Wielki biznes, zwłaszcza ten amerykański, chyba będzie miał pod górę w Europie. Na to wskazują ostatnie działania i zapowiedzi europejskich polityków i urzędników. Pojawia się jednak pytanie: firmom tym rzuca się kłody pod nogi czy po prostu próbuje się uzdrowić sytuację, stworzyć prawo, które w końcu przestanie być dziurawe i wyrówna szanse? Może problemem nie jest "atakowanie" koncernów, lecz pobłażanie im przez lata?
Google zostało srogo ukarane pod koniec czerwca, ma zapłacić blisko 2,5 mld dolarów - taka była decyzja Komisji Europejskiej. Pojawią się oczywiście głosy, że to wielka kara dla przeciętnej firmy, szarego człowieka, a nawet dużych lokalnych graczy, ale nie dla korporacji z Mountain View: ta zarabia więcej w ciągu jednego kwartału, na jej kontach leżą dziesiątki miliardów dolarów. Zawsze jednak lepiej jest mieć te środki w portfelu niż przekazywać je urzędnikom. Wypada przy tym podkreślić, że tu nie chodzi o samą wysokość grzywny, lecz o jej zasadność - Amerykanie przekonują, że nie złamali prawa i nie zgadzają się z opinią urzędników. Zauważyłem, że spora część internetów, także tych europejskich, widzi to podobnie.
Nie zdziwiłbym się, gdyby Google bronili amerykańscy internauci: oni mogą uznać, że to atak na ich firmę, wypowiadanie wojny w nowoczesnej odsłonie. Zaskakuje mnie jednak to, że po stronie Google stają np. Polacy. I nie oznacza to, że uznaję korporację za winną w 100%, że bije brawo urzędnikom: nie jestem prawnikiem, nie mnie osądzać. Po prostu zaskoczyło mnie to, iż część tłumu staje po stronie wielkiego biznesu, grupy, która zazwyczaj była tym złym. Wystarczy przypomnieć działania wobec Microsoftu sprzed lat. Zachodzę w głowę: czy jest to faktyczne poparcie dla Google czy też wyrażanie zdania przeciwnego do opinii unijnych urzędników? W obu przypadkach dostrzec można pewien problem.
Uznawanie wszystkich decyzji unijnych urzędników i polityków za złe, robienie tego "dla zasady" i przeciw "przeklętej eurokracji" do niczego nie prowadzi. Przecież w wielu przypadkach korzystamy z tych działań, chcemy tanich rozmów telefonicznych z innego państwa czy jednakowych ładowarek do telefonów. Z drugiej strony, bronienie wielkiego korpo też trzeba uzasadnić. W przypadku kary dla Google czytałem komentarze w stylu "to ich produkt", "niech robią, co chcą, bo to ich podwórko", "jest przecież konkurencja", "klienci będą wybierać świadomie". Pewni tego jesteście? Zdecydowana większość klientów wybierze to, co podrzuci Google. I nie musi być to najlepsze dla klienta. Wypada uznać, że przeważająca część społeczeństwa świadoma nie jest i ktoś musi na nich uważać...
Z konkurencją też jest krucho, bo przywoływany w tym konkretnym przypadku Bing stanowi margines. Można zatem mówić o praktykach monopolistycznych. Mogą robić, co chcą, bo to ich podwórko? To naprawdę niebezpieczne podejście - chcecie aż tak uprościć działanie megakorporacji? To samo powiecie, gdy pojawi się problem inwigilacji, gromadzenia danych i wykorzystywania ich w nieznany nam sposób? Nie, na tym podwórku nie mogą robić wszystkiego, co chcą. W przeciwnym razie zacznie się od Zakupów, na które machniemy ręką, a skończy na totalnie wykrzywionych wynikach wyszukiwania, analizowanych na wszystkie sposoby mailach i ustnych wypowiedziach. Nie twierdzę, że Google to zrobi. Piszę po prostu, że jest taka możliwość i trzeba im patrzeć na ręce.
To zresztą dotyczy wszystkich wielkich firm. I będę naprawdę zdziwiony, jeśli ostatnie doniesienia o tym, że globalne koncerny mają płacić podatki w krajach, w których mają dochody, zostaną uznane za nagonkę, dzieło parszywych biurokratów. To nie jest prześladowanie Apple czy Microsoftu - to prostowanie sytuacji, która zagraża naszemu, lokalnemu biznesowi. Sprawy Ubera nie należy rozpatrywać jako ataku na poczciwych twórców aplikacji, lecz w kategoriach ich funkcjonowania w granicach europejskiego prawa. Nie bądźmy aż tak wyrozumiali dla wielkich firm tylko dlatego, że odnosimy z tego korzyści w danej chwili. Bo przyszłość może przynieść przykre niespodzianki.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu