startupy, które nie dysponują dużą ilością gotówki, a chcą korzystać z prostych i nowoczesnych rozwiązań biznesowych.
Czytaj dalej poniżej
Jeżeli chcecie się dowiedzieć więcej, odsyłam do wpisu sprzed roku. A wracam do tematu, ponieważ głośno zrobiło się o przyroście e-rezydentów, ten wskaźnik zrównał się z liczbą urodzeń w Estonii. W lipcu w każdym tygodniu przybywało średnio 270 Estończyków i do tego pułapu dobili ludzie spoza kraju otrzymujący cyfrową tożsamość. Gdy zaczniemy się w to zagłębiać, sprawdzać dane (które polecam, sporo ciekawych informacji), okaże się, że e-rezydentura nadal przegrywa w tym wyścigu, tylko przy skokach przebija liczbę urodzeń. Trzeba mieć jednak na uwadze, że Estonia nie jest zbyt licznym krajem, ludności jest tam mniej, niż w Warszawie. To oznacza, że potencjał wzrostu liczby urodzeń jest mocno ograniczony. Tymczasem e-rezydentura może się rozwijać.
Will #Estonia's #eResidency "birth rate" overtake its residency birth rate? pic.twitter.com/76J1RC0UTF
— e-Residency: Estonia (@e_Residents) 24 lipca 2017
Wpłynąć może na to chociażby brexit. Jego skutki ponoć już zostały zauważone przez estońskich statystyków, a to zachęciło polityków i urzędników do promowania swojej usługi na Wyspach. Na razie obywatele Wielkiej Brytanii są na piątym miejscu wśród państw z największą liczbą e-rezydentów estońskich, z czasem mogą wejść wyżej. Póki co stawce przewodzi Finlandia, co nie powinno dziwić: kraj blisko położony i mocno powiązany z Estonią. Co z zainteresowaniem wśród Polaków? Jesteśmy w pierwszej dwudziestce, blisko 300 Polaków uzyskało już wspomniany status. Pół żartem, pół serio można napisać, że narodzili się po raz drugi, mogą obchodzić e-urodziny. A przy okazji załatwić zdalnie sporo spraw w innym kraju. Estonia pokazuje, jak się tworzy nowoczesne państwo.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu